Powoli przymierzamy się do pierwszych rozmów - rozmowa z Robertem Kempińskim

Szkoleniowiec GTŻ-u Grudziądz, Robert Kempiński ocenia i analizuje minione rozgrywki w wykonaniu jego zespołu. Mówi także o ważnej roli juniora w drużynie i odnosi się do nowego regulaminu.

Kamil Tecław: Za nami sezon 2012. Jakby pan ocenił zeszłoroczne rozgrywki w wykonaniu GTŻ-u Grudziądz?
Robert Kempiński

: Patrząc z perspektywy sezonu można powiedzieć, że był dla nas udany. Zajęliśmy drugie miejsce, a jeszcze kilka lat temu zajmowaliśmy miejsca pod koniec tabeli i ocieraliśmy się o spadek z ligi. Z roku na rok zajmujemy coraz wyższą lokatę. Z drugiej strony mieliśmy awansować do Ekstraligi i trzeba sobie szczerze powiedzieć, że była na to duża szansa. Lechma Start Gniezno okazała się lepszą drużyną i nie udało się.

Nie uważa pan, że na końcowym rezultacie w dużej mierze zaważyły dwa mecze na własnym torze z Lechmą Start Gniezno?

- Oczywiście. Jeżeli wygralibyśmy u nas w rundzie zasadniczej, to złapalibyśmy dodatkowo punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu i mielibyśmy trzy punkty więcej. Taki jest sport i kto przegrywa u siebie, nie osiągnie sukcesu. Drużyna z Gniezna wykorzystała swoją szansę, a nam zawsze czegoś brakuje.

Chciałby pan w dalszym ciągu być trenerem grudziądzkiej drużyny?

- Mam podpisany kontrakt, ale nie zależy to ode mnie. Decyzje w takich sprawach podejmuje zarząd.

W takim razie, czy rozmawiał pan z obecnym jeszcze zarządem o dalszej współpracy?

- Tak jak powiedziałem wcześniej, mam ważny kontrakt. Zawsze się śmieję, że w Grudziądzu będę zawsze i o jeden dzień dłużej (śmiech).

Który z zawodników GTŻ-u zaskoczył pana swoją dobrą dyspozycją w sezonie 2012, a który zawiódł najbardziej?

- Każdemu zdarzyła się jakaś wpadka i w poszczególnych spotkaniach komuś coś nie wyszło. Andriej Karpov miał świetny początek, a później wiodło mu się już gorzej. Z kolei odwrotna sytuacja miała miejsce w przypadku Hansa Andersena, który tak naprawdę rozkręcił się dopiero w rundzie play-off. Jeżeli ktoś zdobył w meczu przypuśćmy osiem punktów, to nie znaczy, że nie mógł ich zdobyć więcej, bo miał na koncie dodatkowo kilka bonusów. Trzeba na to spojrzeć również z tej strony.

Ma pan już wstępną wizję składu na sezon 2013?

- Powiedzmy sobie szczerze, że to nie jest tylko wizja trenera. Na skompletowanie składu wpływa wiele czynników i przede wszystkim są to finanse. Jeżeli nie ma pieniędzy, to nie będzie takiej sytuacji, że ja zażyczę sobie tego i tego zawodnika. Na żużlowca klub musi stać i trzeba przekalkulować ile mniej więcej może on zarobić. Każdy profesjonalnie zarządzany klub z normalnymi działaczami kompletuje taki skład na jaki go stać. Niektórzy nie przejmują się niczym i kontraktują zawodników bez głębszego zastanowienia. Nasz klub też ma długi, ale po prostu za chwile ich nie będzie. Czekamy na pewną wpłatę i klub rozliczy się ze wszystkich zobowiązań. Każdy może ułożyć sobie skład marzeń. Nikt nie jest głupi i widzi jak spisują się określeni zawodnicy. Chodzi o to, że najważniejszy powinien być budżet klubu. Nie wiemy na razie jakim budżetem będziemy dysponować i nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. Powoli przymierzamy się do pierwszych rozmów z zawodnikami. Szczególnie z tymi, którzy reprezentowali nasze barwy w minionym sezonie. Wiadomo jednak, że chodzi głównie o pieniądze.

