Krystian Pieszczek przegrał w biegu dodatkowym z Kamilem Adamczewskim i zdobył brązowy krążek. Przed ostatnią serią startów gdańszczanin miał jednak szansę na medal z najcenniejszego kruszcu. - Liczyłem na złoto. Tak naprawdę miałem na to dużą szansę. Bieg z Mikołajem Curyło był niesłusznie powtórzony. Wygrałem start. Nie ukradłem go, ani się nie czołgałem pod taśmą. Nie rozumiem dlaczego został powtórzony. Potem niestety trochę spaliłem sprzęgło i zostałem na starcie. W ostatnim wyścigu z Kacprem udało mi się przez chwilę wyjść na prowadzenie, ale od razu je straciłem. Popełniłem błąd, za bardzo wyniosłem się pod bandę. Mogło być dużo lepiej - powiedział 17-latek w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Junior Lotosu Wybrzeże Gdańsk ma bardzo dobry refleks i potrafi kapitalnie wyjść spod taśmy. Sędziowie jednak często uznają to za nierówny start i zarządzają powtórkę biegu. - Ja się nie wstrzelam, tylko po prostu mam taki refleks. Wiem, kiedy taśma pójdzie w górę i umiem to wykorzystać - tłumaczył.
Drużyna z Gdańska spadła do I ligi. W decydującym meczu Pieszczek został kontrowersyjnie wykluczony. Młody zawodnik twierdzi, że arbiter popełnił błąd. - Nie będę się kłócił, ale na wideo wszystko dokładnie widać. Wiadomo, czyja to wina. Zostałem oszukany i tyle. To już było i decyzji się nie zmieni. Pozostaje nam jeździć w tej I lidze i walczyć o awans. W MDMP za rok powalczymy o złoto, a ja na pewno także w MIMP. Chciałbym też dostać się do IMŚJ, bo w tym sezonie miałem naprawdę dużego pecha. Ogólnie na początku w lidze jeździłem dobrze, ale już indywidualnie prezentowałem się słabo. Za rok chcę to poprawić - zakończył.