Orzeł Łódź rozwiązał problem oświetlenia?

Witold Skrzydlewski uważa, że łódzki Orzeł nie powinien mieć problemu z kwestią sztucznego oświetlenia na swoim stadionie. Sposobem na wymagania regulaminowe ma być przenośne oświetlenie.

- Zadałem takie pytanie w trakcie poniedziałkowego spotkania GKSŻ z klubami pierwszej i drugiej ligi. Nie dostałem odpowiedzi, ale jestem spokojny. Jeżeli przestudiuje pan regulamin, to nie ma nigdzie zapisane, że musi mieć pan światło na stałe związane z gruntem - mówi Witold Skrzydlewski, który z wymaganiami regulaminu zamierza poradzić sobie za pomocą przenośnego oświetlenia.

Przeciwnicy głównego sponsora Orła sugerują, że ten będzie obchodzić regulamin, a oni na sztuczne oświetlenie musieli wydać niemałe środki, które pochodziły z dotacji miejskich. - Proszę pana, ja nie muszę nikomu "odpalać" moich świateł. Żadnemu delegatowi ani komukolwiek, kiedy ten przyjedzie do Łodzi. Wystarczy, że będę mieć dokument, że takie coś posiadam. Tam będzie napisane, że moje oświetlenie ma taką i taką moc. Tak będzie i koniec kropka. Dopóki Główna Komisja Sportu Żużlowego i Polski Związek Motorowy nie będą ustalać godzin meczów, tak długo mogę trzymać sobie swoje światła w magazynie - wyjaśnia Skrzydlewski, który krótko komentuje zarzuty innych klubów.

- Żaden z nich nie wydał swoich pieniędzy, więc niech nie opowiadają bajek. Jeśli byli złymi gospodarzami, bo mają stadiony, które przypominają kurniki, to zamiast wydawać kasę na oświetlenie, trzeba było zadbać o to, żeby kibic miał gdzie siedzieć i żeby miał gdzie za przeproszeniem się wysikać. Co z tego, że ma pan oświetlenie? Wszyscy najchętniej jechaliby na Łódź, a nie widzą własnego podwórka. Skoro Gniezno otrzymało licencję warunkową i do konkretnego terminu miało czas na oświetlenie, to dziś nie powinno uczestniczyć w lidze - odpowiada Skrzydlewski.

Główny sponsor Orła wymóg sztucznego oświetlenia w pierwszej lidze uważa za bardzo zły pomysł, który nie powinien mieć miejsca w czasach kryzysu. - To nierozsądny przepis i mówię to od dawna. Kiedy rozmawiamy nieoficjalnie, każdy z prezesów przyznaje mi rację. Nie wiem, ile pan zarabia i jakim samochodem jeździ. Zakładam jednak, że z tych pieniędzy stać pana na określone auto. Założmy, że jest to Volkswagen, a pan kupuje sobie Mercedesa S Class, na którą pana nie stać. Pan się cieszy, bo samochód fajny, ale nie ma pan na to pieniędzy. To analogiczna sytuacja do tego, co dzieje się z oświetleniem - argumentuje w obrazowy sposób Skrzydlewski.

Źródło artykułu: