Facetów poznaje się po tym, jak kończą - rozmowa z Piotrem Żyto, trenerem Kolejarza Rawicz

Piotr Żyto ma powody do zadowolenia. Jego podopieczni są już jedną nogą w pierwszej lidze. W rozmowie z naszym portalem opowiada między innymi o tym, jak zbudował dobrą atmosferę w zespole.

Jarosław Handke: Zacznę od gratulacji. Takiego pogromu drużyny z Rybnika pan się chyba nie spodziewał. 
Piotr Żyto:

Dziękuję. Rybnik przywiózł dziś ze sobą wszystko to, co ma najlepsze, bo przyjechał Jensen, zakontraktowali Doyle'a, był Thoernblom, który bardzo dobrze ostatnio w Szwecji pojechał. Myślę, że każdy nieco obawiał się tego meczu z takimi zawodnikami po stronie rywala. Nasi zawodnicy pokazali jednak, że potrafią jechać. Tor był taki sam, jak na meczu z Opolem. Rybniczanie nie płakali, umieli przegrać, podeszli po zawodach, podali rękę, pogratulowali. I to jest klasa. Klasę widać właśnie w takich momentach, kiedy się przegrywa.

W kontekście rewanżu zaliczka punktowa wydaje się być ogromna.

- Za tydzień jedziemy na rewanż do Rybnika i uczulam chłopaków, żeby się nie rozprężali, bo te 29 punktów trzeba przecież jeszcze zdobyć. Pojedziemy do Rybnika, tam się spasuje Jensen, Thornbloem, pojedzie dobrze Jacek Rempała, Roman Chromik i będzie ciężko. Jesteśmy co prawda bliżej awansu, ale mamy wciąż 50 procent szans na to i w Rybniku musimy potwierdzić, że na niego zasługujemy.

Piotr Dym twierdzi, że kluczem do sukcesu jest atmosfera w drużynie oraz handicap własnego toru. Jak udało się połączyć te elementy?

- Od meczu z Piłą tor pasuje wszystkim zawodnikom. Mamy cały czas ten sam tor, nasi zawodnicy czują się na nim bardzo dobrze, nie robimy go pod przeciwnika. Jedni, którzy przyjeżdżają na ten tor, płaczą, inni - nie. Nasi zawodnicy czują się dobrze na tym torze, potrafią na nim ładnie zaatakować, czego przykładem było w meczu z Rybnikiem kilka akcji w pierwszym łuku po przegranym starcie. To daje wynik. Atmosfera jest naprawdę fajna. Dążyłem do tego, żeby zawodnicy jeździli parą na torze i ten element udało się wprowadzić, cieszę się z tego.

Pierwszy raz w tym sezonie na trybunach "pękła" granica 1000 kibiców. Czy sądzi pan, że po ewentualnym awansie do 1 ligi jest w stanie w Rawiczu przychodzić na żużel regularnie między 1500 a 2000 widzów?

- Myślę, że byłoby fajnie, gdyby tyle osób przychodziło, bo jeździmy przecież dla kibiców, nie dla siebie. Fajnie, że było tyle ludzi na meczu z Rybnikiem, że dopingowali. Dużą rolę odegrał tutaj Damian Holona, bo prowadził ten doping, mobilizował tych kibiców. Widać było, że ci kibice chcieli dopingować, ale nie miał ich kto poprowadzić. Na meczu z Rybnikiem ten wodzirej był. Wsparcie ze strony fanów było piękne i z tego się cieszymy.

Zapewne po sezonie otrzyma pan kilka ofert z klubów z wyższych lig. Czy powoli zastanawia się pan nad tematem swojej przyszłości? Żal z pewnością byłoby zostawiać Kolejarza w takim momencie.

