W półfinale moim zdaniem sędzia jednak podjął właściwą decyzję, bo obaj panowie ostro ze sobą walczyli i wszystko wydarzyło się w ferworze walki bez błędu czy faulu któregokolwiek z zawodników. Jak słusznie zauważyli komentatorzy Canal Plus - ile ludzi, tyle będzie opinii. A jak było naprawdę? Jedni powiedzą, że błąd sędziego, drudzy, że decyzja słuszna, a każdy poda inny argument. Zostawmy to więc, bo taka analiza do niczego nie prowadzi.
Znamy też pierwszą ósemkę, która zachowuje miejsce w GP na przyszły sezon oraz trzech nowych zawodników, którzy wywalczyli awans z GP Challenge. Pozostaje kwestia dzikich kart, którym to poświęcę miejsce w osobnym tekście. To GP w Toruniu żegnało jednak nie tylko sezon 2012. Żegnało również Jasona Crumpa, który zdecydował się zrezygnować z jazdy w GP, a zapewne w niedługim czasie zrezygnuje również z żużla. Chciałbym więc temu żużlowcowi poświęcić parę słów, bo niewątpliwie na takowe zasłużył.
Uwaga!!! Rudy Zwierzak!!!
Jason rozpoczynał starty oczywiście od Wielkiej Brytanii, ale że w tamtych czasach nie było internetu i nie było możliwości aż tak dokładnie śledzić początków jego kariery, to nie usłyszałem o nim przez dość długi czas. Ale dzięki TVP mogłem obejrzeć jego debiut w zawodach finałowych rangi IMŚ. To był finał w Vojens, ostatni jednodniowy - ten sam, gdzie trzech Polaków zdobyło w sumie jeden punkt. Jason jechał z numerem 7 i już w pierwszym biegu trafił na broniącego tytułu IMŚ Ermolenko, aspirującego do IMŚ Rickardssona i walecznego Lorama. Ze startu wyszedł fantastycznie i prowadził, ale na drugim okrążeniu po starciu z Loramem upadł Amerykanin i trzeba było bieg przerwać. Powtórka była elektryzująca. Jason wytrzymał napięcie i po bohaterskiej obronie pierwszego miejsca wygrał swój pierwszy wyścig w finałach IMŚ. Pierwszy z wielu. Potem już tak dobrze mu nie szło. Zdobył wtedy za to swój pierwszy medal IMŚJ. Już wtedy mówiono, że Jason to "Zwierzak". Agresywny, przyczajony, waleczny - tak prezentował się podczas zawodów, w których miałem okazje go wtedy obejrzeć.
Pamiętam jak debiutował w Polsce. W meczu z Toruniem w 1995 roku. Dwa starty i dwa zwycięstwa, a potem kraksa - bodajże z Bajerskim i wizyta w szpitalu. W tym samym roku Jason zadziwiał wszystkich w Hackney, gdzie prowadził po trzech seriach startów z kompletem punktów. A ponieważ został IMŚJ, to automatycznie awansował do GP w roku następnym (takie to wtedy były przepisy). I mimo że nie udało mu się tam utrzymać, to krotko później na stałe się tam zadomowił.
W drużynie raźniej
Druga połowa lat 90-tych. Do solidnego Adamsa i robiącego błyskawiczne postępy Crumpa dołączają następni. Pojawia się Ryan Sullivan, który debiutuje w GP 1998. Na tor powraca po ciężkiej kontuzji Todd Wiltshire. Jest "bokser" Craig Boyce oraz coraz lepszy Jason Lyons. W rezerwie pozostają Shane Parker i waleczny Steve Johnston. Neil Street ma niesamowita pakę. Widać, że to chłopcy przyszłości. Do pełni szczęścia brakuje jednak medali. Wreszcie nadchodzi sezon 1999. Crump to zawodnik z pierwszej ósemki GP. Podobnie Adams. Do czołówki dobija się Sullivan, a swoją dawna formę odzyskuje Wiltshire. W Pardubicach jest medal. Złoto!!! Jason zdobywa aż 13 punktów. Jest drugim po Adamsie zawodnikiem w drużynie i jednym z bohaterów. Wspaniały dzień australijskiego żużla. Nie pierwszy i nie ostatni drużynowy medal Jasona, który od tego czasu stał się liderem reprezentacji.
Atak na podium Grand Prix
Podochocony sukcesami w 2000 roku Jason przypuszcza atak na czołowe pozycje w GP. Zaczyna się od kiepskiego występu, ale potem przychodzi Szwecja i Jason od pierwszego wyścigu błyszczy. W półfinale trafia na dwóch kolegów z reprezentacji - Wiltshire’a i Sullivana, a do tego Golloba. Ze startu jest pierwszy, ale na wirażu objeżdża go Wiltshire. Na drugim wirażu niebezpieczny atak Golloba. W efekcie dochodzi do potężnego karambolu, a motocykl Jasona ładuje na bandzie, stwarzając poważne zagrożenie dla stojącego za banda kamerzysty. Niezrozumiałe opinie ze strony Polaków, którzy domagają się wykluczenia Australijczyka, a ze strony teamu Gollobów słychać jakieś głupie teksty o "słynnych latawcach". Na szczęście sędzia podejmuje słuszną decyzje i w powtórce Jason pewnie awansuje do finału, gdzie wygrywa. Twardy chłop - mówiono po tych zawodach. W perspektywie sezonu Australijczyk ociera się o podium. Przegrywa je dopiero w Bydgoszczy z Hamillem i Rickardssonem, którzy awansują do finału, w którym Jason jest ostatni. Ale w ten sposób mamy sygnał, że Crump będzie się od teraz liczył w walce o najwyższe cele.
