O transferach poinformujemy w odpowiednim czasie - rozmowa z Łukaszem Kowalskim, członkiem zarządu Włókniarza

Do zarządu Włókniarza Częstochowa dołączył Łukasz Kowalski, który sprawuje funkcję wiceprezesa. Potwierdza on chęć zatrudnienia Marka Cieślaka przez częstochowski klub.

Aleks Jovičić
Aleks Jovičić

Aleks Jovičić: Na początku może trochę banalnie. Od czasu mianowania cię wiceprezesem Włókniarza Częstochowa minął już ponad miesiąc. Czy zdążyłeś się już "rozkręcić" i wgryźć we wszystkie klubowe sprawy?

Łukasz Kowalski: Można powiedzieć, że wystartowałem z marszu. W klubowe sprawy w sposób bardzo fajny wprowadził mnie Paweł Mizgalski. Odbyliśmy wiele rozmów dotyczących kwestii funkcjonowania klubu. Stanowisko, które mam przyjemność piastować, to ogromne wyzwanie ale i jednocześnie spora odpowiedzialność. Jestem tego w pełni świadomy. Odczuwam lekką tremę, ale jest to coś w rodzaju dodatkowej mobilizacji do pracy. Cieszę się, że moja nominacja została przyjęta przez wiele osób jako dobre posunięcie. Mam nadzieję, że właściciele Włókniarza będą zadowoleni z mojej pracy.

Kibice mogą cię znać z roli dziennikarza. Masz za sobą pracę w Radiu Fiat, które od kilku lat regularnie relacjonuje mecze Lwów. Praca w mediach to dobry szlif przed działaniem w klubie? Dziennikarzami byli również prezes Paweł Mizgalski oraz menadżer drużyny Jarosław Dymek. - Praca w mediach i komentowanie spotkań żużlowych czy to dla Radia FIAT czy Telewizji SPORKLUB to coś naprawdę wspaniałego. Zawsze będę to dobrze wspominał. Komentowanie zawsze traktowałem jako realizację swojej pasji i jako wspaniałe hobby. Jedni lubią w niedziele jechać na ryby, a ja brałem sprzęt z radia i wspólnie z ekipą jechałem za Włókniarzem robić relację. Pozwalało to na oderwanie się od całotygodniowej pracy prawnika. Dodatkowo hobby to zmuszało mnie do tego, aby być na bieżąco w żużlowych realiach. Żeby relacje robić możliwie jak najlepiej, trzeba śledzić to co się dzieje w trakcie tygodnia, tak ażeby później w niedzielę podczas relacji być przygotowanym. Dzisiaj kibice potrafią wytknąć każdy błąd, znaleźć każdy językowy lapsus. Taka presja otoczenia sprawia, że nawet jako dziennikarz hobbysta trzeba być uważnym w tym co się robi. Mam nadzieję, że kibice i słuchacze radiowi, którzy oceniali moją pracę przez te cztery sezony będą mnie kojarzyli głównie z lepszych momentów niż z tych wpadek, które niewątpliwie się zdarzały.
Paweł Mizgalski wprowadził Łukasza Kowalskiego we wszystkie klubowe sprawy. Paweł Mizgalski wprowadził Łukasza Kowalskiego we wszystkie klubowe sprawy.
Z zawodu jesteś prawnikiem. Myślisz, że twoja znajomość prawa - w tym sportowego - miała znaczący wpływ na to, że zostałeś wiceprezesem? - Myślę, że należałoby o to zapytać właścicieli Włókniarza. Podejrzewam, że praca w kilku renomowanych kancelariach nauczyła mnie czegoś, co być może zostanie wykorzystane we Włókniarzu. W swojej prawniczej przygodzie pracowałem m.in. w dużej wrocławskiej Kancelarii Prawa Gospodarczego i Sportowego. Tam miałem do czynienia z opiniowaniem kontraktów, sporządzaniem umów. Co prawda poruszałem się głównie w obszarze współpracy z piłkarzami ręcznymi i siatkarzami, ale schemat tych kontraktów jest podobny do tego, co mam obecnie na biurku we Włókniarzu. Już pewne moje pomysły zostały wcielone. Chcemy przygotować regulamin praw i obowiązków dla zawodników. Tak, aby byli oni do dyspozycji kibiców po meczach. Dodatkowo chcemy bardziej zaangażować ich w udział w imprezach promocyjnych. Regulamin ten konsultowałem m.in. z Jarkiem Dymkiem i wieloma osobami będącymi przy Włókniarzu. Ich cenne uwagi zostały w nim uwzględnione. Im więcej sugestii i pomysłów, tym lepiej. Cieszy mnie, że każdy w klubie czy też związany z klubem zawsze jest chętny do pomocy. Chodzi nam przecież o dobro Włókniarza a tylko kolektyw, a nie zlepek indywidualności, ma szanse odnieść sukces. Zobaczymy jednak jak słowa spisane na papierze zostaną zweryfikowane przez rzeczywistość w sezonie. Mam nadzieję, że chociaż część naszych założeń się przyjmie.

W marcu ze stanowiskiem prezesa Włókniarza żegnał się zastępujący
Mariana Maślankę Marek Polaczek. Pojawiły się głosy, że to właśnie ty
miałeś go wtedy zastąpić za sterami.

- Wiele osób mnie o to pyta, więc już skoro poruszyłeś ten wątek, to nie będę zaprzeczał. Faktycznie pojawiła się taka propozycja, ale była ona nagła. Niestety w tamtym okresie nie byłbym w stanie pogodzić swoich spraw zawodowych i pracy w klubie. Jak wiesz kończę aplikację adwokacką. Wiąże się to z odbywaniem szkolenia pod okiem patrona w kancelarii. Muszę zatem wykonywać pracę, dzięki której uczę się zawodu tak, aby jak najlepiej przygotować się do egzaminu zawodowego. Sam wiesz, że prezesem się bywa a adwokatem można być całe życie. Dlatego wtedy
oświadczyłem jasno, że nie jestem dyspozycyjny i sądząc po tym co jest obecnie w klubie uważam, że była to bardzo rozsądna decyzja. Moja kandydatura wówczas przepadła, ale jak pokazało życie nominacja dla Pawła okazała się w pełni trafionym pomysłem. Wypada pogratulować mu odporności w trakcie sezonu, bo nie była to na pewno dla niego łatwa sytuacja, szczególnie kiedy drużyna miała słabsze momenty. Jeśli chodzi o współpracę obecną pomiędzy mną a Pawłem to układa się ona wzorowo i myślę, że jest dobrze odbierana przez właścicieli Włókniarza.

Przejdźmy teraz do samego Włókniarza. W ostatnich latach klub borykał
się z problemami natury finansowej. Teraz mówi się o nim jako o prężnie
działającej firmie bez najmniejszych kłopotów. Czy rzeczywiście można
patrzeć w kierunku Częstochowy z tak dużym optymizmem?

- Wydaje mi się, że tworzy się dobry klimat wokół klubu. Wracają sponsorzy, którzy kiedyś zostali zapomniani, bądź zrażeni. Tworzy się nowa marka. Na wszystko jednak potrzeba czasu. Włókniarz wychodzi na prostą, ale jeszcze sporo pracy przez nami, aby móc powiedzieć, że nie borykamy się z drobnymi problemami. Cieszy nas, że klub postrzegany jest jako wiarygodny i rzetelny partner. Taka opinia pomaga nam w rozmowach ze sponsorami. Właściciele klubu potrzebują wsparcia ze strony innych sponsorów. Cały czas szukamy firm, które chcą wspomóc Włókniarz. Ważny jest w tym wszystkim udział miasta. Doceniamy każdego, kto w obecnych trudnych realiach biznesowych jest w stanie wspomóc klub jakąkolwiek kwotą. Włókniarz to dobro wspólne częstochowian i bardzo cieszy nas zaangażowanie w to dobro wielu ludzi.

Wielu fanów przymierza do składu Lwów gwiazdy światowego speedwaya. Dodatkowo jest to też podsycane przez media. Ile jest prawdy w doniesieniach na temat chęci startów pod Jasną Górą Tomasza Golloba, Grega Hancocka i innych tuzów? - Niestety, nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Ostatnio wspólnie z Pawłem przyjęliśmy, że do momentu kiedy będzie można oficjalnie podpisywać umowy z zawodnikami nie zabieramy głosu co do transferowych spekulacji. Kibice muszą uzbroić się w cierpliwość. To, co już zostało potwierdzone, to podpisanie umowy z Rafałem Szombierkim i Mirkiem Jabłońskim. Ustalone są szczegóły z Grigorijem Łagutą, a stosowne dokumenty leżą na biurku i czekają na powrót naszego kapitana z wakacji. O pozostałych ruchach transferowych poinformujemy kibiców w stosownym czasie.
Kilka tygodni temu pojawiły się doniesienia o możliwości startów Tomasza Golloba w Częstochowie. Kilka tygodni temu pojawiły się doniesienia o możliwości startów Tomasza Golloba w Częstochowie.
Zapytam więc inaczej… W ostatnich latach jedyne na co było stać zespół Włókniarza to walka o utrzymanie. Zapewne myślicie już mocno o kształcie drużyny na sezon 2013. Czy budowany przez was skład pozwoli na coś więcej, niż tylko walka o pozostanie w ENEA Ekstralidze?

