Turniej "O Koronę Bolesława Chrobrego - Pierwszego Króla Polski" po raz pierwszy zorganizowano w 2008 roku. - Turniej tworzyliśmy poszukując nowych źródeł finansowania działalności klubu - mówi Arkadiusz Rusiecki, prezes Startu Gniezno. - Tworzyliśmy go w bardzo trudnych warunkach, jako drugoligowcy. Początkowo byliśmy nawet odbierani jako organizacyjni drugoligowcy. Szybko jednak udało nam się udowodnić, że Gniezno stać na stworzenie turniejowego widowiska na dobrym poziomie.
W tej chwili gnieźnieński turniej należy do najpopularniejszych zawodów w swojej kategorii na świecie, a jego organizacja pochłania środki finansowe oscylujące w granicach 200-300 tys. zł. - Podczas wszystkich dotychczas rozegranych edycji, zawody zarabiały na siebie i przynosiły klubowi istotny dochód, a zawodnicy zawsze wyjeżdżali z Gniezna rozliczeni zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. To ważne, bo zrobić turniej może dzisiaj każdy, ale zadowolić przy tym kibiców, sponsorów, docenić zawodników i osiągnąć przy tym rentowność, nie jest w dzisiejszych czasach łatwe. Dopóki cele te turniej będzie osiągał, dopóty zapewne impreza ta będzie kontynuowana.
Sukces organizacyjny Turnieju Chrobrego sprawił, że działaczom łatwiej tłumaczyć zawodnikom istotę projektu. - Należy jednak zaznaczyć, że coraz mocniejsza marka turnieju powoduje, że oczekiwania zawodników rosną. Czasem rosną bez obiektywnych powodów. Z sensownymi argumentami takimi jak uczestnictwo w cyklu Grand Prix czy występowanie z pozycji medalisty mistrzostw świata, nigdy nie dyskutowaliśmy. Aczkolwiek czasem trudno jest nam zrozumieć powody wysokich oczekiwań części zawodników, zważywszy na recesję finansową, która dotyka wiele dziedzin życia. Budżet turnieju składa się z pojedynczych złotówek, z których każdą zdobywamy z mozołem przez wiele tygodni, a czasem miesięcy. Nie jest sztuką te pieniądze wydać, ale problem w tym, jak realizując swoistą misję promocyjną dla regionu, w którym żyjemy, te pieniądze pomnożyć - tłumaczy.
W tym roku w turnieju wystąpią wszyscy poprzedni królowie, poza Rafałem Dobruckim, który zakończył karierę. - Bazą jak dotąd było zapraszanie zwycięzców poprzednich edycji turnieju. Oni są dla nas priorytetowi, bo nikt chyba nie wyobraża sobie dzisiaj turnieju "O Koronę..." bez Hancocka, Golloba czy Sajfutdinowa. Nie potrafimy go sobie również wyobrazić bez Rafała Dobruckiego, któremu nigdy nie zapomnimy pięknego gestu, jaki wykonał dla nas w 2008 roku, kiedy zostawał pierwszym królem gnieźnieńskiego żużla. Bardzo chcieliśmy zaprosić w tym roku naszych znakomitych młodych reprezentantów Polski, tj. braci Pawlickich, Janowskiego czy Dudka, ale wszyscy oni biorą udział w półfinałach IMŚJ. Zależało nam na występie australijskiego duetu Holder – Ward, ale zatrzymały ich obowiązki ligowe na Wyspach. Długo trzymaliśmy miejsce dla Nielsa Iversena, który ostatecznie z powodu napiętego terminarza musiał nam odmówić, przez co mogliśmy oddać jego miejsce, jednemu z wychowanków Startu, wybranemu przez kibiców. Rozmawialiśmy prawie ze wszystkimi jeźdźcami cyklu SGP, poza duetem GTŻ-u, których niedawno w Gnieźnie oglądaliśmy. W kilku przypadkach albo plany pokrzyżowały starty zawodników w innych ligach albo po prostu zabrakło nam budżetu - zdradza Rusiecki.
Niewykluczone, że Rafał Dobrucki będzie obecny na zawodach: - Bardzo byśmy chcieli. Oczywiście Rafał został oficjalnie zaproszony. Kiedy z nim rozmawiałem nie znał jeszcze swoich planów zawodowych na pierwszy weekend czerwca, ale obiecał, że jeśli tylko obowiązki trenerskie w Falubazie na to pozwolą, to uczyni nam ten zaszczyt i przyjedzie do Gniezna. Nie ukrywam, że bardzo nam brakuje Rafała na żużlowych torach. To jest fantastyczny człowiek, ambitny sportowiec i nietuzinkowa postać w środowisku. Możemy być dumni, że jako pierwszy przywdział naszą koronę, a jego nazwisko jako pierwsze zostało wyhaftowane na królewskim płaszczu będącym jedną z charakterystycznych nagród podczas gnieźnieńskiego turnieju.
że się prawie odwodnił ;)