Po spadku do II ligi w pierwszej stolicy Polski postarano się o wzmocnienia. Jedną z nowych twarzy w zespole jest Sławomir Musielak. Wychowanek Unii Leszno od dłuższego czasu postrzegany jest jako wielki talent i po kilku groźnych kontuzjach, na drugoligowym froncie 18-latek miał pokazać pełnię swoich umiejętności. Musielak od początku sezonu z reguły nie zawodzi oczekiwań kibiców i jak twierdzi, jest zadowolony z przenosin do gnieźnieńskiego klubu. - Jestem jak najbardziej zadowolony. Doszły mi nowe starty. W każdą niedzielę startuję w lidze, do tego zawody młodzieżowe w Lesznie. Atmosfera w zespole także dopisuje. Działacze są bardzo w porządku, o kibicach można powiedzieć to samo - mówi.
Po tragedii, jaka miała miejsce na Ukrainie, sytuacja w Gnieźnie wróciła już do normalności. Dzięki pomocy sponsorów, która płynęła z wielu stron, a także ludzi dobrego serca, w klubie w ekspresowym tempie odbudowano park maszyn i zespół bez przeszkód może stanąć do walki w rozgrywkach ligowych. Na sprzęt nie może narzekać również Sławomir Musielak. - Można powiedzieć, że jest już wszystko w porządku. Mam dwa kompletne motocykle, jeden zupełnie nowy. Klub zapłacił już za te motocykle i nie ma jakichkolwiek zaległości - mówi wychowanek Byków.
Mimo to o tragedii, jaka rozegrała się za naszą wschodnią granicą, w pierwszej stolicy Polski trudno zapomnieć. Cała sytuacja pozostawiła swój ślad w psychice zawodników. - Każdy pamięta o tej tragedii. Można powiedzieć, że cały czas w nas to siedzi. Jedziemy z drugiej pozycji i w play-offach będziemy na pewno walczyć o pierwsze miejsce na koniec sezonu. Przed nami trudne spotkania, chociażby wyjazd do Miszkolca. Do naszego zespołu dołączył Krzysztof Stojanowski, może nam pomoże. Będziemy walczyć - zapewnia jeden z liderów w talii trenera Tomasza Fajfera.
Mimo wielkich apetytów gnieźnianie dopiero z drugiej lokaty przystąpią do fazy play-off. To efekt dwóch minimalnych porażek w Równem i Krośnie. Zdaniem Sławomira Musielaka najbardziej boli porażka w starciu z "Wilkami", które zamykają tabelę drugiej ligi. Według leszczynianina na porażkę złożyło się kilka czynników, w tym wypadek i kontuzja Dawida Cieślewicza. - Od razu w czwartym biegu zawodnik z Krosna skasował praktycznie naszego lidera, Dawida Cieślewicza. Później próbowaliśmy odrobić straty, ale nie udało się. Przegraliśmy dość sensacyjnie, bo zespół z Krosna plasuje się na końcu tabeli - kończy 18-latek.