Reprezentant Wielkiej Brytanii jechał w zawodach z urazem ramienia, jednak jak przyznaje, kontuzja nie wpłynęła na jego rezultaty. - Odczuwałem niewielki ból po każdym z biegów. Jednak w trakcie wyścigów ten uraz w ogóle mi nie przeszkadzał. Przyznam, że było kilka momentów podczas zawodów, kiedy myślałem o tym ramieniu, ale na pewno nie używam tego jako wymówki - powiedział w rozmowie z speedwaygp.com Scott Nicholls i dodał: - Nie wydaję mi się, żeby ta kontuzja wpłynęła na mój sobotni występ. Ratowałem się masażami, które zdecydowanie pomogły mi w trakcie zawodów - mówi.
"Scotty" niedzielę spędził na odpoczynku po sobotniej rundzie Grand Prix. - W niedzielę nie miałem meczu ligowego w Polsce, więc było to dla mnie dogodne. Mogłem w pełni odpocząć po rundzie w Cardiff. Przede mną oczywiście dwumecz w Elite League z ekipą z Peterborough, ale jestem dobrej myśli i liczę, że wszystko z moim zdrowiem będzie OK. Sobota była wymagająca, ale udało nam się jakoś przez nią przejść - dodaje doświadczony żużlowiec.
Jeździec Startu Gniezno awansowałby do półfinału gdyby nie przerwanie biegu 12., w którym prowadził przed Tomaszem Gollobem i Emilem Sajfutdinowem. Niestety na jednym z łuków swojego motocykla nie opanował Australijczyk Jason Crump i gonitwa musiała zostać powtórzona. W powtórce Nicholls już tak świetnie nie wystartował i do mety przyjechał dopiero na trzeciej pozycji. - Zawsze rozczarowujący jest słaby występ w powtórce biegu. W pierwszej odsłonie czułem się bardzo dobrze. Przypuszczam, że tylko i wyłącznie zabrakło mi szczęścia. Prowadziłem w biegu dwunastym, ale sędzia zawodów nakazał powtórzenie tego wyścigu. Niestety pogubiłem w nim ważne punkty, a gdyby nie został on powtórzony, to jechałbym w półfinale. Byłem w gazie, czułem się szybki, ale co z tego, niestety się nie udało - zakończył Brytyjczyk.