Przed pierwszym problemem działacze GTŻ Grudziądz stanęli tydzień przed pierwszym spotkaniem z Betardem Spartą Wrocław, kiedy zapewnili sobie drugie miejsce w rozgrywkach I ligi. A wszystko przez regulamin. Baraże odbywają się bowiem według reguł obowiązujących w ekstralidze i kierownictwo GTŻ musiało wybierać między dwoma swoimi zawodnikami startującymi w Grand Prix. Postawiono na Petera Ljunga, który w ostatniej chwili wypadł ze składu z powodu kontuzji. Szweda godnie zastąpił Hans Andersen i grudziądzanie pokonali 51:39 rywali z Wrocławia.
Niestety, przed i po zawodach z Betardem Spartą do szpitala trafił Davey Watt, jeden z liderów GTŻ, który ma problemy z nerkami. Dolegliwość okazała się na tyle groźna, że Australijczyk zrezygnował nawet ze startu w sobotnim Grand Prix Challenge. Pod znakiem zapytania stoi też jego występ w drugim meczu barażowym we Wrocławiu. W czwartek "Kangur" miał przejść konsultacje medyczne w szpitalu w Bydgoszczy. - Davey do Polski przyleci dopiero w piątek i tego dnia wieczorem będziemy wiedzieli więcej na temat jego zdrowia - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Zbigniew Fiałkowski, prezes GTŻ. - Zdrowie żużlowca jest dla nas zawsze najważniejsze, więc nie będziemy Watta do niczego zmuszać. Sam - oczywiście w zależności od opinii lekarzy - podejmie decyzje, czy będzie jeszcze startować w tym sezonie - dodaje szef grudziądzkiego klubu.
Żużlowcy GTŻ są - po pierwszym barażu - na prostej drodze do ekstraligi. We Wrocławiu bronić będą bowiem 12 punktowej zaliczki. Bez Watta może to jednak być bardzo trudne zadanie. - Mamy plan awaryjny, a nawet dwa. Nie chcę jeszcze mówić o szczegółach, bo cały czas zastanawiamy się nad tymi rozwiązaniami. Poczekajmy do piątkowego wieczora, kiedy więcej będziemy wiedzieli na temat stanu zdrowia Watta - zakończył Zbigniew Fiałkowski.
Według planu A, GTŻ we Wrocławiu może skorzystać z Davida Ruuda. Plan B póki co pozostanie tajemnicą grudziądzkiego klubu.