W miniona sobotę Szwed stanął na najniższym stopniu podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff. Był to dla niego drugi finał z rzędu, po wygranej w Terenzano. - Jetem zadowolony - przyznał zawodnik. - Karta w końcu się odwróciła. Dzięki pomocy Ryszarda zaczęliśmy "istnieć" w Grand Prix i to jest najistotniejsze. Mam dobry sprzęt, który spisuje się dobrze na różnych obiektach. Wielka w tym zasługa tunera z Ostrowa, bez jego pomocy nie byłoby to możliwe. Bardo mu za to chciałem podziękować - dodał zawodnik, który świetnie punktuje również w Szwecji, a od niedawna jest nowym rekordzistą toru w Gnieźnie.
Na Millenium Stadium Lindbaeck znalazł się w finale po pasjonującym pojedynku z Tomaszem Gollobem. Co ciekawe, tuż po biegu Szwed był przekonany, że odpadł z dalszej rywalizacji. - W pojedynkach z Tomkiem zawsze muszę się napocić. Tak było w Auckland, Terenzano i w Cardiff. Wszędzie tam stoczyłem z nim wielką walkę. O tym, że wygrałem, dowiedziałem się dopiero oglądając powtórkę w parku maszyn.
W finałowej gonitwie zwyciężył Chris Holder. Zarówno "Crispy", jak i "Toninho" świetnie wystartowali, jednak Australijczyk wykorzystał fakt, że znajdował się bliżej krawężnika. - Zabrakło mi pół motocykla, żeby założyć Chrisa - ocenił Lindbaeck. - On później zrobił to, co zrobiłbym ja - wywiózł mnie i pojechał najlepszą ścieżką. Najważniejsze, że drugi raz byłem w finale i końcówka sezonu układa się po myśli mojej i całego teamu.
Tegoroczna przygoda z Cardiff zaczęła się dla Szweda nieco pechowo. W piątek utknął on bowiem w korku i nie zdążył na oficjalny trening, przez co przystępował do zawodów niejako z marszu. Nie przeszkodziło mu to jednak w osiągnięciu dobrego rezultatu. - Byłem bardzo zdziwiony, że ten tor przez tyle biegów się nie "rozsypał". Poza dosłownie kilkoma koleinami, nawierzchnia, jak na czasowy obiekt, zachowywała się bardzo dobrze. To był chyba najlepiej przygotowany sztuczny obiekt w tym roku - chwalił miejscowy owal zawodnik.
Po dobrych występach "Toninho" traci w klasyfikacji cyklu 2 punkty do bezpiecznego, ósmego miejsca. Utrzymanie się w cyklu stało się zatem bardzo bliskie Kluczem będzie zdobywanie większej ilości punktów niż Andreas Jonsson. - Nie kalkuluję w ten sposób - zaznaczył żużlowiec. - Zawsze jadę na 100 procent możliwości. Jest szansa utrzymania się w ósemce, jednak mnie interesują przede wszystkim wygrane. Przyjeżdżam na zawody, aby zwyciężać, a nie przyjeżdżać do mety drugi - powiedział. Teraz Lindbeck skupia się na czekających go spotkaniach w rundzie finałowej szwedzkiej Elitserien i polskiej I ligi.