Michał Kowalski: Przegraliście w Bydgoszczy różnicą prawie 30 punktów…
Piotr Świderski: Nie jesteśmy oczywiście zadowoleni, bo być nie możemy. Co tu komentować, gospodarze byli naprawdę bardzo dobrze dysponowani. Największe znaczenie miał ich wyrównany skład, nikt właściwie tam nie zawiódł. Nic więcej mówić chyba nie trzeba.
Ty słabo zacząłeś zawody, ale później rozkręcałeś się i byłeś w stanie nawet wygrywać biegi.
- Może występ nie najgorszy, ale do dobrych na pewno go nie zaliczę. Dobre to były pojedyncze wyścigi w moim wykonaniu. Cóż powiedzieć, w dalszym ciągu mam po prostu brak jazdy. Odjechałem za mało wyścigów w lidze i to odbija się teraz na moich wynikach. Zbyt późno dopasowuję motocykl i znajduję właściwe ustawienia.
W meczu z Polonią w waszej drużynie był jeden podstawowy problem - sposób rozwiązywania pierwszego łuku. Nieźle startowaliście, ale gospodarze szybko was wyprzedzali.
- To tak naprawdę tylko tak wyglądało. Trzeba było mieć świetnie dopasowany sprzęt. Jeśli tego nie było, to gospodarze po prostu nas mijali. Dobrze przejechaliśmy powiedzmy pierwsze 30 metrów, a później już byliśmy z tyłu. Tak więc ustawienie motocykli naprawdę miało znaczenie.
Z twoją nogą chyba nadal nie jest dobrze. Było widać, że utykałeś i miałeś pewne problemy przed zawodami.
- Staram się nawet o tym nie myśleć szczerze mówiąc. Jest na tyle dobrze, że mogę jeździć. Koncentruję się na startach i na walce z przeciwnikami, a nie na moim urazie.
Ale musisz przyznać, że rehabilitacja zajęła więcej czasu niż przewidywałeś…
- Niestety tak. Kontuzja była bardzo poważna, znacznie cięższa, niż sugerowały to pierwsze diagnozy. Przede wszystkim jej leczenie było długotrwałe. Rehabilitacja się przeciągnęła i tak to już wyszło, nic na to nie poradzimy.
Twoja kontuzja nie jest jedyną w waszym zespole. To chyba jeden z głównych czynników słabej postawy Lotosu Wybrzeże w tym sezonie.
- Przed rozpoczęciem sezonu w wywiadach i na konferencjach mówiłem, że najważniejsze, by omijały nas kontuzje. Chciałem, abyśmy mogli cały sezon odjechać w pełnym, najmocniejszym składzie. A przynajmniej większość tego sezonu. To jest największa bolączka i niestety naszą drużynę właśnie to dotknęło. Co chwilę jakiś nowy uraz. Przecież my naprawdę nie mamy złego składu. Wynik mógłby być znacznie lepszy, gdybyśmy mogli dysponować zestawieniem, jakie zbudowaliśmy przed rozpoczęciem rozgrywek. Co zrobić, walczymy dalej o każdy punkt.
Ty sam dołączyłeś do drużyny w połowie rozgrywek. Uznasz sezon po prostu za nieudany, czy wręcz za stracony?
- Sezon się jeszcze nie skończył. Ja tak naprawdę dopiero go zacząłem i nie ma sensu, bym go na razie podsumowywał. Wszystko się nadal toczy, a przed nami bardzo ważne mecze. Skupiam się na przygotowaniu do tych spotkań, a nie na ocenianiu, czy tym bardziej spisywaniu na straty.
Najprawdopodobniej jednak czeka was walka w barażach. Masz jakiegoś rywala, z którym chciałbyś się zmierzyć w tych decydujących meczach?
- Tak jak powiedziałem, sezon jeszcze się nie skończył. Do baraży daleko, mamy inne spotkania ligowe i w nich na pewno zrobimy wszystko, aby wypaść jak najlepiej.
Przed wami mecz u siebie z Unibaksem Toruń, a następnie wyjazd do Rzeszowa. Zapowiadają się dwa bardzo ciężkie spotkania.
- To jest ENEA Ekstraliga, tu nie ma łatwych rywali. Niemniej jednak my zawsze staramy się wygrać i w tych dwóch potyczkach na pewno nie będzie inaczej. Szansa jest, więc trzeba próbować zwyciężyć.