- Zabrakło bardzo niewiele do zwycięstwa - przyznał "Adik". - Ze swojej postawy mogę być zadowolony. Powtórzyłem wynik z poprzedniego spotkania, ale mogę zapewnić, że nie chcę na tym poprzestać. W pierwszym biegu straciłem swój najlepszy silnik. Mam ostatnio sporo problemów sprzętowych. Wisi nade mną jakieś fatum, a teraz dosięgło ono całą naszą drużynę. Rozleciało nam się dzisiaj chyba pięć silników m.in. Dino Kovacica, Łukasza Kreta i na treningu Nicolasa Covattiego.
Adrian Szewczykowski na dwa ostatnie wyścigi musiał pożyczyć motocykl od jednego z kolegów z zespołu. - Pożyczałem motocykl od Tobiasa Buscha, ale u niego występuje zupełnie inny układ kierownicy itd. Wiedziałem jednak, że w czternastym biegu mogą ważyć się końcowe losy spotkania, więc nawet o tym nie myślałem. Bardzo chciałem wygrać ten bieg i myślałem tylko o tym, żeby puścić sprzęgło, trzymać gaz i robić swoje. Udało nam się w czternastym biegu, ale w ostatnim lepsi byli goście. Szkoda, ale taki jest sport - tłumaczy nasz rozmówca.
Wychowanek Stali Gorzów podkreśla, że na obiekcie w Krośnie jeździ mu się dobrze. - Na krośnieńskim torze czuję się bardzo dobrze. Trenowałem tutaj przed meczem z Piłą. Wówczas jechało mi się fajnie, choć sprzętowo to nie było jeszcze to na co liczyłem. Wszystko dopięliśmy w sobotę i w meczu pojechałem na wysokim poziomie. Tor mi się podoba, jest długi, szeroki i nadaje się do walki. Te dziury dodają troszkę smaczku, gdyż jak to mam w zwyczaju mówić na długim torze, całkiem płaskim można byłoby zasnąć (śmiech).
Przed Wilkami teraz trudny mecz w Rybniku z ROW. Jak Adrian Szewczykowski czuje się na tym torze? - Wydaje mi się, że nie jestem zawodnikiem, który mógłby wybrzydzać, że na jednym torze pojedzie, a na drugim nie. Tym bardziej, że założyłem sobie wyższe cele i muszę dążyć do ich realizacji. Jeśli o mnie chodzi to na torze w Rybniku czuję się bardzo dobrze i sądzę, że możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość - dodał na zakończenie nasz rozmówca.