- Teraz najlepiej mieć KSM 2,50 i można jeździć w Ekstralidze - ironizuje nieco Mateusz Szczepaniak, który po dwóch latach spędzonych w Orle Łódź nie jest pewny swojej przyszłości w tym klubie, bo i los łódzkiego żużla nie jest znany.
- Pewnie, że chciałbym jeździć w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale w tym roku najbardziej skorzystali ci zawodnicy, którzy mało jeździli i mają KSM 2,50. Oni mogą przebierać w ofertach z Ekstraligi. Ci, którzy mają wyższy KSM są w kropce - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl młodszy z braci Szczepaniaków, który w pierwszej lidze w sezonie 2012 legitymował się średnią 1,641. Zdecydowanie lepiej startował na własnym torze, gdzie zdobył przeciętną 2.000, a na wyjazdach notował nieco ponad 1,1 pkt.
Jeśli Mateusz Szczepaniak załapałby się do Ekstraligi jego KSM wynosiłby w tych rozgrywkach 4,92. W pierwszej lidze natomiast 6,40. W najniższej klasie rozgrywkowej 7,68. - Druga liga to już ostateczność. Nie chcę się cofać, a wręcz przeciwnie - rozwijać się i iść do przodu, stąd też wolałbym znaleźć klub w Ekstralidze. Nie jest to jednak łatwe. Szukam klubu, bo chcę jeździć jak najczęściej. W dzisiejszych czasach nie jest jednak łatwo znaleźć dobrego pracodawcę - wyjaśnia żużlowiec.
Mateusz Szczepaniak czuje się na siłach walczyć nawet o miejsce w składzie w klubie ekstraligowym. - Trzeba po prostu trafić ze sprzętem. Jak to się uda, można naprawdę mieć bardzo dobry sezon. W poprzednim roku borykałem się z problemami sprzętowymi, stąd też takie nierówne występy. Zdarzyły się dobre mecze, ale i takie, o których chciałoby się jak najszybciej zapomnieć - przyznaje nasz rozmówca.
Nie wiadomo, jak potoczą się losy klubu z Łodzi, bowiem dalsze sponsorowanie w tak dużym zakresie wyklucza Witold Skrzydlewski. Mateusz Szczepaniak nie kryje, że nie było rozmów na temat jego przyszłości w Łodzi. - Rozliczyliśmy się za poprzedni sezon, ale o kolejnym nie było mowy. Szkoda, gdyby taki klub jak Orzeł Łódź zniknąłby z żużlowej mapy Polski. Mam nadzieję, że znajdą się sponsorzy, tak by speedway w Łodzi nadal istniał - dodaje.
Mateusz Szczepaniak mówi otwarcie o problemach ze znalezieniem pracodawcy. Wierzy jednak w pomyślne zakończenie rozmów kontraktowych. - Okres transferowy tak naprawdę dopiero ruszył. Do tej pory było cicho. Teraz się to wszystko rozkręca. Nie jestem pesymistą. Myślę, że wszystko rozwinie się dobrze i znajdę klub. Oprócz startów w Polsce, staram się dograć także występy w lidze angielskiej. Tam też jest niezłe zamieszanie po zmianach regulaminowych. Na pewno chciałbym nadal jeździć w Anglii, a jak to wszystko się rozwinie, zobaczymy - kończy nasz rozmówca, który rozpoczął już powoli przygotowania do nowego sezonu. Gra w piłkę w hali, a także ćwiczy na siłowni i jeśli pogoda pozwala, jeździ na crossie.