Rocznica śmierci Zdzisława Ruteckiego

27 kwietnia to kolejna tragiczna data w historii bydgoskiego i polskiego żużla. Tego dnia rok temu zginął w wypadku samochodowym Zdzisław Rutecki, zawodnik i trener związany z klubami z Grudziądza, Bydgoszczy, Gniezna i Łodzi. Zginął tak, jak żył - w drodze z kolejnych zawodów żużlowych.

Andrzej Matkowski
Andrzej Matkowski

Krajowa droga w Brzozówce pod Toruniem to miejsce, w którym swoje życie zakończył 27 kwietnia 2011 Zdzisław Rutecki. Zginął niemal na posterunku, gdyż wracał akurat z kolejnych zawodów na Ukrainie. Tym razem nie w charakterze zawodnika, ale już trenera, którą to funkcję pełnił po zakończeniu kariery żużlowca. Kariery, którą rozpoczął jako kilkunastoletni chłopak ...

- Był to wspaniały kolega. Zawodnik, który myślał na torze, słuchał, krótko mówiąc mądry i inteligentny. Szkoda, że to wszystko mówi się już w czasie przeszłym - z żalem w głosie wspomina były zawodnik i trener m. in. bydgoskiej Polonii, ale i kadry narodowej, Andrzej Koselski. Wtórują mu zawodnicy, którzy mieli okazję startować razem ze Zdzisławem Ruteckim. - Przez okres blisko dziesięciu lat byliśmy związani tak jak rodzina, bo swego czasu zespół to było blisko 10-12 osób, które wszędzie jeździły razem, bardzo dużo ze sobą przebywały. Wtedy praktycznie chłopcy mieszkaliśmy też w hotelu klubowym, także nawet sprawy pozasportowe często ze sobą dzieliliśmy - opowiada Ryszard Dołomisiewicz. - Zdzisław był bardzo koleżeńską osobą. Zawsze gdy stawałem z nim pod taśmą, mogłem liczyć na jego pomoc w czasie wyścigu, i jeśli umawialiśmy się przed wyścigiem, że jeden na drugiego spojrzy, to tak też było - dodaje Jacek Woźniak.

Pierwsze kroki na żużlowym torze stawiał w Grudziądzu, gdzie w 1978 roku uzyskał licencję zawodniczą. Dosyć szybko trafił jednak do Bydgoszczy, bo już w 1982 roku startował w barwach Polonii. Tak było nieprzerwanie do 1992 roku, a później jeszcze w sezonie 1994. Niejako "przerywnikami" były starty w Grudziądzu w 1993 roku i w końcu w Gnieźnie w roku 1995, gdzie zakończył karierę zawodniczą. Z bydgoską drużyną przeżywał prawdziwe wzloty i upadki. W sezonie 1983 musiał się ze swoją nową drużyną bronić przed spadkiem w barażowym dwumeczu z GKM'em Grudziądz. Później dla bydgoskiej drużyny przyszły jednak lepsze czasy. Srebrne medale w latach 1986-1987, brąz w 1990, a w końcu tytuł Drużynowego Mistrza Polski w roku 1992, po 21 latach oczekiwania! - Nie próbował promować się sam, zawsze dbał o to, żeby wszystko zagrało jako zespół. I to udawało mu się dobrze - trafnie ocenia postawę swojego kolegi z toru Ryszard Dołomisiewicz. - Zresztą po zakończeniu kariery zawodniczej również sporo pracy włożył w bydgoski zespół. Z różnym to było skutkiem, jednak bardzo mocno zapisał się w kartach bydgoskiego sportu - przypomina popularny "Dołek".

- Również jako trener dużo widział, dużo potrafił przekazać. Inteligentny, dowcipny, ale ten dowcip wynika przecież z inteligencji. I taki właśnie był Zdzisiu - opowiada z rozrzewnieniem Andrzej Koselski. Pracę trenera Zdzisław Rutecki rozpoczął tuż po zakończeniu kariery zawodniczej. Już w sezonie 1996 prowadził GKM Grudziądz, a po dwóch latach objął ekipę bydgoskiej Polonii, z którą od razu zdobył złoty medal DMP! Jednak i w karierze trenerskiej wzloty przeplatane były upadkami. W sezonie 2004 ratował drużynę przed spadkiem po prawdziwej rewolucji w klubie. Tym razem się jeszcze udało. Kolejne dwa sezony przyniosły nawet medale DMP. Kiedy po zmaganiach w 2007 roku Polonia spadła do pierwszej ligi, "kozłem ofiarnym" został właśnie Zdzisław Rutecki. Nie zamierzał jednak odsunąć się od żużla. W 2010 roku wprowadził drużynę Orła Łódź do pierwszej ligi, a później objął indywidualną opieką rosyjskiego żużlowca Aleksandra Łoktajewa.

- Był osobą bardzo konkretną i wymagającą jako trener, ale zawsze był kolegą - podkreśla Jacek Woźniak. - Wielki żal, że opowiadamy o nim w czasie przeszłym ... Mimo tego, że związany był w ostatnich latach z innymi klubami, zawsze był częstym gościem na stadionie przy ulicy Sportowej. Mogę też powiedzieć, że kiedy decydował się na pracę w Łodzi, konsultował się w tej sprawie ze mną, bo wiedział, że spędziłem tam kilka lat, zarówno jako zawodnik, jak i trener. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że od 1984 roku, czyli czasu, kiedy pojawiłem się w bydgoskim klubie, nasze stosunki były bardzo pozytywne, i tak pozostało do końca - opowiada Jacek Woźniak.

Bardzo pozytywne wspomnienia o Zdzisławie Ruteckim zachowały także osoby, które pamiętają go głównie jako szkoleniowca. - Najlepiej pamiętam ten czas, kiedy Zdzisław Rutecki był trenerem Polonii, bo ja wtedy startowałem w Bydgoszczy przez dwa lata - wspomina Robert Sawina. - Ten czas jest bardziej zarysowany w pamięci, niż lata, w których ścigaliśmy się razem na torze, bo były to ostatnie lata kariery pana Zdzisława, a ja dopiero zaczynałem. Trenerem był na pewno bardzo dobrym, do tego stawiał na młodych zawodników. Z Bydgoszczą był bardzo mocno związany i praktycznie wszystko w jego życiu kręciło się wokół Bydgoszczy i Polonii. Był bardzo stanowczy, zasadniczy, punktualny. Wszystko miał dokładnie zaplanowane, w związku z czym jego kariera zarówno zawodnicza, jak i trenerska, była poukładana - charakteryzuje Zdzisława Ruteckiego popularny "Sawka".

- Na pewno czuję wielki żal, ale myślę, że nie tylko ja, ale każdy, kto go znał - przyznaje jeden z podopiecznych Zdzisława Ruteckiego Marcin Jędrzejewski. - Był wspaniałym człowiekiem, bardzo komunikatywnym, miał duże poczucie humoru. Jednak przede wszystkim był doskonałym trenerem, a także człowiekiem oddanym rodzinie. Miałem okazję kilka dobrych lat z nim współpracować, jeżeli coś mi nie grało, mogłem w każdej chwili liczyć na jego pomoc. Na pewno będzie mi go bardzo brakowało. Będzie nam również brakowało jego humorystycznych tekstów. Był po prostu człowiekiem orkiestrą, wesołym, zabawnym, komunikatywnym … po prostu wspaniałym człowiekiem! - opowiada "Siopek".

Wszystkie osoby wspominające Zdzisława Ruteckiego podkreślają, że niezależnie od miejsca swojej pracy, zawsze służył radą wielu zawodnikom. - Praktycznie każdy zawodnik mógł liczyć na jego pomoc - potwierdza tę opinię Marcin Jędrzejewski. - Jeżeli widział, że zawodnik popełnia jakieś błędy na torze, to zawodnik nie musiał nawet podchodzić do niego, bo sam podchodził i tłumaczył, co zostało zrobione źle i jak należy to poprawić. Do tego zazwyczaj była jeszcze jakaś śmieszna wstawka, z czego był on znany - wspomina obecny zawodnik Victorii Piła, przez lata pracujący pod okiem Zdzisława Ruteckiego.

Ciało ś. p. Zdzisława Ruteckiego pochowane zostało na cmentarzu komunalnym przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy.

Cześć Jego pamięci!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×