Krystian Pieszczek (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Ten mecz był do wygrania. Potraciliśmy sporo punktów na trasie, popełniając trochę błędów, przez co nie udało się zwyciężyć. Sam straciłem cztery punkty, no ale cóż, taki jest żużel. Tor był przygotowany bardzo dobrze; przed meczem spodziewaliśmy się, że będzie bardzo przyczepnie, a co ciekawe pod koniec zawodów zrobiło się twardo. Teraz przed nami baraże, które musimy wygrać. Nieważne z kim byśmy w nich jechali, interesuje nas tylko i wyłącznie zwycięstwo w nich i zachowanie ekstraligi dla Gdańska.
Piotr Świderski (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Trudno cieszyć się z takiego wyniku, bo wiemy, że rzeszowianie byli mocno osłabieni. O mojej kontuzji staram się nie myśleć. Skupiam się na swoim motocyklu, dopasowaniu go do wymagań torowych, na moich rywalach czy jeździe. To nie jest jeszcze ta forma, którą prezentowałem w poprzednim sezonie, ale straciłem dużo czasu i jazdy na powrót do zdrowia. Dzisiejszy występ nie zaliczę do najgorszych, aczkolwiek zawsze może być lepiej. Nie osiadam na laurach i staram się z całych sił jak najlepiej zapunktować. Pracujemy, by w barażach było już bardzo dobrze.
Rafał Okoniewski (PGE Marma Rzeszów): Delikatnie nam zabrakło, a udałoby się wygrać, mimo takich osłabień jakie mieliśmy. Tak prawdę mówiąc to w ostatnim biegu, w którym prowadziłem coś niedobrego działo się z moim motocyklem i nie wiem czy byłbym w stanie dojechać na pierwszym miejscu. W powtórce tego biegu totalna klapa. Nie wyjechałem ze startu, motocykl zaczął drżeć i bałem się, że zaraz coś się w nim urwie. Słabł z każdym metrem. Pierwsze cztery biegi były w moim wykonaniu bardzo dobre, gorzej jeśli chodzi o ostatnie dwa. Zapewne gdyby był z nami Jason Crump i Joonas Kylmaekorpi to wynik byłby inny. No cóż, szkoda, że nie udało się wygrać, bo było blisko.
Dariusz Śledź (trener PGE Marmy Rzeszów): Tak naprawdę nie wyglądało to tak całkiem źle. Ciężko wygrać mecz w czterech, a było bardzo blisko. Niestety brak Jasona Crumpa i Joonasa Kylmaekorpiego był widoczny, musieliśmy łatać juniorami i zastępstwem zawodnika. Gdyby nie upadek Maćka Kuciapy w ostatnim biegu, wtedy zapewne udałoby się wygrać, bo Rafał (Okoniewski dop. red.) prowadził. Ciężko jednak mieć pretensje do Maćka, bo bardzo chciał wygrać po raz drugi z Nickim Pedersenem, ale niestety się nie udało, natomiast patrząc na całe spotkanie, pojechał bardzo dobrze. Coś mamy w tym roku sporego pecha - pomijając kontuzje, mamy dodatkowo defekty czy upadki na punktowanych pozycjach. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale cóż - taki jest ten sport.