Gdyby nie ograniczenia regulaminowe zostawiłby pan najlepiej tych samych zawodników, którzy reprezentowali GTŻ w sezonie 2012?

- Zostawiłbym tą samą drużynę, tylko musielibyśmy poszukać juniorów. Mieliśmy w tym roku naprawdę skutecznych seniorów, ale zabrakło punktów młodzieżowców. Mogę podać pewien przykład. Gdybyśmy w naszych szeregach mieli Damiana Adamczaka, to dzisiaj bylibyśmy w Ekstralidze. To samo może powiedzieć też Lech Kędziora, że wtedy droga jego drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej byłaby łatwiejsza. Zabrakło nam solidnego juniora. W przegranych pojedynkach liczyliśmy punkty naszych młodzieżowców i drużyny przeciwnej. Nasi czasami nie zrobili 50 procent tego co w ekipie rywala.

Kapitanem zespołu w minionym sezonie był Davey Watt. Można powiedzieć, że był to chyba strzał w dziesiątkę?

- Uważam, że się sprawdził. Widziałem jego zachowanie w trakcie meczu. Interesował się drużyną, zawsze starał się pomagać innym zawodnikom zespołu i mobilizował do skutecznej jazdy.

Gdyby w meczach barażowych z Betardem Spartą Wrocław o ENEA Ekstraligę mógłby pan skorzystać z usług wspomnianego Watta i Petera Ljunga, to udałoby się zwycięsko wyjść z tej potyczki?

- Wydaje mi się, że tak. Można powiedzieć, że po zawodach każdy jest mądry. Jeżeli mógłby pojechać Ljung i zastąpiłby naszego najsłabszego zawodnika, to liczba naszych punktów na pewno znacznie by wzrosła. Biorąc pod uwagę chociażby to co wyprawiał na naszym torze Szwed, szansa byłaby z pewnością dużo większa.

W kadrze GTŻ-u jest trzech wychowanków: Denisa Niedzielskiego, Mateusza Rujnera i Karola Szychowskiego. Jakby pan ocenił ich postęp w minionym sezonie?

- Denis Niedzielski zdał licencję. Później podpisywał kontrakt i trochę nie jeździł, ale na treningach pokazuje się z dobrej strony. Mateusz Rujner ma największy potencjał, ale jest urazowym żużlowcem i nękały go kontuzje. Najważniejsze, że chłopak się nie boi i to jest podstawa. Karol Szychowski startuje w różnych zawodach młodzieżowych i musi koniecznie poprawić starty. W dzisiejszym żużlu odpowiedni moment startowy to 80% sukcesu.

Na koniec może kilka słów o nowym regulaminie. Według pana wniesione zmiany przyniosą pozytywny skutek?

- Wydaje mi się, że tak. Zmieniłbym jedynie zapis o tym, że junior będący w kadrze narodowej nie może startować jako "gość". Na przykład dlaczego Kacper Gomólski miał siedzieć w domu z tego powodu, że nie został powołany na mecz w Tarnowie, skoro mógł wystąpić w barwach Orła Łódź w pojedynku przeciwko GTŻ-owi. Chłopak zdobył dzięki temu trochę doświadczenia i mógł się rozwijać. To samo dotyczy także wielu innych zawodników. Moim zdaniem temat wypożyczeń powinien zostać jeszcze bardziej rozwinięty. W minionym sezonie było to trochę zagmatwane. Teraz powinno być więcej przepisów o wypożyczeniach, bo klubom byłoby wtedy łatwiej. Nie kontraktowałoby się większej ilości zawodników i niepotrzebnie wydawało pieniądze na kontrakty. Musi być otwarta większa furtka jeżeli chodzi o wypożyczenia. Przypuśćmy, że zawodnik łapie kontuzje. Wtedy klub może spokojnie poszukać kogoś na rynku. W zeszłym sezonie Kamil Brzozowski nie startował dużo w Gdańsku. Nie byłoby lepiej żeby sobie chłopak gdzieś pojeździł? Jak zawodnik nie startuje, to klub przecież nic na tym nie zyska. Kluby mogą się dogadać i wtedy koszty byłyby z pewnością mniejsze.

Źródło artykułu: