Jak Pan ocenia wzmocnienia w wykonaniu gdańskiego klubu? Czy to jest to czego oczekiwaliście?
- Na naszej liście było kilkunastu zawodników. Podpisaliśmy umowy z zawodnikami, którzy zaakceptowali nasze warunki. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że niewielki jest wybór zawodników - rynek z każdym rokiem wydaje się coraz biedniejszy - to moim zdaniem wykonaliśmy kawał dobrej roboty.
Gafurov i Zetterstroem byli uważani przez kibiców z Rybnika i Gorzowa za zawodników, którzy potrafią walczyć, a także mają dobry kontakt z kibicami. Czego wy od nich oczekujecie?
- Od dwóch lat otwieramy się w stronę kibiców i chcemy też, by zespół, zawodnicy, zachowywali się podobnie. Zapewniali nie tylko emocje na torze, ale także pomiędzy biegami, przed meczem czy wreszcie po meczu. Potwierdzeniem tego jest pozyskanie wspomnianej dwójki. Dla nas najważniejszy jest wynik sportowy i liczę, że ta dwójka będzie przynajmniej prezentowała taki poziom jak w ubiegłym sezonie. Tyle, że to nie od nas zależy. My postaramy się im stworzyć bardzo dobre warunki i liczę, że przełoży się to na zdobycze punktowe.
Zaskoczeniem może być natomiast pozyskanie mało znanego Tobiasa Kronera...
- Jest to kolejny chłopak, który wypowiada się w logiczny sposób o swoich planach w dalszych latach kariery sportowej, stąd pasuje nam pod względem charakteru. Został też dobrze zareklamowany przez jednego z wiarygodnych sponsorów, któremu nie mamy prawa nie wierzyć. Sponsor ten nas zapewnił, że zawodnik będzie przygotowany, zarówno pod względem psychologicznym i sprzętowym do sezonu, stąd nasza decyzja, by dać mu szansę.
Jak wygląda sprawa rozwiązania kontraktu Kamila Brzozowskiego ze Stalą Gorzów? Jest już wszystko wyjaśnione?
- Ta sprawa jest w toku. W tej chwili czekamy na decyzję prawną przedstawiciela Polskiego Związku Motorowego. Opinia prawna trzech innych prawników jest taka, że ten kontrakt jest nieważny. Czekamy jaka będzie decyzja, jeśli chodzi o żużlową centralę.
Co ze sprawą Andy Smitha i licencji?
- Ta decyzja powinna zapaść w najbliższych dniach. Z tego co wiem powinna być ona pozytywna dla klubu, zgodna z dostarczonymi dokumentami, które jednoznacznie świadczą o naszej racji.
Został Pan członkiem GKSŻ-u. Jaką będzie Pan tam pełnił funkcję?
- Jestem odpowiedzialny za marketing w szerokim tego słowa znaczeniu. Jednak jako członek uczestniczę oczywiście we wszystkich posiedzeniach i zabieram głos w każdej sprawie, która powinna przynieść korzyści naszej dyscyplinie. Cieszę się, że w GKSŻ w końcu nastapiło prawdziwe połączenie rutyny z młodością. Pracy jest wiele, ale każdy z nas spodziewał się tego podejmując decyzję o przystąpieniu do GKSŻ. I nikt nie narzeka, że pracuje społecznie.
Nie będzie to kolidowało z pracą w klubie?
- Na pewno czasami koliduje. Najczęściej co dwa tygodnie trzeba jeździć do Warszawy czy Poznania - bo i tam się posiedzenia odbywają - co zabiera cały dzień pracy w klubie. Czuję jednak taką potrzebę, aby coś zrobić dla polskiego żużla, będę to chciał robić jak najlepiej bez względu na głosy z innych stron czy nawet klubów, którzy jedynie krytykują, a nie potrafią zakasać rękawów i wziąć się do roboty. Każdy głos jest dla nas ważny, ale nie może to być krytyka na zasadzie, że wszystko jest robione źle. Najważniejsze są odpowiednie argumenty. Jeżeli są uzasadnione, ja na pewno potrafię się przyznać do błędu. I spotkam się na pewno z każdym, kto ma coś do powiedzenia. Każdy głos może nam pomóc w dalszym działaniu.
Co Pan sądzi o pomyśle połączenia lig?
- Od pewnego czasu jestem za połączeniem lig w Polsce i zdania nie zmieniam. Parę klubów z I ligi może w tej chwili z powodzeniem rywalizować w Ekstralidze. Tak naprawdę dochodzi tylko do niepotrzebnej, czasami ostrej rywalizacji i wydawania wielu pieniędzy na tym poziomie. Rywalizacja dziesięciu zespołów w Ekstralidze wyszłaby na dobre tej dyscyplinie w naszym kraju. To nie zależy jednak od nas, a od spółki Ekstraliga Żużlowa i dopóki nie podejmie ona decyzji, aby powiększyć ligę my nie mamy nic do powiedzenia.
Kogo z rywali w I lidze najbardziej się trzeba obawiać?
- Każdego trzeba się obawiać. Ameryki nie odkryję, jeśli powiem że w walce o Ekstraligę oprócz nas liczyć się będą na pewno Bydgoszcz i Ostrów. Te zespoły w przekroju całego sezonu powinny okazać się najtrudniejszymi rywalami. Ponadto, zwłaszcza na własnym torze, groźne będą Poznań i Daugavpils. Na Łotwie jeździliśmy dwa lata temu. Tor jest tam dosyć trudny. Zresztą wszystkich będzie stać na to, aby wygrać z każdym, szczególnie na początku sezonu, gdy każdy z zespołów ma środki finansowe.
Jak Pan ocenia terminarz na początku sezonu dla gdańskiego klubu?
- Teoretycznie możemy wygrać i przegrać dwa pierwsze wyjazdy. Sprzęt wszystkich zespołów będzie kompletny, atmosfera dobra. Jeśli jakiś klub nie zapnie budżetu, to kłopoty finansowe wyjść mogą dopiero w połowie sezonu. Np. najtrudniejszy mecz w Bydgoszczy lepiej mieć już za sobą na początku. Pozostanie jeszcze wiele spotkań, aby odrobić ewentualne straty, szczególnie w rewanżu na własnym torze. Cały terminarz może nie jest aż tak korzystny, natomiast jest korzystniejszy niż nasz ubiegłoroczny. Terminarz był losowany i tutaj mogliśmy tylko liczyć na szczęście.
Drugą część wywiadu, w którym Maciej Polny opowiada między innymi o zmianach w regulaminie, cenach biletów, sponsorach, szkoleniu wychowanków, a także o szansach na powrót historycznej nazwy i herbu opublikujemy w sobotę!