Przed półfinałem DPŚ: Występy Polaków, które zapamiętamy na długie lata

Drużynowy Puchar Świata to zdaniem wielu najbardziej ekscytujące zawody żużlowe w sezonie. Polacy kilka razy potwierdzali tę tezę, wygrywając finały po dramatycznej walce

Pierwszy raz trofeum im. Ove Fundina biało-czerwoni wywalczyli w 2005 roku. Ten finał jednak jakoś szczególnie nie pozostał w pamięci polskich kibiców. Może jedynie przez to, że był to pierwszy triumf Polaków od momentu wprowadzenia rozgrywek Drużynowego Pucharu Świata. Przewaga gospodarzy na Stadionie Olimpijskim była tak miażdżąca, że ten wrocławski finał przeszedł do historii jako jeden z najmniej ekscytujących pod względem dramaturgii.

Polacy jednak potrafią być mistrzami horrorów, których nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock. Po raz drugi złoto w DPŚ Polacy zdobyli w 2007 roku w Lesznie. Wygrana rodziła się w bólach, ale ostatecznie gospodarze pokonali Duńczyków.

W kolejnych latach emocje były jeszcze większe. Finał z 2009 roku zapisał się jako najdłuższa impreza, rozgrywana na dodatek o nietypowej porze w niedzielne przedpołudnie. Wszystko przez to, że w sobotę nad Lesznem padało i deszcz uniemożliwił rozegranie finału w pierwotnym terminie. W niedzielę na początku Polakom szło jak po grudzie. Słabo jeździł Tomasz Gollob, a w zasadzie jego motocykl. Dopiero ulewa nad stadionem Alfreda Smoczyka odwróciła losy finału. Polacy złapali drugi oddech, a złoty medal w ostatnim wyścigu Polakom zapewnił nie kto inny, tylko Tomasz Gollob, który dosiadł motocykla Krzysztofa Kasprzaka. Polska pokonała Australię zaledwie 1 punktem i po raz trzeci zdobyła Drużynowy Puchar Świata.

Finał z 2010 roku z Vojens także przeszedł do historii polskiego żużla, bo wówczas po raz pierwszy biało-czerwoni sięgnęli po główne trofeum na obcej ziemi. W Danii również w sobotę deszcz przerwał zawody. W niedzielne popołudnie początkowo po opadach obrońcy tytułu spisywali się słabo. Dopiero w drugiej części zawodów w ekipę Marka Cieślaka wstąpił nowy duch, który sprawił, że Polska obroniła tytuł, pokonując różnicą pięciu punktów Duńczyków i dziewięciu Szwedów.

Ostatni finał z Gorzowa także był drogą przez mękę do upragnionego celu. Początek - jak to zwykle bywało w zwycięskich finałach - nie był najlepszy. Sygnał do odrabiania strat dał niezawodny Tomasz Gollob. Kropkę nad "i" w przedostatnim wyścigu dnia postawił poturbowany na początku zawodów przez Darcy Warda Jarosław Hampel. Polska wygrała przed Australią, Szwecją i Danią, zdobywając jako pierwszy w historii kraj po raz piąty Puchar im. Ove Fundina, a jednocześnie triumfując po raz trzeci z rzędu w tych rozgrywkach.

W sobotę w Bydgoszczy osłabieni Polacy rozpoczną marsz po szóste trofeum i czwartą victorię z rzędu. Historia pokazała, że im trudniejsza bywa sytuacja Polaków, tym bardziej się oni mobilizowali. Może w tych arcytrudnych okolicznościach, w nowym regulaminie, który miał przeszkodzić Polakom w kolejnym triumfie, biało-czerwoni udowodnią, że są najlepsi na świecie. Bez wątpienia jest szansa, by tegoroczny DPŚ przeszedł również do chlubnej historii polskiego speedwaya.

Źródło artykułu: