Policja rozstrzygnie spór "Kolejarzy"?

Nadal nie cichną echa spotkania pomiędzy Kolejarzami z Rawicza i Opola. Wszystko wskazuje na to, że GKSŻ zda się – przynajmniej w kwestii rękoczynów - na ustalenia policji.

Przypomnijmy, że w meczu pomiędzy Kolejarzem Rawicz, a Kolejarzem Opole doszło do kilku incydentów. Główna Komisja Sportu Żużlowego wszczęła postępowanie dyscyplinarne w sprawie przygotowania toru. Na rawicki klub nałożono karę 20 tysięcy złotych za to, że na godzinę przed rozpoczęciem spotkania tor nie był zgodny z regulaminem. Jakie będą dalsze kroki w tym zakresie? – Decyzję wydano w trybie uproszczonym. Klub z Rawicza złożył sprzeciw od tej decyzji. Gospodarze meczu nie kwestionują tego, że tor był nieregulaminowy w chwili odbioru przez sędziego. Wskazują jednak, że dzień wcześniej były rozgrywane na nim inne zawody i było mało czas na przeprowadzenie wszystkich prac. Drużyna z Opola zgłaszała również skargi co do stanu toru w czasie meczu. W tego typu sytuacjach zawsze oprócz oceny przez GKSŻ przekazujemy również materiał audiowizualny do członków paneli GKSŻ i do współpracujących z nami ekspertów z prośbą o opinię. W tym przypadku swoją opinię wyrazili Marek Cieślak, Rafał Dobrucki, Leszek Demski i Marek Wojaczek. Z ocen, które do tej pory otrzymaliśmy wynika, że tor w czasie meczu nie był najlepszy (sędzia zawodów ocenił go trafnie na dostateczny), stan toru raczej na pewno nie miał wpływu na upadki. Były to błędy zawodników. Na ten moment mogę powiedzieć, że w mojej ocenie zarzuty drużyny z Opola co do stanu toru podczas meczu są pewną przesadą. Kara została nałożona na klub z Rawicza zgodnie z regulaminem, bo na godzinę przed meczem tor nie nadawał się do jazdy. Prace na torze spowodowały jednak, że tor w momencie rozpoczęcia meczu był regulaminowy i dlatego to spotkanie mogło się odbyć – powiedział dla SportoweFakty.pl Łukasz Szmit.

Członek Głównej Komisji Sportu Żużlowego wyjaśnił, że jednym z elementów prowadzonych postępowań jest sprawa pojawienia się na wieżyczce sędziowskiej zawodnika Szymona Kiełbasy. Czy zawodnik z Rawicza będzie ukarany? – Z tego co ustaliliśmy, Szymon Kiełbasa był na wieżyczce i przy otwartych drzwiach prowadził rozmowy z sędzią. Pojawił się tam również prezes Kolejarza Dariusz Cieślak, który odciągnął zawodnika. Mimo wszystko uważamy, że ten incydent nie powinien mieć miejsca i klub z Rawicza winien ponieść konsekwencje – dodał Szmit (za wizyty na wieżyczce sędziowskiej osób nieuprawnionych ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną klub).

GKSŻ największe problemy będzie miała jednak ze sprawą domniemanego pobicia zawodnika Kolejarza Opole – Krzysztofa Pecyny. – Mamy twardy orzech do zgryzienia. W tej konkretnej sprawie mamy całkowicie sprzeczne informacje i zeznania. Ze wstępnych ustaleń wynika, że zdarzenie miało miejsce ok. półtorej godziny przed zawodami, w szatni, która znajduje się na terenie budynku klubowego poza parkiem maszyn . Nie ma bezpośrednich świadków zajścia. Pojawia się szereg wątpliwości. Dla przykładu Krzysztof Pecyna wypowiada się najpierw, że to nie brat Piotra Dyma jest sprawcą, później twierdził odmiennie. Obdukcja lekarska została wykonana dopiero w poniedziałek przez jednego z pilskich lekarzy, a w czasie zawodów zawodnik chyba dwa razy leżał na torze. Mamy już sporo materiałów i obszerne wyjaśnienia sędziego. Odbyło się już jedno posiedzenie dyscyplinarne w tej sprawie. Na pewno GKSŻ zbierze zeznania od wszystkich potencjalnych świadków i jeżeli nie pozwolą one na jednoznaczne wyjaśnienie sprawy, to trzeba będzie czekać na ustalenia policji, która postawiła zarzuty w tej sprawie dwóm mieszkańcom Rawicza. Nie wyobrażam sobie aby ustalenia Policji i GKSŻ mogły by być sprzeczne. Policja ze względu na dobro śledztwa udziela na razie skąpych informacji. Z jednej strony zawodnik nie postąpił dobrze idąc na obdukcję dopiero następnego dnia. Z drugiej strony można to zrozumieć, bo mógł nie zdążyć wrócić na stadion na rozpoczęcie meczu, ale wydaje się również, że mógł ją również zrobić zaraz po zakończeniu spotkania – wyjaśnił Szmit.

Krzysztof Pecyna może również sam zostać ukarany za to, że obraził trenera drużyny gospodarzy. - Wyjaśniamy sprawę "pyskówek" w parkingu i jeżeli ktoś mocno przesadził, to wyciągniemy konsekwencje. Jesteśmy w trakcie zbierania informacji. Według wstępnych ustaleń wynika, że jednak najgorzej zachował się zawodnik Krzysztof Pecyna, który obraził publicznie w obecności między innymi sędziego zawodów trenera Piotra Żyto. Jeżeli to się potwierdzi, to prawdopodobnie spotka go kara.

Opolanie twierdzili także, że po jednym z biegów, w czasie zjeżdżania do parkingu, uderzony został Rafał Fleger. Ta sprawa również będzie ciężka do udowodnienia. Dlaczego? – Na razie nie ma świadków zdarzenia, sędzia nic nie widział, a żaden zapis audiowizualny tego nie zarejestrował. Oskarżana o popełnienie czynu osoba z Rawicza zaprzecza aby zdarzenie miało miejsce. Sędzia Nowak dwukrotnie udał się do parkingu i dopytywał obecne osoby, czy coś widziały zgodnie z jego słowami nikt się nie zgłosił. Mamy oświadczenie lekarza zawodów, który stwierdził, że Fleger został bardzo dokładnie zbadany i nie odniósł żadnych obrażeń, czyli jeżeli sytuacja miała miejsce, to nie było to nic wielkiego (co nie umniejsza szkodliwości tego typu czynów). Jednak jest za wcześnie, aby podejmować decyzję w tej sprawie - musimy zebrać tyle dowodów ile się da. Chciałem podkreślić, że jesteśmy zdeterminowani by wyjaśnić i rozstrzygnąć te sprawy. Ta jest jednym z naszych priorytetów. Zdaje sobie sprawę, że obojętnie jakie zapadną rozstrzygnięcia zawsze jedna ze stron będzie bardzo niezadowolona. Dlatego jeśli będzie zgoda obu stron to GKSŻ zastanowi się czy nie ujawnić całego materiału dowodowego. Niech kibice sami ocenią zachowania działaczy i zawodników i trafność zapadłych w sprawie rozstrzygnięć - wyjaśnił Szmit.

Chciałem dodać, że niestety to nie jedyna tego typu sprawa w 2012 roku. Trochę szkoda, że GKSŻ zamiast przygotowywać regulaminy na rok 2013 i przygotowywać reformę rozgrywek przeradza się ostatnio w taką trochę instytucję dochodzeniowo – śledczą. W tym roku prowadziliśmy już kilkadziesiąt różnych spraw – a zapewniam, że każda z nich pochłania wiele godzin czasu, który można by było lepiej wykorzystać. Sprawy dyscyplinarne to jednak nasz obowiązek i musimy się z niego wywiązywać – zakończył Łukasz Szmit

Źródło artykułu: