Zawodnik Lubelskiego Węgla KMŻ zajął drugie miejsce po części zasadniczej częstochowskiego turnieju, a wedle zasad obowiązujących podczas tej imprezy, dało mu to bezpośredni awans do wyścigu finałowego. W nim dojechał za plecami Nickiego Pedersena i Emila Sajfutdinowa, ale i tak został największą pozytywną niespodzianką.
Po zawodach w rozmowie z nami Dawid Stachyra nie ukrywał, że pomocne okazały się wskazówki, jakie otrzymał od swojego ojca, niegdyś zawodnika i trenera Włókniarza, Janusza. - Muszę przyznać, że tata mi troszkę doradził, a ja potrafiłem jego rady wykorzystać na torze. Jestem zadowolony, zwłaszcza, że takie miejsce przed turniejem wziąłbym w ciemno. Stawka zawodów była silna. Wielu znakomitych zawodników nie znalazło się w finale, w którym ja byłem, tak, że moja radość jest podwójna. Cieszę się, częstochowski tor mi leży i w gruncie rzeczy to nie narzekam (śmiech - dop.) - powiedział trzeci żużlowiec I Międzynarodowego Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Częstochowy.
Stachyra wyśmienicie radził sobie w rywalizacji z jeźdźcami ze światowej czołówki. Jego wyższość musieli uznać m.in. Greg Hancock i Jarosław Hampel. Z kolei w zakończonych już rozgrywkach I ligi był jednym z najskuteczniejszych zawodników. Częstochowski turniej pokazał z kolei, że w realiach ekstraligowych Dawid nie stałby na straconej pozycji. - Już nie raz mówiłem o swoich aspiracjach ekstraligowych. W dalszym ciągu podtrzymuję, że jeśli przytrafiłaby się jakaś fajna opcja to podjąłbym rękawicę w Ekstralidze. Jeśli nie spróbuję to się nie dowiem, czy będzie to pomysł trafiony, czy nie. Trzeba w końcu ten krok wykonać - mówił "Davidoff".
27-latek póki co spokojnie czeka na rozwój wydarzeń. Dopiero później przyjdzie czas na konkrety, aczkolwiek jeden z ekstraligowych klubów wyrażał zainteresowanie jego osobą. - Przyznam szczerze, że było coś mało oficjalnego od jednego z klubów, ale myślę, że jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Kluby wciąż czekają na rozwój wypadków w związku z regulaminem, bo, jak wiadomo, wszystko się to bezsensownie, niepotrzebnie i za często zmienia. Nie do końca jest jasne, jak to będzie z KSM-em i jacy zawodnicy w związku z tym będą pasowali do danych zespołów. Jak już wspomniałem, moim zdaniem trzeba poczekać. Może się okazać, że w ogóle nie otrzymam ofert z Ekstraligi. To tak jak w sporcie, który jest nieprzewidywalny. Czekam na rozwój wypadków - zakończył Stachyra.