Sam zawodnik po meczu w Gdańsku nie miał wątpliwości - pojechał gorzej, niż tego od siebie oczekiwał - Lipa - trzeba się chyba gdzieś zaszyć i nie pokazywać - zaśmiał się Zbigniew Suchecki. - Była słabizna, co tu więcej mogę powiedzieć. Mój pierwszy motocykl szwankował. Myślę, że może coś było z elektryką. Zmieniłem go i wygrałem, więc było w porządku. Później miałem problemy ze sprzęgłem. Jest ono nowe, a praktycznie nie działało i trzeba sprawdzić co dokładnie było nie tak. Ciągnęło mnie w taśmę, a sędzia trzymał nas długo na starcie. W takiej sytuacji albo zamyka się gaz, albo wbija nogi w ziemię żeby motocykl nie ruszył. Nie da się jednak wystartować i kogoś założyć ze startu. To jednak moja wina. Próbowaliśmy coś zmieniać, ale podczas meczu nie ma często na to czasu - podsumował wypożyczony ze Stelmetu Falubaz żużlowiec.
Gdański owal w niedzielę nie sprzyjał mijankom. - Ten tor jest taki, że trzeba wygrać start, a potem jechać równo i harmonijnie, układając tor jazdy. Jak ktoś zostanie, to nic z tego nie ma. Ja przegrywałem starty i była lipa - stwierdził Suchecki, który żałuje że w zespole znad morza jest plaga kontuzji. Do grupy mających problemy ze zdrowiem zawodników, dołączył Maksim Bogdanow. - Nie wiadomo jak by jechał w tym meczu, ale ostatnio spisywał się bardzo dobrze. Może zrobiłby dużo punktów i mecz by inaczej wyglądał. Liczę, że nic poważnego mu się nie stało i zarówno on, jak i Jonasson będą gotowi na kolejne spotkania. Mamy dużo kontuzji i sam nie wiem skąd to się bierze - powiedział zasmucony Zbigniew Suchecki.
W dziewiątym wyścigu doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Po starcie w bliskim kontakcie pomiędzy leszczyńską parą jechał Zbigniew Suchecki, jednak został on ostro potraktowany przez Damiana Balińskiego. - Jak się ktoś we mnie ładuje prostym motorem i nie skręca, a jedzie prosto, to to nie jest żużel, tylko całkiem coś innego. O to mam pretensje. Jak zostałem raz potrącony i ratowałem się przed upadkiem, to zostałem również uderzony drugi raz motocyklem w nogę - opisał sytuację wyraźnie zażenowany Suchecki, który musiał zjechać z toru. - Mam pogięty motor i nie było szans kontynuować biegu. Sędzia tego nie widział i nie słyszał. Też tak będę musiał zacząć jeździć. Nie będę się składał w wiraż, tylko jechał prosto - widocznie tak trzeba - dodał.
Mimo starcia z Balińskim, Suchecki nawet nie myślał o tym, żeby położyć motocykl na tor. - Nigdy się celowo nie przewracam, po co? Jeszcze ktoś mnie z tyłu przejedzie. Uważam, że sędzia powinien reagować w momencie, gdy ktoś fauluje, a nie gdy już ktoś leży połamany. To jest bez sensu - podsumował zażenowany żużlowiec Lotosu Wybrzeże Gdańsk.
Teraz gdańszczan czeka arcyważny wyjazd do Częstochowy. - Trzeba wykluczyć wszystkie błędy, a moich było w ostatnim meczu sporo. Później nastawić motocykle i jechać - stwierdził wprost Zbigniew Suchecki, który dawno nie jeździł na tamtym owalu. - Ja ostatni raz na tym torze jechałem chyba w 2007 roku podczas finału par. W Gdańsku też ostatni raz jeździłem dawno. Tydzień po tygodniu może jednak iść w zupełnie różny sposób i nie ma co na to patrzeć - zakończył.
Zbigniew Suchecki: Też nie będę się składał w wiraż, tylko jechał prosto
Zbigniew Suchecki nie jest zadowolony ze swojego występu w meczu z Unią Leszno. Zawodnik Lotosu Wybrzeże jest też zbulwersowany zachowaniem Damiana Balińskiego.
Źródło artykułu:
Śledziki lecą z medalikami w otchłań.
1.Fatalny tor
2.Baliński
3.Batchelor
4.Dworakowski