Medale i kontrowersje
Sezon 2001 okazuje się być przełomowy. W finale DPŚ Jason jest prawdziwym dominatorem, prowadząc Australię do kolejnego złotego medalu. Publiczność we Wrocławiu od początku jest wrogo do niego nastawiona i Australijczyk w końcu nie wytrzymuje. Przejeżdża rundę honorowa z wystawiona w kierunku kibiców tylną częścią ciała. Wiadomość jest prosta - "Tu was wszystkich mam". Zwierzęca natura znów daje o sobie znać. Piękne to pewnie nie jest, ale potrafię to zrozumieć, choć nie pochwalam. W Grand Prix znów gubi punkty na początku sezonu i potem nie udaje mu się już złapać świetnego Tony Rickardssona. Ale jest srebrny medal - pierwszy medal Jasona w IMŚ. Tak długo oczekiwany. Któż mógł wtedy przypuszczać, że to pierwszy z dziesięciu medali z rzędu, jakie miął zdobyć?
Rok później Jason daje znów poznać swoja zwierzęcą naturę. Podczas GP w Hamar latają gogle i inny żużlowy sprzęt. Szansa na objecie prowadzenia już po pierwszym turnieju zostaje zaprzepaszczona. Po znakomitym ataku udaje się wyprzedzić Rickardssona, ale chwile później finał kończy się upadkiem. Zamiast 25 punktów tylko 16. Później kilka słabszych występów i szansa na IMŚ ucieka. Przed własną publicznością w Sydney pozostaje walka o srebro z Ryanem Sullivanem, który w decydującym momencie dotyka taśmy i srebro trafia do Jasona, któremu brak zimnej krwi uniemożliwia odparcie w biegu finałowym ataku Scotta Nichollsa. Za to kolejne złoto jest w DPŚ.
Szansa na złoto w IMŚ pojawia się rok później. Tym razem Rickardsson kompletnie gubi formę w drugiej części sezonu i przed ostatnim turniejem Jason prowadzi jednym punktem z Nicki Pedersenem. Decydujące chwile w Hamar to znów nerwy i stracona szansa na złoto. Jason w półfinale podcina Runę Holte i zamiast awansu do finału zarabia wykluczenie, a złoto wędruje do Duńczyka. Aż się nie chce wierzyć…
Wreszcie złoto
W 2004 zła passa zostaje przełamana. Jason od początku sezonu pewnie punktuje i mimo wpadki w ostatnim turnieju, zdobywa zloty medal. To pierwszy zloty medal dla Australii w IMS od 52 lat - od czasów Jacka Younga, który w 1952 triumfował na Wembley. Radość jest ogromna. Nie może zmącić jej nawet przegrana rywalizacja DPŚ, gdzie w decydującym biegu w półfinale nie udaje się pokonać Tomasza Golloba, przez co Australijczycy nie osiągają nawet finału. Kolejne przychodzi dwa lata później. Dominacja Jasona jest potężna. Tytuł ma właściwie pewny na dwa turnieje przed końcem sezonu. Za to w DPŚ déjà vu z Hamar 2002. Wiązący srebro Jason upada i w efekcie jego drużyna kończy bez medalu. Znów złość i nerwy. Za to w czasie zimowej przerwy decyduje się na udział w mistrzostwach Australii, które zdecydowanie wygrywa. Bawi publiczność w Sydney pozwalając jej wybrać swoje pole startowe na bieg finałowy, chętnie udziela wywiadów. Na Sydney Showground otrzymuje ogromne brawa, a w całych zawodach zdobywa swój drugi tytuł IM Australii. Na trzecie złoto IMŚ trzeba poczekać trzy lata, bo w międzyczasie na dominatora wyrasta Nicki Pedersen. Przed ostatnim turniejem w Bydgoszczy przytrafia się Australijczykowi kontuzja, ale z zaciśniętymi zębami walczy do końca i ostatecznie zdobywa złoto.
Odchodzi jako mistrz
Choć Jason nie zakończył sezonu 2012 jako mistrz świata indywidualnie bądź w drużynie, schodzi z najwyższych salonów jako wielki mistrz. Człowiek, który dziesięć razy z rzędu zdobył medal IMŚ, który zawsze był agresywny na torze i nigdy nie oddawał pola. W ligach jeszcze pewnie go nieraz zobaczymy, ale widać, ze kończy się pewna era w australijskim speedway’u. Jason nie zdobędzie już kolejnych medali IMŚ. Nie wiem nawet, czy zdecyduje się pojechać w DPŚ. Ale w Australii pamiętany będzie jako wielki mistrz, który poprowadził reprezentację do wielkich sukcesów na przełomie tysiącleci. I choć w Polsce niekoniecznie był kochany, a już na pewno nie za ten finał DPŚ we Wrocławiu, to i tam zostanie zapamiętany i to z cała pewnością bardziej za te pozytywne rzeczy niż za negatywne. Mistrzem jest i mistrzem pamiętany będzie - tak jak Mauger, Nielsen, RIckardsson czy Briggs.
A teraz godnie zastąpi go Chris Holder i - mam taka nadzieje - Darcy Ward. "Bliźniacy" to typowi młodzi luzaccy Aussies. Jakież przeciwieństwo Crumpa, który swoją agresją i zwierzęcymi nieraz emocjami nijak nie może uchodzić za luzaka. Crispy jeden tytuł już ma, a Jason miał w tym swój udział, kiedy wziął kolegę za rękę w ciężkich chwilach, zabrał na bok i motywował przed powtórzonym półfinałem w Toruniu. Udało się!!! Brawo Jason!!! Choć to nie ty wygrałeś, znów pokazałeś, że jesteś wielkim mistrzem. A teraz szczęśliwej drogi i dużo zdrowia. W speedway’u zrobiłeś bardzo dużo i nigdy nie zostaniesz tu zapomniany.