W Cardiff Antonio Lindbaeck udowodnił, że wygrana przed dwoma tygodniami w Terenzano wcale nie była dziełem przypadku. "Toninho" jest ostatnio naprawdę w świetnej formie. Na Millennium Stadium ponownie wszedł do wielkiego finału, gdzie wyprzedził swojego rodaka Fredrika Lindgrena i drugi raz z rzędu stanął na podium. - To wspaniałe uczucie ścigać się na tak pięknym stadionie, a co dopiero stać na podium w takiej atmosferze - podkreślał żużlowiec.
Lindbaeck - poza turniejem w Auckland - jeździł do niedawna w Grand Prix 2012 bardzo przeciętnie. Ostatnio jednak forma Szweda wyraźnie zwyżkuje. - Faktycznie, wszystko idzie w dobrą stronę. Przede mną jeszcze trzy turnieje, a strata do Andreasa Jonssona to tylko 2 punkty. Jestem bliski zrealizowania celu, jakim jest miejsce w czołowej ósemce cyklu - podkreśla Szwed z brazylijskimi korzeniami.
Żużlowiec, który przecież niedawno kończył karierę, ale na szczęście dla niego i jego kibiców, wrócił do speedway'a, czuje ostatnio wielką radość z jazdy. - Chciałbym stale podnosić swoje umiejętności i nadal ścigać się w Grand Prix. To mój cel. Żużel daje mi ogromną frajdę i cieszę się tym, że wróciłem do sportu - dodaje "Toninho".
Antonio Lindbaeck ma dwie drogi awansu do przyszłorocznego Grand Prix. 29 września w Gorican weźmie udział w Grand Prix Challenge, a po ostatnich świetnych dwóch turniejach awansował na dziewiąte miejsce w klasyfikacji przejściowej. Ma 74 punkty, a od TOP-8 dzielą go tylko 2 "oczka". Ósmą lokatę zajmuje Andreas Jonsson, który w tym sezonie jeździ znacznie gorzej niż w poprzednim roku, gdy sięgał po tytuł wicemistrza świata.