Mateusz Makuch: Jak twoje samopoczucie?
Tomasz Gapiński: A dzięki, bardzo dobrze.
Pytam dlatego, bo ostatnio przechodziłeś zabieg w szpitalu.
- Przechodziłem zabieg dotyczący złamanego dwa lata temu uda. Niestety muszę udać się do szpitala jeszcze raz za dwa tygodnie, bo nie wszystko zostało usunięte. Po prostu za mocno się wszystko zagoiło, zarosło. Do usunięcia wszystkich śrub potrzebny jest specjalny sprzęt, bo bez niego nawet nie można się dostać do tego, co pozostało.
A ty odczuwałeś obecność ciał obcych w nodze, czy już byłeś do tego przyzwyczajony? Bo kontuzja, o której mówimy, przydarzyła ci się dosyć dawno.
- Odczuwałem gdzieś tak od połowy sezonu, ponieważ tak jak powiedziałem, to wszystko się trochę za mocno zagoiło. Gwoździe, które założono mi w nodze za bardzo się zarosły. Gdy zacząłem odczuwać ból zdecydowałem, że muszę poddać się zabiegowi.
Jak podsumujesz sezon 2012 w swoim wykonaniu? W lidze zakończyłeś go ze średnią 1,516, a w przyszłym roku będziesz legitymować się KSM-em rzędu 6,06.
- Szału jakiegoś nie było. A czym to było spowodowane? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Był to ciężki sezon dla mnie. Notowałem dość sporo upadków. Niełatwo mi w tym momencie wywnioskować, co spowodowało takie moje wyniki w tym roku. Jak już wspomniałem, na pewno upadki, a do tego na początku roku mieliśmy trochę problemów ze sprzętem. Później, gdy się już rozkręciłem, to przytrafiał się jakiś drobny uraz, który wytrącał mnie z rytmu.
Indywidualnie byłeś blisko medalu w IME. Przywiązywałeś jakąś szczególną wagę do tych zawodów?
- Liga polska dla mnie jest zawsze najważniejsza. Jeśli chodzi z kolei o mistrzostwa Europy, to wypełniły trochę lukę w startach, gdyż razem z Polonią Bydgoszcz dość wcześnie zakończyliśmy rozgrywki. Walczyłem o medale, ale miałem dużego pecha w Daugavpils. Przytrafił mi się tam defekt na prowadzeniu, w jednym z kolejnych biegów też miałem jakieś kłopoty z motocyklem. Na Łotwie pogubiłem punkty, których zabrakło mi do któregoś z medali.
Wspomniałeś o lidze i o tym, że wcześniej zakończyliście sezon. Szóste miejsce Polonii Bydgoszcz to sukces czy porażka?
- Po trosze to i to. Przytrafiły nam się wpadki na naszym torze, jak chociażby remis z Włókniarzem Częstochowa, czy porażka kilkoma punktami z Azotami Tauron Tarnów. Gdyby te mecze były wygrane, to istniałaby szansa na walkę o pierwszą czwórkę. Jednak po prostu byliśmy słabsi i nie awansowaliśmy. Chcieliśmy mocno wjechać do fazy play-off. Myślę, że zaważyła też na tym kontuzja Roberta Kościechy.
Ale bardzo pozytywnie zaskoczyli juniorzy - Szymon Woźniak i Mikołaj Curyło.
- Tak, zaczęli dużo lepiej jeździć. Było to szczególnie widać w końcówce sezonu. Wtedy mogę stwierdzić, że jeździli już bardzo dobrze i bardzo nam swoją postawą pomagali. Na pewno spory plus dla nich.
Na początku sezonu doszło do zmiany menadżera. Jerzego Kanclerza zastąpił Robert Sawina. Czy ten fakt miał wpływ na waszą jazdę zwłaszcza w tych pierwszych meczach?
- Nie byliśmy na to przygotowani. Jerzy Kanclerz został zwolniony nagle i w sumie nie wiadomo za co, bo przecież pierwszy mecz był przez nas wygrany. Z trenerem Sawiną pracowaliśmy rok wcześniej, więc znaliśmy się wszyscy bardzo dobrze. Mi osobiście z trenerem Sawiną współpracowało się super, nie mieliśmy żadnych problemów. Mimo wszystko takie roszady na początku chyba nie wpływają dobrze na klimat.
Sam wspomniałeś, że w meczu z Włókniarzem, który zremisowaliście, uciekły wam punkty. Ze względu na finanse Polonii padły podejrzenia, że swoją jazdą w tym meczu zwyczajnie zaprotestowaliście. Możesz to zdementować, czy potwierdzić?
- (śmiech) Nie, w tym spotkaniu żadnych protestów z naszej strony nie było. Chcieliśmy bardzo wygrać ten mecz, zwłaszcza że było to ostatnie spotkanie w Bydgoszczy w tym sezonie. Okazało się, że Włókniarz, który bardziej potrzebował punktów do tabeli, był zdeterminowany. Grigorij Łaguta i Daniel Nermark pojechali wtedy świetny mecz i zabrakło im niewiele, aby go wygrać. W tym spotkaniu Włókniarz był od nas szybszy i tyle. Sami byliśmy w szoku, że tak się stało.
Nie sądzisz, że wywołałeś burzę wokół Polonii Bydgoszcz, otwarcie mówiąc o jej kłopotach finansowych podczas konferencji prasowej po meczu właśnie z Włókniarzem?
