- Powiem szczerze, że jeśli jeździ się kilka razy w tygodniu, to nie wybiega się daleko naprzód. Ja ze swojej strony do każdego meczu staram się podchodzić tak samo - czyli maksymalnie skoncentrowany i chcę pojechać na 100 procent swoich umiejętności. Ale co ja gadam. Przecież siebie nie oszukam. Wiadomo, że derby to są derby. To inne mecze niż wszystkie. Cała drużyna będzie bardzo chciała wygrać. Dla kibiców z Torunia i Bydgoszczy to święto i tylko należy się cieszyć, że takie mecze są. Dlatego nikt kolegom z drugiej drużyny nie życzy źle. Bo kiedy dwa zespoły są w czubie tabeli, to emocje się jeszcze większe, a stawka rośnie - stwierdził "Buczek" w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej Toruń.
Wychowanek grudziądzkiego klubu przed sezonem powrócił do ścigania w najwyższej klasie rozgrywkowej i jest silnym punktem swojej drużyny. - Jestem ambitny i wróciłem do ścigania w Enea Ekstralidze nie po to, aby być tylko dostarczycielem punktów dla rywali. Czuje się bardzo dobrze, do tego sprzęt nie zawodzi, to i wyniki są. Do sezonu przygotowywałem się bardzo solidnie. Do tego udane zawody podczas Drużynowego Pucharu Świata w Malilli dodały mi sporo pewności siebie. To pomaga i przekłada się na jazdę w innych zawodach. Skoro poradziłem sobie w rywalizacji z najlepszymi na świecie, to dlaczego mam także sobie nie dać rady w naszej lidze? - powiedział Krzysztof Buczkowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń