Tomasz Lis: Od kilku lat marzę o Jarku Hampelu w Falubazie

W najnowszym, 23 numerze nieregularnika klubowego "Tylko Falubaz" [tag=16184]Tomasz Lis[/tag] w swoim felietonie odniósł się do sezonu transferowego i składu Stelmet Falubazu Zielona Góra.

Po w sumie niezbyt ciekawym żużlowym sezonie, mamy absolutnie fascynujący sezon transferowy. A wygląda na to, że będzie on naprawdę ciekawy i dla Falubazu wyjątkowo udany. Kilka miesięcy temu napisałem tu, że najważniejsze dla przyszłości klubu będzie to, co w listopadzie i w grudniu zrobią szefowie klubu, czyli jak pojedzie w czerwonym i niebieskim kasku para Dowhan – Jankowski. Panowie nie noszą kewlarów, ale są rozpoznawani nie tylko w Zielonej Górze. Obaj mają też powtarzane na sportowych forach ciut złośliwie brzmiące pseudonimy - "Różowa koszula" (to, jak nazwa wskazuje, od koszuli) i "Kopernik" (to od fryzury). Znając ich, nie mam wrażenia, że ich te złośliwości martwią. Jeśli w ostatnim czasie coś ich martwiło, to wyłącznie to, czy dopną w sezonie transferowym swego. Coś mi mówi, ktoś mi mówi, że jak najbardziej.

Ten sezon transferowy jest nie tylko arcyciekawy, ale szczególny. Rok temu transfery decydowały o tym, jak Falubaz poradzi sobie w roku 2012. W tym roku decyduje się, jak Falubaz poradzi sobie w latach 2013 i 2014, a według mnie także w następnych dwóch – trzech latach. Właśnie teraz więc, po sezonie, decydują się losy naszego klubu na parę następnych sezonów. I wszystko wskazuje na to, że Falubaz będzie miał wszelkie szanse, by wrócić tam, gdzie jest miejsce tej drużyny. Na szczyt.

Kibice każdej drużyny mają swoje wyobrażenia, jeśli idzie o skład. Także kibice Falubazu. Ale nie jest przecież tak, że gdyby na przykład skasowano KSM, to Falubaziacy chcieliby mieć w Falubazie sześciu zawodników z najwyższą średnią punktową. Nie, kibice Falubazu mają swoje wyobrażenia o tym, którzy zawodnicy do Falubazu pasują, a którzy nie. Dlatego nikt nie brał na poważnie możliwości pojawienia się u nas takiego Tomasza Golloba, choć z punktu widzenia KSM-u Gollob akurat by nam pasował. Wyobrażenia kibiców są oczywiście rozmaite, ale mam wrażenie, że mają naprawdę dużą część wspólną.

Każdy więc powie, że Piotr Protasiewicz do Falubazu pasuje, a Tomasz Gollob nie, że Andreas Jonsson pasuje, a Rune Holta nie. Każdy chce, myślę, że każdy, by jak najdłużej jeździli u nas Patryk Dudek czy Sasza Loktajev. Czyli jak Loktajev, to znaczy, że mamy ze względu na KSM zapomnieć o jakimś wielkim transferze? Otóż nie, bo jako się rzekło, Robert Dowhan myśli o składzie na przynajmniej dwa lata. Ważne jest więc nie tylko, z kim podpiszemy kontrakt dziś, na najbliższy rok. Ważne jest też to, z kim moglibyśmy go podpisać za rok. Otóż prawdopodobnie po klepniętych w tym roku transferach najlepsi zawodnicy zwiążą się z nowymi klubami na kilka lat. Czyli, czego nie zrobimy teraz, tego prawdopodobnie nie moglibyśmy zrobić za rok. Czyli co? Czyli konstruowanie tegorocznego składu należało z założenia czynić tak, jakbyśmy tworzyli skład na rok 2014 i do tych założeń trzeba było dostosować transfery i kontrakty w roku 2012 na rok 2013.

Jaki byłby mój wymarzony skład na rok 2014? Protasiewicz, Dudek, Hampel, Jonsson, Loktajev i dwaj świetni juniorzy, jeden Polak, jeden Duńczyk. Nie wykluczam, że dokładnie takiego składu chce Dowhan, a jeśli tak, to już dziś musi podjąć odpowiednie decyzje.

No dobrze, ale czy oznacza to, że Sasza Loktajev ma odejść z klubu? Mowy nie ma! Ale jak to zrobić? Ja nie wiem, mogę mieć domysły, ale one są nieważne, ważne jest, że Robert Dowhan wie, jak to zrobić. On, Marek Jankowski i Rafał Dobrucki wiedzą też, jak sądzę doskonale, że nie ma co składu tworzyć tak, żeby Loktajev był wypożyczony i przez rok nie miał kontaktu z naszym klubem. Co więc zrobić? Jest sposób. Realizacja pomysłu wymaga dojrzałości całej ekipy, ale akurat w tym momencie mamy w tym punkcie najlepszych ludzi wśród szefów klubu i wśród zawodników.

Oczywiście od kilku lat marzę o Jarku Hampelu w Falubazie. Nie tylko dlatego, że to znakomity żużlowiec. Także dlatego, że to fajny człowiek i profesjonalista w każdym calu. To gwiazda, która jeżdżąc dla drużyny zawsze będzie jej częścią, a nie problemem. To jest człowiek, który znajdzie wspólny język z kapitanem Piotrkiem Protasiewiczem i pomoże naszym juniorom. Dokładnie kogoś takiego w Falubazie potrzebujemy.

Spójrzmy na moment na ostatnich pięć sezonów. Cztery medale, dwa złote, ani razu poza "czwórką". A teraz spójrzmy na to, co się dzieje z finalistami tegorocznego sezonu. Stal Gorzów okazuje się bardzo rdzewna i właśnie się rozsypuje. Unia Tarnów nie aż tak, ale kokosy najwyraźniej się skończyły. Jedni inwestowali bez głowy, inni zrobili jednorazowy skok na kasę. W tym samym czasie szefowie Falubazu zamiast szaleć z wydatkami szukali sponsorów, bo wiedzieli, że zawsze trzeba myśleć do przodu, bo zdawali sobie sprawę, że guzik wart jest sukces, po którym wszystko idzie w diabły. Dlatego dziś jesteśmy w punkcie, w którym całkowicie spokojnie możemy myśleć o przyszłości Falubazu. Dlatego dzisiaj problemem jest dla nas KSM, a nie pusta kasa.

W zeszłym roku zrobiono nam solidne kuku zmuszając do rozwalenia mistrzowskiej drużyny. Ale, przepraszam za dziecinne sformułowanie, oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa. Dziś ci, co wtedy się cieszyli, mają wielki problem. A my mamy rozwiązanie swoich problemów.

Za Falubazem pięć najbardziej udanych lat w historii klubu. Przed Falubazem kilka kolejnych, jestem o tym przekonany, udanych lat. A przypomnijmy sobie, gdzie ten klub był siedem lat temu. Cieszę się, że jest jak jest, bo dla Falubazu i dla Roberta Dowhana to wielka nagroda za pracę i konsekwencję. Dowhan nie przejmował się docinkami i złośliwościami, dawał radę narzekaczom i podkładaczom świń. Robił swoje. Jak widać po latach, z doskonałym skutkiem.

Cieszmy się, naprawdę się cieszmy, że na czele naszego klubu jest ktoś taki. Dzięki temu jeszcze przed świętami dostajemy od Falubazu wiele wspaniałych prezentów. A od kwietnia, gdy zacznie się sezon, dostaniemy następne.

Tomasz Lis

Źródło artykułu: