W sobotę piątego maja na torze w Gorzowie Wielkopolskim odbył się finał Złotego Kasku, będący jednocześnie finałem krajowych eliminacji do Grand Prix. Dawid Stachyra zajął w tych zawodach dziesiąte miejsce. Zawodnik Lubelskiego Węgla KMŻ zdobył sześć punktów i nieźle zaprezentował się na tle polskiej czołówki żużlowców.
- Jeśli chodzi o występ w Gorzowie, to uważam że nie było tragedii, ale też pogubiłem kilka punktów, więc wynik mógł być lepszy, dlatego czuję mały niedosyt. Ale było to dla mnie cenne doświadczenie i lekcja na przyszłość - ocenił swoją postawę "Davidoff".
Dzień później Stachyra pojawił się w Lublinie, gdzie jego drużyna podejmowała Ostrovię Ostrów Wielkopolski. Niestety, nie dane było mu wyjechać na tor, bowiem zawody już na początku zostały przerwane z powodu silnych opadów deszczu.
- Przegraliśmy walkę z pogodą, tor po opadach zupełnie nie nadawał się do jazdy. Można by tam tylko pływać, więc decyzja arbitra była jak najbardziej słuszna, nie było innej opcji. Wiadomo, że zdrowie zawodników jest najważniejsze, trzeba przełknąć sprawy kosztów dojazdu, trzeba będzie zrobić to wszystko jeszcze raz, ale nie było sensu na siłę jechać w takich warunkach - przekonuje wychowanek TŻ Lublin. Przy okazji chwali on lubelskich kibiców, którzy licznie zgromadzili się na lubelskim stadionie podczas nieudanej inauguracji ligowej na owalu nad Bystrzycą.
- Bardzo cieszy mnie to, że fani przyszli na mecz w tak dużej ilości. W niedzielę trochę zmokli, ale mam nadzieję że następnym razem pojawią się w takim samym, jeśli nie większym, gronie i będziemy mogli wspólnie świętować wygrywane mecze - uważa Stachyra. Teraz jego drużynę czeka trzecie z rzędu spotkanie na terenie rywala. W niedzielę Lubelski Węgiel KMŻ pojedzie do Daugavpils, gdzie zmierzy się z tamtejszym Lokomotivem.
- Sądzę, że kolejny mecz na wyjeździe w Daugavpils będzie niezwykle trudny. Tam zawsze ciężko jest o punkty. Na razie zbieramy te mecze wyjazdowe, ale później będziemy odrabiać to w domu. My nie mamy na to wpływu, jest jak jest. Tak się sprawy ułożyły i trzeba po prostu jechać dalej - uważa żużlowiec ekipy z Lublina.