- Bardzo byśmy chcieli zbudować taki skład, który zapewni nam możliwość walki o coś więcej niż tylko utrzymanie. Chociaż w przypadku, gdy trzy zespoły żegnają się z Ekstraligą, to nawet walka o utrzymanie będzie w sezonie 2013 zażarta. Mnie marzy się scenariusz, że Włókniarz wreszcie wygra wszystkie spotkania u siebie. Chciałbym, żeby domowy tor i stadion wypełniony częstochowskimi kibicami, był twierdzą nie do zdobycia. To jest warunek konieczny do walki o coś więcej. Na wyjazdach możemy pokusić się o niespodzianki. Zwycięstwa u siebie to walka na wyjeździe o przynajmniej punkt bonusowy. Co do składu, to jestem bardzo zbudowany jak właściciele klubu prowadzą negocjacje. Dla mnie, człowieka, który nie ma bogatego doświadczenia w biznesie, to spora lekcja. Nie ma szaleństw i zachwytów nad konkretnymi nazwiskami. Ważna jest chłodna kalkulacja. Czasami można złapać się za głowę przeglądając niektóre żądania zawodników. Rozumiem, że byli mistrzowie świata i żużlowe gwiazdy mają swoje kaprysy. Nie rozumiem jednak, żądań niektórych zawodników, których ty jako dziennikarz oceniłbyś pisząc relację jako przeciętnych. Przechodząc ze świata dziennikarskiego do zarządu klubu następuję ogromne zderzenie i można chwilami doznać szoku. Chcemy, żeby Włókniarz cieszył swoją jazdą kibiców wiele lat, a nie tylko przez sezon czy dwa. Dlatego budowany skład ma być perspektywiczny i tworzyć widowisko, które będzie przez wiele godzin czy dni po meczy rozpamiętywane przez kibiców w pracy, w szkole, na uczelni czy w sklepie. Najlepszym marketingiem dla klubu sportowego jest dobry sportowy wynik i dlatego tez chcemy mieć taki zespół, który ten wynik będzie w stanie osiągnąć ale na zdroworozsądkowych zasadach.

Jest taki temat, który zawsze powraca w czasie okresu transferowego. Chodzi o powrót Marka Cieślaka do Częstochowy. Klub jest zainteresowany współpracą ze swoją dawną legendą? - Tutaj mogę powiedzieć, że faktycznie jesteśmy zainteresowani podjęciem współpracy z trenerem Markiem Cieślakiem. Mówił o tym wcześniej nawet sam trener, więc nie ma sensu abym próbował jakoś wymijająco odpowiadać na twoje pytanie. Warto jednak pamiętać, że trener Cieślak ma umowę sponsorską z Azotami i jego ewentualny angaż wymaga pewnych kontraktowych uregulowań. Marek Cieślak odwiedza Włókniarz, o czym kibice doskonale wiedzą, gdyż można spotkać jego samochód pod budynkiem klubowym. Jednak żadnych wiążących decyzji nie mamy. Tutaj również prosiłbym o troszkę cierpliwości.
Marek Cieślak jest bliski powrotu do macierzystej drużyny. Marek Cieślak jest bliski powrotu do macierzystej drużyny.
W Częstochowie zabiegano o organizację rundy Grand Prix. Bezpośrednim rywalem w wyścigu o gościnę światowej elity był klub z Bydgoszcz i to on w oczach BSI okazał się lepszy. Co twoim zdaniem przekonało ich, by zawody GP wróciły do Bydgoszczy? - Podejrzewam, że Bydgoszcz i BSI rozmawiały dużo wcześniej i wymieniono uściski dłoni. Częstochowa wkroczyła do tej rozgrywki chyba troszkę za późno stąd taka, a nie inna decyzja. Jeśli chodzi o warunki do organizacji GP to Częstochowa jest gotowa na taką imprezę. Spełnialiśmy wszystkie kryteria. Mieliśmy poparcie władz miasta. Cieszy mnie to, że pomimo braku GP to w sezonie 2013 r. kibice pod Jasną Górą będą mogli zobaczyć imprezę światowej rangi, a mianowicie półfinał DPŚ, który 13 lipca 2013 roku zostanie rozegrany na torze Areny Częstochowa. Wiem, że do tego wydarzenia jeszcze sporo czasu, niemniej już teraz zapraszam kibiców z całej Polski do Częstochowy. Warto dopasować pod tę imprezę swoje plany urlopowe. Stawka prezentuje się bardzo ciekawie i myślę, że będzie to naprawdę duże wydarzenie w naszym regionie.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×