Tomasz Gapiński dla SportoweFakty.pl: Potrzebowałem takiego meczu, żeby uwierzyć w siebie

Tomasz Gapiński nieudanie zaczął spotkanie z PGE Marmą. Jednak były to złe dobrego początki i ostatecznie kapitan Polonii walnie przyczynił się do zwycięstwa swojego zespołu.

- Zawsze pozostaje jakiś niedosyt. Z drugiej strony jednak cieszmy się z tego, co jest. Rzeszów to naprawdę dobry rywal. Jeśli chodzi o mnie, to wiadomo jak to ostatnio bywało. Tym razem było już trochę lepiej. Co prawda dwa pierwsze biegi kompletnie nieudane, ale końcówka była taka, jaka powinna być od początku sezonu. Oby mniej tych upadków, bo one mnie stopują i potem ciężko mi wrócić do optymalnej formy. Długo nie jeździłem i to też było widać. Mogę powiedzieć, iż jestem zadowolony w 75 procentach. W ostatnim starcie bowiem popełniłem błąd, wygrywając start wyjechałem po prostu za szeroko i Rafał wskoczył przy krawężniku. Goniłem go, ale nie udało się - przyznał Tomasz Gapiński w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

"Gapa" często mecze w Bydgoszczy słabo zaczyna, by później jechać już na swoim poziomie. - Głowa jeszcze do końca "nie działa". Po tych upadkach musiałem wyleczyć wszystkie kontuzje i odpuściłem kilka startów, na przykład w Szwecji. Teraz jest już OK. Potrzebowałem takiego meczu, jak ten piątkowy, żeby po prostu uwierzyć w siebie i przełamać pewną niemoc i blokadę. Wygrywałem w tym spotkaniu starty, nawet w tym pierwszym biegu, tylko po prostu przymykałem gaz na wejściu w łuk. Oby było lepiej, ja ze swojej strony zrobię wszystko, by się poprawić.

Przed Polonią dwa bardzo ważne pojedynki. W niedzielę bydgoszczanie jadą do Tarnowa, dwa dni później zaś odbędą się przełożone derby Pomorza. - Szkoda, że nie zabraliśmy rzeszowianom bonusa. Gdybyśmy go mieli, to przy wygranej z Unibaksem byłaby realna szansa na play offy. Oczywiście ona nadal jest, jeszcze parę potyczek przecież przed nami. Wszystko może się zdarzyć. Trzeba się przygotować tak jak na mecz piątkowy i jechać na maksa o trzy punkty.

W Tarnowie żużlowców z grodu nad Brdą czeka arcytrudne zadanie. Nikt bowiem nie wygrał jeszcze w tym sezonie na tym torze. - [i]Szansa zawsze jest. Pamiętam takie spotkanie, chyba w 2005 roku, jeździłem wówczas jeszcze we Wrocławiu. Jechaliśmy zawody o złoto praktycznie młodzieżowym składem i omal tego tytułu nie zdobyliśmy. Za rywali mieliśmy wówczas Golloba, czy Rickardssona. Przegraliśmy różnicą dwóch oczek. Wszystko jest możliwe i tak samo będzie w niedzielę. Oni mogą nas zlekceważyć, a my możemy zawalczyć. Kto wie co się wydarzy, jak się ułoży ten pojedynek. Czy będzie czwórka? Bardzo bym chciał, tak jak wszyscy w drużynie zresztą. Trzeba przełknąć stratę tego jednego punktu z PGE Marmą, choć naprawdę szkoda. Ale j. Każdy z nas popełnił jakieś błędy i trochę nam zabrakło. Płakać nie będziemy, trzeba próbować dalej.

[/i]

 

Źródło artykułu: