Żużlowiec Lotosu Wybrzeża Gdańsk debiutuje w Ekstralidze. Dotychczas startował w Lokomotivie Daugavpils (I i II liga). Czy najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce odbiega poziomem sportowym i organizacyjnym od jej zaplecza? - Ekstraliga to absolutnie inny świat pod względem sportowym w porównaniu z I ligą i zawodami indywidualnymi, w których brałem udział, a także w porównaniu z ligami w innych krajach. Organizacyjnie też wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie, ale tutaj nie mogę powiedzieć, żeby pod względem organizacji w Daugavpils było gorzej niż w klubach ekstraligowych - powiedział Bogdanow w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Łotysz, podobnie jak i jego drużyna, wypada na razie bardzo mizernie. - Jestem bardzo niezadowolony. Ciężko wracałem do optymalnej formy po kontuzji, brakowało mi kondycji oraz jazdy. Ale największym problemem są dla mnie mało znane nawierzchnie torów ekstraligowych. Mam mało doświadczenia jeśli chodzi o jazdę na przyczepnych torach, a tutaj przeważnie się ściga na takich nawierzchniach. Jadę w najlepszej lidze świata, zbieram doświadczenie w każdych kolejnych zawodach. Nie liczyłem, że będzie tutaj łatwo, ale dalej musi być lepiej - stwierdził.
"MadMax" w ubiegłym sezonie zmagał się z kontuzją barku. Jak teraz wygląda sytuacja z urazem? - Bez wątpienia odczuwam jeszcze skutki kontuzji. Nie mogłem na razie zaprezentować wszystkiego, co potrafię. Nie jestem żużlowcem, który już wszystko umie. Muszę się jeszcze dużo uczyć - poinformował brązowy medalista IMŚJ z 2010 roku.
Maksim Bogdanow nie zwala winy za wyniki na swoje motocykle. - Z moim sprzętem wszystko jest absolutnie w porządku. Silniki robię u Siergieja Mikułowa. Jestem zadowolony z tej współpracy. Mam nieduży problem w dopasowaniu sprzętu do konkretnego toru, ale sprzęt jest w porządku. Defektów w czasie ostatniego meczu we Wrocławiu nie miałem, tylko po prostu zjeżdżałem z toru. Byłem wściekły, że nic się nie udaje i rezygnowałem z walki, bo nie miałem żadnych szans na wywalczenie lepszej pozycji. Nie miałem przed sobą szkółkowiczów, tylko doświadczonych żużlowców, a w tych zawodach o wszystkim decydowało rozgrywanie startu oraz pierwszego łuku - powiedział o meczu we Wrocławiu.
Mimo nie najlepszych wyników Lotosu Wybrzeża, atmosfera w drużynie nie popsuła się. - Relacje między zawodnikami w naszej drużynie są bardzo dobre. Chciałbym wyróżnić Nickiego Pedersena, bo jest to absolutnie inny człowiek niż wydaje się, gdy go się nie zna. Trenuje razem z nami, ciągle pomaga i podpowiada nawet kiedy nikt go o to nie prosi. Jest bardzo życzliwy dla wszystkich. Presję odczuwam nie tyle ze strony kierownictwa klubu, co od samego siebie. Denerwuję się i to mi bardzo przeszkadza. W rezultacie popełniam głupie błędy. Mam nadzieję, że z biegiem czasu po prostu zacznę normalnie robić to, co potrafię i z czego mam satysfakcję - zakończył łotewski żużlowiec.