Jerzy Kanclerz o zmianach w regulaminie: Żużel skończy jak hokej na trawie

Przeciwnikiem wprowadzonych zmian w regulaminie sportu żużlowego jest Jerzy Kanclerz, który obawia się, że kilka słabszych ośrodków może upaść, a polski żużel skurczy się do 12-13 miast.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Zmiany regulaminowe mają sprawić, że żużel stanie się znów sportem przewidywalnym i czytelnym. Nie wszyscy jednak podzielają założenie osób tworzących nowe przepisy. - Zniesienie KSM od 2014 roku uważam za duży błąd. Podobnie jak ograniczenie liczebności ekstraligi do ośmiu drużyn – powiedział Jerzy Kanclerz. Zdaniem menedżera Polonii Bydgoszcz takie zmiany regulaminowe wpłyną na budowanie tzw. dream teamów. - Przerabialiśmy to już w historii. Mecze do jednej bramki kibiców nie interesują. Drużyny muszą być w miarę wyrównane, by były emocje. Inaczej trybun nie zapełnimy - dodaje.

Jerzy Kanclerz obawia się o przyszłość sportu żużlowego. - Dla mnie liczy się dobro żużla jako ogółu. W mojej ocenie transformacja nie została przeprowadzona dobrze. Nie wiem, czemu mają służyć prowadzone zmiany. Skończy się tym, że będziemy mieli coraz mniej ośrodków w żużlu. Cały czas pokazuję przykład hokeja na trawie, który jest mi bliski, że nie wspierając małych, słabszych ośrodków, dyscyplina sama się wykończy. Czy to ma sens, że co roku mistrz Polski jest wyłaniany z grona 2-3 kandydatów? W żużlu też może być tak, że zostanie 12-13 ośrodków i czy wtedy będzie to nadal prestiżowy mistrz Polski? Nie można pozwolić upaść biednym klubom - apeluje Kanclerz.

- Żużel popełnia błąd, bo wszelkie zmiany wprowadza się nerwowo. Transformacja musi się dokonywać, ale powinna być przemyślana i konsultowana w jak najszerszym gronie. Obserwujemy zmiany pokoleniowe w polskim żużlu. Odchodzą starsi, doświadczeni prezesi, pojawia się nowe, młode pokolenie. Warto, by nowe osoby w środowisku korzystały z rad doświadczonych szefów klubów - uważa  menedżer Polonii Bydgoszcz.

Kanclerz twierdzi, że problemem polskiego żużla są osoby, kierujące klubami. Często podejmują one nieodpowiedzialne decyzje, patrząc krótkowzrocznie bez wizji przyszłości. - Żużlem powinny zarządzać osoby kompetentne i przygotowane. Tak naprawdę kluczowe sprawy dla finansów klubów nie dzieją się w trakcie sezonu, ale w listopadzie i grudniu. To wtedy - przy źle prowadzonych negocjacjach - można rozłożyć finansowo cały klub. Niektórzy prezesi kontraktują zawodników, wiedząc, że w czerwcu czy lipcu przyszłego roku będą mieli problem, bo nie mają pokrycia na spełnienie żądać żużlowców, ale mimo tego podpisują z nimi umowy. Czas z tym skończyć. Trzeba umieć dostosować się do sytuacji, jaka panuje na świecie. Mamy kryzys, a Polskę żużlowcy cały czas traktują jak finansowe eldorado. Jak nie da im jeden prezes, to pojadą do drugiego. Sami jesteśmy sobie tego winni - grzmi nasz rozmówca.

Nowy regulamin wprowadzony został przez Radę Nadzorczą Ekstraligi Żużlowej S.A. Zmiany opracowywał Zespół Ekspertów przy PZM. Kanclerz uważa, że  jednak nie uczyniono wszystkiego, by usłyszeć głos środowiska żużlowego. - Uważam, że wszelkie zmiany powinny być poprzedzone debatą. Środowisko żużlowe jest podzielone i zdaję sobie sprawę, że porozumienie do wypracowania jest trudne. Chodzi jednak o to, żeby przestać się ścigać w wyścigu zbrojeń. To do niczego nie prowadzi. Co najwyżej do upadku niektórych ośrodków. Proszę wziąć przykład BSI, które już też się przekonało, że z polskich miast nie da się wyciągnąć tyle pieniędzy, co kiedyś. Jeszcze 2-3 sezony temu polscy organizatorzy licytowali się, a BSI zacierało ręce. Warunki jednak teraz się zmieniły i jak widać, można dostosować się do sytuacji. W polskiej lidze powinno nastąpić to samo, bo inaczej żużel skończy jak hokej na trawie - obawia się Jerzy Kanclerz.

Jerzy Kanclerz nie ma najlepszego zdania o wprowadzonych zmianach do regulaminu żużlowego. Jerzy Kanclerz nie ma najlepszego zdania o wprowadzonych zmianach do regulaminu żużlowego.


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×