Wojciech Lisiecki: Nie do końca wykorzystałem szansę

IV miejsce zajął Cembrit Start Gniezno w sobotnim finale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Tylko raz na torze zaprezentował się Wojciech Lisiecki, który nie zdobył punktu.

Czerwono-czarni wywalczyli w sumie 19 punktów. 13 zdobył Oskar Fajfer, 6 Maciej Fajfer. "Lisek" z kolei wyjechał na tor dopiero w trzeciej serii startów i nie zdołał pokonać żadnego z rywali. - Każdy miał już za sobą po dwa biegi. Wczoraj na treningu ten motocykl jechał dobrze. Dzisiaj jednak wszyscy byli już dopasowani, a mi ciężko było po prostu wyjechać i z nimi rywalizować. Gdybym dostał kolejną szansę, to na pewno zrehabilitowałbym się - mówił zawodnik.

W mijającym sezonie Lisiecki wystąpił w siedmiu spotkaniach Lechmy Startu Gniezno, zdobywając średnio 1,042 punktu na bieg. Oczekiwania miał jednak troszkę większe. - Nie do końca wykorzystałem szansę. Jeździłem również jako gość w drużynie z Rawicza. Miałem taki moment, kiedy wszystko "grało", a po jakimś czasie się to posypało. Teraz znów "czuję" motocykle, zmieniliśmy nieco team. Krzysztof Jabłoński, można tak powiedzieć, opiekuje się mną pod względem przygotowania sprzętu. Serdecznie mu za to dziękuję. Tak samo jak Rafałowi Wojciechowskiemu, który udziela mi wielkiej pomocy finansowej i wsparcia przez cały sezon. W zawodach drużynowych było zwykle tak, że kiedy jeden z nas pojechał dobrze, to słabiej spisał się ktoś inny. Indywidualnie celem był awans do finału MIMP. To mi się udało i z tego jestem zadowolony.

Gnieźnianie awansowali w tym roku do Enea Ekstraligi. Jazda w wyższej klasie rozgrywkowej nie przeraża jednak zawodnika. - Maciej Fajfer nie będzie już juniorem. Jeśli do zespołu nie powróci Kacper Gomólski, to na pewno zostanę tutaj. W innym przypadku razem z menadżerem rozważymy wszystkie opcje. Na rynku nie ma zbyt wielu mocnych juniorów, których klub mógłby pozyskać, szczególnie, że w I i II lidze muszą startować polscy młodzieżowcy. Poza tym bez sensu ładować pieniądze w obcych, lepiej zainwestować we własnych żużlowców, a to na pewno zaprocentuje.

Mimo zakończenia rozgrywek w "klasycznym" żużlu, Lisiecki nie zamierza tracić kontaktu z motocyklem. - Zbliża się zima, trzeba więc przystosować maszyny do jazdy na lodzie i trochę się pobawić - zakończył.

Źródło artykułu: