Mecz pomiędzy Kolejarzami z Opola i Rawicza odbył się 19 sierpnia w ramach półfinału II ligi. Rawiczanie zwyciężyli 52:36 i zapewnili sobie awans do następnej rundy. Spotkanie rozpoczęło się jednak z opóźnieniem, ponieważ goście zgłaszali zastrzeżenia do przygotowania nawierzchni. Ich pogląd podzielał sędzia, nakazując gospodarzom kosmetykę toru. Zdaniem opolan w momencie początku pierwszego wyścigu w dalszym ciągu nie nadawał się on do jazdy.
Działacze opolskiego klubu wysłali skargę do GKSŻ-u, która stwierdziła, iż tor był nieregulaminowy i nałożyła na Kolejarza Rawicz karę 20 tysięcy złotych. To zdaniem Jerzego Drozda zbyt łagodny wymiar. - Sytuacja z rawickim torem powtarza się nie po raz pierwszy - komentuje prezes Kolejarza Opole. - Ciągle są z nim problemy. To nie tylko moja opinia, ale także włodarzy z innych ośrodków. Nałożono najmniejszą z przewidzianych kar za niewłaściwą nawierzchnię, co może nie odstraszać przed podobnymi działaniami w przyszłości. Decyzję jednak akceptujemy, mimo że komisja powinna moim zdaniem użyć ostrzejszych środków.
Wciąż toczy się sprawa rzekomego pobicia dwóch opolskich żużlowców: Krzysztofa Pecyny i Rafała Flegera. Nie wiadomo, czy i w jaki sposób GKSŻ ukarze klub z Rawicza. - Spokojnie czekamy na rozwój wydarzeń i nie zamierzamy wywierać żadnego nacisku - mówi prezes Drozd. - Wierzę, że orzeczenie będzie sprawiedliwe. Swoją opinię już wyraziłem i nie chcę jej powtarzać. Ale skoro w innych dyscyplinach można karać zawodników dożywotnią dyskwalifikacją, to dlaczego w żużlu mamy przyzwalać na naruszenie czyjejś nietykalności? Trzeba potępiać takie zachowania, do jakich doszło w Rawiczu.