Niels Kristian Iversen w dziesiątym biegu niedzielnego meczu Stali z Tauronem zanotował upadek na pierwszym łuku. Duńczyk startował z czwartego pola i próbował zakładać Janusza Kołodzieja, jednak doszło do kontaktu między zawodnikami i Iversen znalazł się na torze. - Nie czuję się w pełni dobrze. Dokładnie jeszcze nie wiem co mi jest. Na pewno coś z lewą ręką, dokładniej to coś się dzieje z palcem u ręki. Myślę, że musimy sprawdzić to na prześwietleniu w szpitalu, wtedy będzie dokładnie wiadomo co jest nie tak z moją ręką. Poza tym ogólnie jestem cały poobijany, boli mnie też klatka piersiowa i szyja - mówił po hicie kolejki "PUK".
Mimo upadku Iversen i tak okazał się najlepszym zawodnikiem żółto-niebieskich. Po tym zdarzeniu Duńczyk jeszcze dwa swoje ostatnie starty wygrał. - Co mogę powiedzieć o tym meczu? Miałem naprawdę pecha. Upadek, do tego przy upadku zniszczony motocykl. Na początku meczu nie zawsze udawało mi się dobrze wyjść ze startu. Nie było łatwo o zwycięstwa w tej rywalizacji - ocenił mecz z tarnowskimi Jaskółkami lider gorzowskiego zespołu.
W pierwszej fazie zawodów goście wypracowali sobie przewagę, a żużlowcy Stali musieli odrabiać straty. - Były to bardzo ciężkie zawody, ale nie tylko dla mnie, ale też i dla całej naszej drużyny. Musieliśmy się naprawdę bardzo mocno napracować - mówił Iversen. - Najważniejsze jest jednak to, że udało nam się odwrócić losy tego meczu i możemy cieszyć się z wygranej - dodał. Przed meczem zastrzeżenia do toru miał trener Marek Cieślak. Co o nawierzchni myśli Niels Kristian Iversen? - Tor na ten mecz był przygotowany normalnie. Nie było zbyt wielu różnic niż w poprzednich meczach. Tor nie może być żadnym usprawiedliwieniem - zakończył "PUK".