- Pozycja w tabeli nie jest oczywiście satysfakcjonująca. Plany pokrzyżowała nam porażka na własnym torze z Rzeszowem. Ta porażka boli bardziej, niż ostatni mecz we Wrocławiu, który był bardzo wyrównany. Zadecydowały detale. Myślę, że Włókniarz zaprezentował się z dobrej strony na Stadionie Olimpijskim. Oczywiście, gdybyśmy przywieźli stamtąd trzy punkty, to nastroje byłyby zupełnie inne. Optymistycznych akcentów jednak nie zabrakło, jak choćby postawa Rafała Szombierskiego.
- Ten zawodnik był bardzo krytykowany i wielu myślało, że w tym sezonie już nic nie pokaże na torze. Tymczasem zaskoczył wszystkich i po raz kolejny udowodnił, że ma papiery na jazdę. Mimo mniejszej liczby przejechanych spotkań potrafił zmobilizować się na najważniejszy dla niego mecz, w którym miał udowodnić swoją wartość i przydatność do drużyny. Rafał swoją szansę wykorzystał w przeciwieństwie do Chrisa Harrisa
- podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl, prezes częstochowskiego klubu, Paweł Mizgalski.
Dyspozycja zawodników z cyklu Grand Prix od początku rozgrywek jest bolączką częstochowskiej ekipy. Wielkie nadzieje pokładano w Chrisie Harrisie, który u progu sezonu borykał się jednak z problemami sprzętowymi. W jego miejsce szybko sięgnięto po Kennetha Bjerre, który został wypożyczony z Betardu Sparty Wrocław. Duńczyk na dłużej zadomowił się w składzie Lwów, ale w myśl umowy jego występ na wrocławskim torze był wykluczony. Do łask wrócił zatem filigranowy Anglik, który po raz kolejny rozczarował. Cztery punkty, to jak na zawodnika startującego wśród najlepszych zawodników na świecie, niezwykle mizerny dorobek. Mecz na Stadionie Olimpijskim był prawdopodobnie ostatnim, w którym Harris wystąpił z Lwem na piersi.
- Chris dostał szansę, by pokazać się i być może nawiązać walkę o miejsce w składzie z Kennethem Bjerre na następne mecze. Harris widocznie nie przywiązuje wagi do tego, czy będzie nadal jeździł we Włókniarzu, czy nie. Rafał Szombierski, jak już wspominałem potrafił wykorzystać swoją szansę. Anglikowi nie można odmówić walki, bo nie zanotował defektów, z których ostatnio był znany. Walczył na dystansie w jednym, czy dwóch wyścigach, ale finalnie zdobył cztery punkty i tak naprawdę, jak spojrzy się w program zawodów i zawodnik z Grand Prix zdobywa cztery punkty, to jest to bardzo słaby wynik - zauważa prezes Dospelu Włókniarza.
- Wszystko wskazuje na to, że to był ostatni mecz Chrisa Harrisa w naszych barwach. Jaką mamy gwarancję, że w kolejnych meczach z jego udziałem będzie lepiej? Nie ma tak naprawdę punktu zaczepienia. Harris zdobył cztery punkty. Jeśli dołożyłby trzy więcej, to przy jego siedmiu punktach mielibyśmy wygraną. Pragnę przypomnieć, że w momencie podpisywania kontraktu gwarantował dwucyfrowe zdobycze. Zawiódł nas bardzo i nie ma co tego ukrywać
- dodaje Mizgalski.
Sytuacja Dospelu Włókniarza w tabeli Enea Ekstraligi jest nie do pozazdroszczenia. Działacze nie biją jeszcze na alarm, ale zdają sobie sprawę, że widmo kolejnych baraży staje się coraz bardziej realne. Tym samym kolejny pojedynek na toruńskiej MotoArenie chcą potraktować szkoleniowo. W grodzie Kopernika nie zobaczymy Kennetha Bjerre.
- W Toruniu pojedziemy bez zawodnika z cyklu Grand Prix. Pojedzie tam cała trójka, czyli Grzegorz Zengota, Rafał Szombierski i Mirosław Jabłoński. O ile nic nie spowoduję, że będziemy zmuszeni zmienić skład, to do Torunia pojedziemy z trzema Polakami w składzie seniorskim. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak w warunkach meczowych będzie wyglądała rywalizacja między wspomnianą trójką zawodników. W Częstochowie z toruńskim zespołem przegraliśmy i tak naprawdę będzie trudno na wyjeździe o choćby dwa punkty. Zawodnicy będą mieli szansę się pokazać i w nieco innych warunkach udowodnić swoją wartość. Myślę, że to również dobre rozwiązanie z punktu widzenia szkoleniowego. Posłuży to, jako dobre przygotowanie zespołu do końcowego etapu rundy zasadniczej - tłumaczy prezes częstochowskiego klubu.
Mizgalski jednocześnie zapewnia, że klub otoczył swoich zawodników różnorodną pomocą. - Chcemy pomagać zawodnikom w przygotowaniu sprzętowym. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to również zapewnimy im sesje terapeutyczne. Nie chcę, by to było źle odebrane, że składamy broń i oczekujemy na baraże. Jest to jeden z możliwych scenariuszy, które analizujemy i bierzemy pod uwagę, by przygotować się do meczy o życie, jeśli do takowych dojdzie. Aczkolwiek sprawa jest jeszcze wciąż otwarta. Do końca rundy zasadniczej zostało jeszcze kilka kolejek i przy lepszej dyspozycji niektórych zawodników liczę, że będziemy w stanie sprawić niejedną niespodziankę - kończy Paweł Mizgalski.