- Jeszcze się nie zastanawiałem, na tę chwilę jeszcze o tym nie myślę. Jeżeli wygramy ten finał, to myślę, że wtedy wszystko będzie już poukładane. Pewnie, że muszę przyznać, iż przez te dwa lata troszeczkę pracy tutaj wykonałem, drużyna jest, przykro byłoby ją zostawiać. Niemniej jednak tę obecną drużynę trzeba by wzmocnić. Nie wiemy jak będziemy finansowo wyglądali. Czy sponsorzy udźwigną ta pierwszą ligę? W poniedziałek jest spotkanie w Łodzi dotyczące połączenia lig. Nie wiadomo, jak ten temat się potoczy. Chciałbym tutaj jeszcze zaznaczyć, że można zrobić coś z niczego. Kiedyś ktoś mi zarzucił, że miałem pieniądze, drużynę i wynik się zrobił. Teraz nie ma pieniędzy, jest drużyna i też jest wynik. Może to już głupio zabrzmi, że cały czas mówimy o finansach, ale mamy najmniejsze pieniądze w żużlowej Polsce, ale poskładaliśmy tutaj z zarządem wszystko do kupy i to wypaliło. Nie obnosiliśmy się przed sezonem, że musimy awansować, mieliśmy zamiar jechać swoje spokojniutko, cichutko. Już w tej chwili można stwierdzić, że osiągnęliśmy naprawdę wspaniały wynik.

Kolejarz był w pierwszej lidze ostatnio w sezonie 2008, gdzie w meczach u siebie przegrywał minimalnie, a z tamtego roku kibice rawiccy wspomnień dobrych nie mają. Żeby nie powtórzyć błędów sprzed kilku lat, trzeba w pełni wykorzystać handicap własnego toru.

- Tak. W meczu z Rybnikiem dużo mi pomógł mój przyjaciel, toromistrz z Zielonej Góry. Ekstraliga na szczęście dla nas nie jeździła tego dnia i toromistrz ten pomagał przygotować dobry tor. Tor to istotna sprawa. Na pewno przed zimą będziemy go musieli jeszcze "zrobić", żeby na wiosnę spokojnie rozpocząć ściganie. Wzmocnienia na pewno też będą potrzebne. Nie ukrywamy, że to jest skład, który potrzebuje wzmocnień. Jeden, dwóch zawodników. Z tego, co wiem, to mają jeździć tylko polscy juniorzy, więc trochę się zmieni. Trzeba będzie szukać zawodników też na tę pozycję.

W Rawiczu ruszyło się coś, jeśli chodzi o szkolenie własnego narybku. Jak wygląda ta sprawa z pańskiego punktu widzenia?

- Chłopacy trenują. Mamy tych treningów mało w Rawiczu, ale dzięki Rafałowi Dobruckiemu mogą przyjechać do Zielonej Góry i tam dołączyć do treningu. Za to Rafałowi dziękuję. Dla jednego czy dwóch chłopaków, wiadomo, że nie robi się specjalnie treningu. Trenują oni w Rawiczu tylko wtedy, gdy drużyna trenuje.

Czy któryś z tych chłopców rokuje nadzieje na zostanie dobrym żużlowcem?

- Są, ale nie chciałbym na ten temat mówić nazwiskami, bo wie pan jak to jest...

...pytam ogólnie, w takim sensie czy Kolejarz może doczekać się dobrej klasy wychowanka.

- Jest jeden miejscowy chłopak, rawiczanin, który robi naprawdę bardzo fajne postępy. I dlatego myślę, że coś z niego może być.

Jeszcze kilka tygodni temu mało kto się spodziewał, że Kolejarz będzie tak blisko awansu do I ligi. Znawcy kina rzekliby, że napięcie było budowane bardzo umiejętnie. 

- W pierwszych pięciu meczach, cztery jechaliśmy u siebie. Wygraliśmy w Krośnie, potem seria wyjazdów. To nie było dobre dla nas rozwiązanie. W dalszej części sezonu w meczach u siebie pokazaliśmy klasę i jesteśmy tutaj, gdzie jesteśmy. Facetów poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale po tym, jak kończą (śmiech - przyp. J.H.)

Źródło artykułu: