Sezon 2012 był prawdopodobnie ostatnim, kiedy za drużynę ligową odpowiedzialne było stowarzyszenie. Wszystko wskazuje na to, że w kolejnych rozgrywkach rolę tę przejmie spółka akcyjna. Jak minioną dekadę ocenia Fiałkowski? - Zaczynaliśmy od drugiej ligi, awansowaliśmy, a później z roku na rok jednak był postęp, skoro miniony sezon był najlepszy w tym 10-letnim okresie. Byliśmy najbliżej awansu w ciągu 10 lat istnienia GTŻ. Jedni powiedzą: za słabo, powinna być ekstraliga. Inni - że to w naszych warunkach całkiem niezły wynik. Bardzo chcieliśmy uwieńczyć 10-lecie awansem, nie udało się. Powtórzę: nikt nie hamował, nikt z nas nie "odpuścił" szansy, jaką mieliśmy w tym roku - mówi działacz, który podtrzymuje swoją deklarację o nieubieganiu się o fotel prezesa nowego podmiotu.
Grudziądzanie szanse na awans stracili dopiero w barażach. Wcześniej "zaliczyli" świetny sezon, do samego końca walcząc z Lubelskim Węglem KMŻ i Lechmą Startem Gniezno o pierwsze miejsce w I lidze. Mimo to na stadion przychodziło mniej kibiców, niż można się było spodziewać. - W tym roku frekwencja nie była najlepsza. Na hitach sezonu trybuny były zapełnione, ale liczyliśmy na wspieranie drużyny GTŻ przez kibiców w każdej sytuacji. Na wszystkie 9 meczów sprzedaliśmy 17 tysięcy biletów. Wynika z tego, że średnio na meczu było około 1800 kibiców. Jednak sporo ludzi przyszło na inne imprezy żużlowe. Bardzo dużą frekwencją cieszył się Dzień dziecka pod hasłem "Zaczarowany stadion". Przez kilka godzin festynu z atrakcjami dla dzieci przewinęło się około 5 tysięcy osób. Także na Turniej o Puchar Prezydenta Grudziądza przyszło niemało, bo 2000 kibiców. Grudziądzanie potrzebują dobrych imprez żużlowych. Najważniejsze jednak, żeby licznie chodzili na mecze ligowe - kończy Fiałkowski.
źródło: Gazeta Pomorska - pomorska.pl