Prowadzimy giełdę nazwisk - druga część rozmowy z prezesem Włókniarza, Pawłem Mizgalskim

Zawodnicy Dospelu Włókniarza Częstochowa po zwycięstwie nad Unią Leszno zagwarantowali sobie utrzymanie w ENEA Ekstralidze. O przyszłości klubu w drugiej części opowiada Paweł Mizgalski.

Adrian Heluszka, Mateusz Makuch: Wiadomo, że o zawodnikach z zewnątrz, których widzielibyście w drużynie na przyszły sezon i tak jeszcze nie możemy mówić, dlatego spytam o tych, którzy są obecnie. Kto z obecnego składu może liczyć na angaż na przyszły rok?

Paweł Mizgalski: Najpierw musimy usiąść z chłopakami i ich zapytać, kto ma ochotę zostać we Włókniarzu, a kto myśli o zmianie barw klubowych. Taka deklaracja ze strony zawodników musi się najpierw pojawić. Później musimy wiedzieć, na czym stoimy, jeśli chodzi o regulaminy: finansowy i organizacyjny. Niby wszystko jest ustalone, ale też nie do końca wiemy, jak to wszystko będzie wyglądało. Wygasa umowa spółki Ekstraliga z PZM na zarządzanie rozgrywkami. Być może pojawi się nowy operator, wtedy regulaminy musiałyby być uchwalone na nowo. Nie wiemy do końca na czym stoimy.

Za wcześnie, aby o tym mówić?

- Wydaje mi się, że tak. Siądziemy z chłopakami, podziękujemy im za ten sezon oraz zaprosimy do współpracy w roku następnym. Musimy też porozmawiać z Jarkiem Dymkiem i Sławkiem Drabikiem, jak oni widzą skład na przyszły sezon. Gdzie są ich zdaniem słabe punkty, bo to oni ponoszą odpowiedzialność za wynik drużyny.

Czyli sztab szkoleniowy miałby pozostać bez zmian?

- Zobaczymy, jak to się ułoży. Ja chcę poznać ich koncepcję składu, a czy dojdzie do jakiś roszad na polu szkoleniowym to z tym musimy poczekać do zakończenia rundy play-off.

Na pewno jednak jakieś wizje już są.

- Nie ukrywam jednak, że prowadzimy giełdę nazwisk i niektórych zawodników chcielibyśmy mieć w Częstochowie. Mogę powiedzieć, że to co na pewno się stanie, to olbrzymi postęp organizacyjny. Chcemy mieć w Częstochowie takich juniorów, jakich ma Unia Leszno. Chcemy w nich zainwestować. W zasadzie już to zrobiliśmy pod koniec rozgrywek. Hubert Łęgowik ma swojego indywidualnego sponsora i dwa nowe silniki. Rafał Malczewski również dostał silnik od klubu. Chcielibyśmy zatrudnić trzech nowych mechaników. Jeden do pomocy Andrzejowi Puczyńskiemu do pracy z juniorami. Pozostali pracowaliby podczas meczów ligowych. Pomysłów jest wiele i zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy walczyć o play-offy.

To był ciężki sezon nie tylko pod względem sportowym dla klubu, ale i organizacyjnym. Sam pan wspomniał, że wiele nowych twarzy pojawiło się w klubie. Dla pana bycie prezesem, to także nowa rola. Łatwo nie było?

- Mam trzydzieści trzy lata, a teraz czuje się jakbym był o dziesięć lat starszy. Miałem tylko nadzieję, że ten trzydziesty trzeci rok jakoś przeżyję. Wiele wskazuje na to, że chyba się uda. Zebrałem mnóstwo bardzo cennych doświadczeń. Nie tylko żużlowych, ale i takich w sferze kontaktów międzyludzkich. Przyznam szczerze, że troszeczkę zawiodłem się na ludziach. Mam tu na myśli to, co się dzieje w całym żużlu, ale i wśród czasem kibiców i sponsorów. To olbrzymia nauczka, a zdobyte przez nas doświadczenia powinny owocować w kolejnych latach.

W grudniu 2011 doszło do zmian w akcjonariacie klubu. Później nastąpiła też zmiana prezesa, pan na tym stanowisku pojawił się w marcu. Przez ostatnie lata kibice Włókniarza i sam klub do samego końca rozliczenia z całej działalności w sezonie drżał o swój byt. Myśli pan, że obecny akcjonariat i władze zapewniają stabilizację i spokój? Żeby jedynym zmartwieniem kibiców było to, kto pojedzie w barwach drużyny, a nie, czy ona w ogóle przystąpi do rozgrywek.

- Zdecydowanie tak. Nie ma takiej możliwości, aby drużyna nie wystąpiła w przyszłorocznych rozgrywkach. Na pewno wszelkie zobowiązania finansowe wobec zawodników, które warunkują uzyskanie licencji na kolejny sezon zostaną rozwiązane w najbliższych tygodniach. Nie będzie z naszej strony czekania do dnia zakończenia procesu licencyjnego. My chcemy zamknąć ten sezon jak najszybciej i tak jak pan słusznie zauważył, budować drużynę na kolejny rok. Być może niebawem odbędzie się konferencja prasowa, na której będziemy mogli powiedzieć więcej na temat finansów klubu. Jak one wyglądały w tym roku i jak od tej strony został on zamknięty, i jak to będzie wyglądać w przyszłości. Natomiast ja mam takie zapewnienia od firmy K.J.G. Company i pana Artura Sukiennika, że na pewno zostają z nami. Oni są gwarantem stabilności finansowej. Mamy również zapewnienia od kilku sponsorów, którzy byli z nami w tym roku i chcą z nami zostać. Mam tutaj na myśli firmy Dospel, Coneco, Dreier. To są sponsorzy, którzy byli z nami na dobre i na złe, i z nami zostają. Mamy też sygnały od firm, które chciałyby we Włókniarzu się pojawić i dzięki Włókniarzowi swoją markę budować. To, co działo się w niedzielę, czyli emocje na torze, wspaniały doping, które udzielały się całej Polsce dzięki relacji Telewizji Polskiej, sprawiają, że ten sport jest atrakcyjny marketingowo. Jesteśmy przekonani, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej niż w tym.

Emocje w ligowym wydaniu w Częstochowie już za nami, ale chyba sezon się jeszcze na tym torze nie kończy. Planujecie organizację jakiś turniejów?

- Nadal nie został rozegrany Memoriał Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego, który odbywał się regularnie w Częstochowie. Będziemy rozmawiać z włodarzami Stowarzyszenia, kiedy ewentualnie będzie można odjechać te zawody. Była mowa o turnieju pożegnalnym Sławka Drabika, ale bardzo odkłada to w czasie. Chyba ciężko pogodzić mu się z tym, że w zawodach ligowych na motorze żużlowym mógłby już nie usiąść. Wiem, że planuje zrobić coś podobnego zimą, a my możemy zastanowimy się nad takim turniejem w przyszłym roku. Nie chcieliśmy też wchodzić w paradę z terminami klubowi z Rzeszowa, który planuje rozegrać Memoriał Lee Richardsona. Na pewno tam się pojawimy, bo mamy pewne pieniążki zebrane w Częstochowie i chcemy to wsparcie przekazać osobiście Emmie Richardson. Być może jakieś zawody memoriałowe w tym roku w Częstochowie się jeszcze odbędą.

Źródło artykułu: