Przypomnijmy, że z powodu kraksy z Madsem Korneliussenem, "Chrispy" doznał złamania kości piszczelowej oraz żebra. Co więcej, podejrzewano u niego zerwanie więzadeł kolanowych. Gdyby te informacje potwierdziły się, żużlowca czekałaby długa przerwa w startach (od 6 do 9 miesięcy!), która mogłaby nawet pokrzyżować jego plany związane z obroną tytułu Indywidualnego Mistrza Świata w sezonie 2013.
Chris Holder poinformował jednak, że badania i prześwietlenia nie wykazały u niego urazu więzadeł. - Część piszczela została oderwana od całej kości i jest ona przytwierdzona do więzadeł. Musi ona zatem zostać połączona z kością za pomocą metalowej śruby. Z wszystkich możliwości, które mogły mi się przytrafić, jest to chyba najlepsza opcja - powiedział na łamach speedwaygp.com Australijczyk.
- Nie doznałem zerwania więzadeł, tylko tak jak wspomniałem, odłamana została część piszczela. Lekarze uspokajają mnie i mówią, że można to łatwo zoperować. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z takiego obrotu spraw. Będę musiał poddać się operacji i zapewne będzie ona miała miejsce w następnym tygodniu. Na pewno nie będzie to jakiś poważny zabieg - oznajmił "Chrispy".
- Miałem bardzo dobrą passę. Wszystkie siedem sezonów, które spędziłem w Europie były dla mnie bardzo udane. Żużel jest jednak niebezpieczny i wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Nie ma sensu rozwodzić się zbytnio na temat kontuzji, bo nie wiele można zrobić w tym temacie. Trzeba sobie z tym wszystkim poradzić jak najszybciej, jak się tylko da - dodaje Chris Holder.
Indywidualny Mistrz Świata przyznaje, że początkowo nie wiedział jak poważny jest uraz jego nogi. - Najgorsze było dla mnie czekanie od poniedziałku do czwartku, bo nie wiedziałem co jest nie tak z moją nogą. Wielu ludzi pytało mnie o stan zdrowia, ale ja nie byłem w stanie im odpowiedzieć, bo sam nie miałem żadnych konkretnych informacji na ten temat. Poniedziałek był jednak dla mnie bardzo udany. Teraz już wiem na czym stoję i nie pozostaje mi nic innego jak tylko iść na przód.
Australijczyk miał wiele posezonowych planów. Z powodu kontuzji będzie jednak musiał przełożyć je na następną przerwę zimową. - Chciałem pojeździć na nartach, posurfować i pojeździć na crossie. Niestety to wszystko nie dojdzie do skutku i jestem tym trochę rozczarowany. Ale za sprawą tej kontuzji będę miał więcej czasu na zorganizowanie kilku spraw i zaplanowanie przyszłorocznych startów dużo wcześniej. Może to szczęście w nieszczęściu, nie chodzi tu o moją kontuzję, ale przez najbliższy czas będę mógł posiedzieć dłużej w jednym miejscu i wszystko przemyśleć - zakończył sympatyczny żużlowiec.