W środę rozegrano zaległe spotkanie pomiędzy Stelmetem Falubaz Zielona Góra i PGE Marmą Rzeszów, które zakończyło 6. kolejkę ENEA Ekstraligi. Wszystkie mecze tej kolejki zostały przyćmione przez prawdziwy hit, jakim była potyczka Azotów Tauron Tarnów ze Stalą Gorzów. Mecz dwóch niepokonanych dotąd zespołów zakończył się dwupunktowym zwycięstwem drużyny z Małopolski.
Hit rundy
13 tysięcy kibiców na stadionie oraz tysiące przed telewizorami, zapamięta na długo przede wszystkim hit nie tylko kolejki, ale i całej rundy. W Tarnowie spotkały się bowiem dwie jak dotąd niepokonane drużyny.
Azoty Tauron walczyły na miecze ze Stalą Gorzów. Kibice liczyli na zacięty pojedynek na najwyższym poziomie i właśnie takiego się doczekali. Gdy na torze spotyka się tylu znakomitych żużlowców nie ma jednak wyboru - niektórzy zawodnicy muszą zanotować mniejszą zdobycz punktową.
W obu drużynach byli zawodnicy, którzy zawiedli. Więcej spodziewano się po Leonie Madsenie, który w tym sezonie punktuje wyśmienicie, jednak 20 maja zdobył tylko 3 "oczka" i bonus, zdecydowanie najmniej w całym sezonie. Żadnych punktów nie zdobył Matej Zagar, który w dwóch wyścigach nawet nie dojeżdżał do mety! Więcej oczekiwano też po gorzowskich młodzieżowcach, a szczególnie po Bartoszu Zmarzliku. Wychowanek Stali zdobył zaledwie 2 punkty i bonus.
Wśród tych, którzy w mniejszym lub większym stopniu spełnili swoje zadanie są przede wszystkim Greg Hancock, Janusz Kołodziej i Maciej Janowski po stronie tarnowskiej oraz Tomasz Gollob, Niels Kristian Iversen i Michael Jepsen Jensen, żużlowcy klubu z Gorzowa. Pod koniec spotkania "rozkręcił się" też Krzysztof Kasprzak.
Spotkanie od początku układało się dobrze dla gospodarzy, którzy po jedenastu biegach prowadzili już 38:28. Team Piotra Palucha wziął się jednak do roboty. Gorzowianie wygrali trzy wyścigi z rzędu i przed ostatnią gonitwą spotkania był remis. Piętnasty bieg wygrał jednak Hancock, a trzeci przyjechał Kołodziej i dwa punkty zostały w Tarnowie.
Niezastąpiony Łaguta
Kilka dni przed meczem Dospel Włókniarz Częstochowa - Unibax Toruń, kontuzji doznał Grigorij Łaguta. Bez tego bardzo ważnego zawodnika, częstochowianie mieli sporo problemów. Od początku spotkania drużyna, w której stosowano zastępstwo zawodnika dzielnie stawiała opór wyżej notowanym gościom. Do dziesiątego wyścigu był nawet remis - 30:30. Końcówka należała już jednak tylko i wyłącznie do Aniołów. Żużlowcy z Grodu Kopernika wygrali podwójnie trzy wyścigi i ostatecznie zwyciężyli 52:38.
Patrząc na dorobek punktowy, każdy z żużlowców gości zrobił to, czego się od niego oczekuje. W Dospelu Włókniarz brakowało przede wszystkim zawodnika, który na swoje barki przyjąłby ciężar zdobywania punktów. Jak wygrywa się indywidualnie trzy wyścigi, to nie można pokonać mającego cztery "strzelby" rywala. Dowodem na to były wyścigi nominowane, w których mający w swoich szeregach gwiazdy goście dwa razy wygrywali podwójnie.
Faworyci postraszeni
Trzy pozostałe spotkania rozgrywane były na stadionach teoretycznie wyżej notowanych zespołów. Spodziewano się więc trzech efektownych zwycięstw, jednak w sporcie wszystko jest możliwe i skazywane na pogrom zespoły z Gdańska, Wrocławia i Rzeszowa dzielnie stawiły opór.
W meczu Unii Leszno z Lotosem Wybrzeże znakomicie pojechało dwóch żużlowców gdańskiego klubu. Do skutecznego wcześniej Nickiego Pedersena, dołączył bowiem Thomas H. Jonasson. Zdobyli oni łącznie 27 punktów, jednak do zwycięstwa tradycyjnie już zabrakło odpowiedniego wsparcia reszty. W Unii natomiast przeciętnie pojechali Troy Batchelor i Piotr Pawlicki, a pozostali - poza niepokonanym tego dnia Przemysławem Pawlickim - nie ustrzegli się błędów. Ostatecznie spotkanie to zakończyło się wygraną gospodarzy 50:40.
Również w Bydgoszczy można się było spodziewać wysokiego zwycięstwa gospodarzy. Żużlowcy Polonii szybko objęli prowadzenie, jednak trener Piotr Baron skutecznie korzystał zastępstwa zawodnika, a później z rezerw taktycznych.
W konsekwencji Sebastian Ułamek, Tomasz Jędrzejak i Fredrik Lindgren startowali aż po siedem razy! Ta trójka spisała się dobrze, jednak zabrakło jakiegokolwiek wsparcia ze strony pozostałych jeźdźców. W Polonii każdy z żużlowców dołożył swoją cegiełkę do wygranej w meczu.
Ze względu na tragiczny w skutkach wypadek Lee Richardsona, spotkanie Stelmetu Falubaz z PGE Marmą Rzeszów rozegrane zostało w środę, 13 czerwca. Ostatecznie różnicą jedenastu punktów wygrali gospodarze, jednak jeszcze do jedenastego wyścigu ich przewaga wynosiła zaledwie trzy "oczka".
Świetnie pojechał Andreas Jonsson i po raz kolejny Aleksandr Łoktajew. Piotr Protasiewicz i Rune Holta również dołożyli cenne punkty i mająca mniejszą siłę rażenia PGE Marma musiała się obejść ze smakiem. W zespole z Rzeszowa znów liderem był Grzegorz Walasek i ponownie średni występ zanotował Jason Crump. Zdobycie przez Australijczyka ośmiu punktów jest zdecydowanie poniżej oczekiwań.