- Teraz być może ugryzłbym się w język. Ale ta współpraca układała się nie po myśli zawodników. Nie wiem, jak odbierał to zarząd. Byłem kapitanem Polonii i ktoś musiał się wypowiedzieć. Juniorzy też narzekali, że nie mają na sprzęt, a oni przeszli po raz pierwszy na kontrakty zawodowe i potrzebowali pieniędzy. Tak jak wspomniałem, teraz być może bym się powstrzymał, ale wtedy tego nie zrobiłem i czasu nie cofnę. Mogę jedynie przeprosić kibiców i sponsorów, że wyszło tak, a nie inaczej. Muszę jednak zaznaczyć, ze sporo rozmawialiśmy o tym w klubie, a nic się nie zmieniało. Musiałem wykonać jakiś ruch, chociażby ze względu na to, że byłem kapitanem. Zrobiłem to i po temacie.
Nie zważając na okoliczności, ale w moim odczuciu jednak powiedziałeś po prostu prawdę. Czy to nie było też tak, żeby w momencie okresu rozliczeniowego nie było zdziwienia, bo okazało się, że jakiś zawodnik ma niezapłacone pieniądze, czy klub długi? W ostatnim czasie wiele klubów borykało bądź wciąż boryka się z kłopotami finansowymi, a nie wszyscy o tym głośno mówią. Ty zagrałeś w otwarte karty.
- Też tak to rozumiałem i tak to czułem. Wiesz, do tego momentu ostatnie pieniądze z klubu otrzymałem 16, czy 19 czerwca, już teraz dokładnie tego nie pamiętam. A prezes do mnie mówił "no przecież masz pieniądze, dostałeś na początku sezonu". Początek sezonu, a czerwiec, to wiesz… Duży nakład finansowy jednak idzie na sprzęt. Z tego co wiem, to prezes tak wszystkim mówił. My możemy poczekać, nie ma problemu, ale był bodajże początek września i cały czas nie było pieniędzy. Nie wiem jak inni, ale też mówili o zaległościach.
A jak jest z tymi zaległościami teraz? Pan prokurent Andrzej Polkowski wypowiedział się niedawno, że stale są one regulowane. Jak wygląda sytuacja Polonii Bydgoszcz w kwestii finansów obecnie?
- Tego nie wiem, jak to w klubie wygląda. Obecnie wobec mnie jest jeszcze duże zadłużenie. Dostałem ostatnio parę groszy, ale zaległości wciąż są spore. Czekamy na nowego prezesa, jak to wszystko rozwiąże.
Czy brak prezesa zarządu Polonii utrudnia sytuację i nie wiecie do kogo składać swoje roszczenia o pieniądze?
- Pan Andrzej Polkowski wraz z ludźmi z rady nadzorczej działają, aby zadłużenia pospłacać. Z tego co rozmawiałem z panem Andrzejem Polkowskim przez telefon, to wszystko idzie ku dobremu. Jestem optymistą i wszyscy mamy nadzieję, że zostanie to uregulowane w miarę jak najszybciej. Potem nadejdzie czas usiąść do stołu i porozmawiać o przyszłości. Niebawem grudzień i wszyscy będą rozmawiali o ewentualnych nowych kontraktach. Obecnie nie wiem, czy jestem widziany w Polonii, czy też nie. Pan Andrzej Polkowski nie umiał mi tego powiedzieć.
Miałem cię właśnie zapytać o kwestię przynależności klubowej. Czy ty chcesz nadal reprezentować Polonię Bydgoszcz i jak na to reaguje klub? Może jakieś sygnały docierały do ciebie?
- No właśnie nic w tym temacie nie wiem. Pan Andrzej Polkowski mówił, że klub najpierw chce spłacić zaległości, a później siąść do rozmów. Zobaczymy, jak to wyjdzie.
To jeszcze uściślijmy. Ty chcesz zostać w Polonii Bydgoszcz?
- Mówiłem już niedawno, że chcę zostać w Bydgoszczy i nadal to podtrzymuję. Jednak wiadomo, to też nie zależy ode mnie. Musimy poczekać, bo nie wiem, czy zarząd będzie mnie widział w nowym składzie Polonii.
A jakieś oferty z innych klubów się pojawiły?
- Pierwsze telefony były, ale zobaczymy. Czas pokaże.
Ale chciałbyś startować w Ekstralidze?
- Tak. Nie ukrywam tego. Jeśli nie będę miał innego wyjścia, bo nie znajdę sobie miejsca w ekstraligowym klubie, to będę szukał pracy na jej zapleczu.
Bydgoszcz otrzymała organizację rundy Grand Prix. Myślisz, że to szansa dla Polonii na wygrzebanie się z finansowego dołka?
- Myślę, że tak. Zawsze Grand Prix było opłacalne. Jest to promocja dla miasta. Być może przez organizację Grand Prix przyciągnie się do klubu nowych sponsorów. Zawsze w Bydgoszczy przychodziło dużo ludzi na GP i były fajne zawody, więc na pewno jest to wielki plus dla tego miasta i klubu.
Na koniec pytanie odnośnie regulaminu. Jesteś doświadczonym zawodnikiem i co sądzisz właściwie o niejasnościach w tej kwestii? Mamy listopad, a nie do końca wiadomo, na jakich zasadach potoczą się przyszłoroczne rozgrywki.
- Powiem ci szczerze, że jakoś nie zastanawiałem się nad tym i chyba nie będę tego robił. Sądzę, że trzeba poczekać po prostu. Jest grupa ludzi, która pracuje nad regulaminem i myślę, że zrobią to dobrze.