Szło mi wyraźnie pod górkę - wypowiedzi po półfinale Srebrnego Kasku w Częstochowie

Zwycięstwem rewelacyjnego Macieja Janowskiego zakończył się półfinał Srebrnego Kasku rozegrany w czwartek na torze w Częstochowie. Zawodnik Atlasu Wrocław nie zaznał goryczy porażki i w końcowym rozrachunku wyprzedził Damiana Celmera oraz Mateusza Szczepaniaka.

Maciej Janowski (Atlas Wrocław – 1 miejsce): Fajnie, że udało się powtórzyć dobry występ z Rybnika. Cieszę się z kompletu punktów, było bardzo dobrze. Wydaje mi się, że teraz ci, którzy we mnie nie wierzyli mogą pluć sobie w brodę. Troszeczkę dokucza mi ból obojczyka. Trzeba będzie udać się na prześwietlenie i zobaczymy, jak to będzie. Mam nadzieję, że w następnych zawodach uda mi się kontynuować to, do czego ciężką pracą doszliśmy razem z rodzicami.

Marcin Liberski (Orzeł Łódź – 13 miejsce): Gdyby nie defekty, pewnie byłby awans do finału. Najbardziej żałuję defektu z pierwszego biegu, gdyż jechałem na prowadzeniu. Potem wywalczyłem jeden punkt. Przystąpiłem do tego biegu praktycznie w ogóle nie przygotowany, ledwo zdążyłem na start. Myślałem, że sędzia mnie wykluczy. Puścił, jednak taśmę. Niestety, przegrałem start i rywale odjechali. Potem musiałem zmienić motocykl, jednak jak pokazują te dwa "zera", motocykl w ogóle nie pasował. Zawody ogólnie pechowe, ale nie ma się, co załamywać i jedziemy dalej.

Patryk Pawlaszczyk (RKM Rybnik – 7 miejsce): Na pewno nie jestem zadowolony ze swojej jazdy. W całych zawodach szło mi wyraźnie pod górkę. Już w pierwszym biegu zaczęły się wszystkie problemy. Miałem awarię sprzęgła, po prostu rozkręciło mi się w czasie jazdy i przez to straciłem jedną pozycję. Całe szczęście, że straciłem tylko jedną lokatę, bo mogło skończyć się to znacznie gorzej. W kolejnych biegach również było pod górkę, nie było łatwo o punkty. Cały czas ciągnęły się za mną problemy ze sprzęgłem, przez co nie mogłem dobrze wystartować, a zazwyczaj nie mam z tym problemów. Udało się awansować do finału i było to głównym celem. Na wygrywanie przyjdzie czas mam nadzieję w finale. Cel został zrealizowany, udało się awansować i jestem z tego bardzo zadowolony. Tor był przygotowany bardzo dobrze, zresztą jak zwykle nie można w Częstochowie narzekać na nawierzchnię. Na pewno w finale będzie bardzo ciężko, w Rzeszowie jest bardzo długi tor. Nie przepadam za tak długimi torami, trzeba posiadać na nie bardzo szybki sprzęt. Ja preferuje raczej krótsze tory. Niemniej, jednak będziemy na pewno walczyć.

Adrian Szewczykowski (Caelum Stal Gorzów – 5 miejsce): Cieszy mnie awans do finału Srebrnego Kasku, ale ze swojej jazdy nie jestem do końca zadowolony. Wszystko to spowodowane jest nie najlepszym samopoczuciem, nie najlepiej się czuję. Wobec tego, jazda nie sprawiała mi radości, ale cieszę się z awansu. Na pewno w finale jest szansa na bardzo dobre miejsce, gdyż z niejednym juniorem z tej stawki byłem w stanie wygrywać.

Grzegorz Szyszka (KSM Krosno – 9 miejsce): Było całkiem dobrze, przynajmniej tak mi się wydawało. Zawaliłem dwa biegi. W sumie w jednym z biegów niepotrzebnie oddałem Piaszczyńskiemu jeden punkt. Skupiłem się bardzo na ostatnim biegu i niestety na starcie zatarłem swój najlepszy silnik. Na bieg dodatkowy byłem zmuszony wziąć nie najlepszy rezerwowy sprzęt, który przywiozłem w razie rezerwy i jakiś problemów. Niestety, ta rezerwa wystąpiła i jestem bardzo niezadowolony z tego powodu. Teraz czekam po prostu na jakieś nowe części. Byłem o krok od niespodzianki. Bardzo chciałem wystąpić w finale w moim rodzinnym mieście w Rzeszowie i pokazać się tam. Trafiłem na półfinał do Częstochowy, a w Opolu była naprawdę dużo mocniejsza obsada.

Komentarze (0)