Magdalena Skorupska: Jak ocenia pan występ Waszej drużyny w spotkaniu z Orłem Łódź?
Wladimir Żukowski: Był to mecz niewykorzystanych naszych możliwości. Straciliśmy Mateja Kusa i od tego zaczęły się nasze problemy. Udało się wygrać, ale był bieg 10. kiedy jechaliśmy na 5:1 a przegraliśmy 1:5. Bardzo się denerwowałem na tych zawodach, bo obowiązkowo mieliśmy tutaj zwyciężyć. Nie chcieliśmy remisu, bo potrzebna nam była tylko wygrana. Rafał Szombierski jest jeszcze chory, Zbigniew po upadku w Równem ma problemy z żebrami, także było nam bardzo ciężko. Dodatkowo problemy z silnikiem miał Aleksandr Kosołapkin. A przede wszystkim nie mieliśmy Kusa.
Jaki jest obecny stan zdrowia Mateja?
- Był już w Czechach, ale musiał wrócić do szpitala, bo okazało się, że jeszcze nie wszystko jest dobrze. Jeszcze przed Mistrzostwami Europy umówiliśmy się z nim, że będzie jechał z siódemką, a Matej powiedział, że tylko z ósemką. Że to mu wystarczy. Głównie dlatego, że w sobotę były Mistrzostwa Europy w Stralsund i to były jego zawody. Tam miał być mistrzem, ale został nim Mroczka. Gratuluję. Drugi był Janowski, a trzeci nasz Artiom Wodjakow. Był taki plan, żeby Matej pojechał w tym meczu, ale przez nienormalną sytuację na Mistrzostwach Europy seniorów w Lendavie nasza drużyna nie ma tych punktów, które zawsze przywiezie Kus, a on sam leży w szpitalu. My nie możemy być bez jednego zawodnika, mamy być drużyną. Z Matejem będzie wszystko normalnie.
Na szczęście uraz nie jest na tyle poważny, żeby wykluczył Mateja do końca sezonu.
- Tak, ale Gniezno jest teraz bardzo mocne. Ten mecz przegrany w Równym, kiedy Zbigniew był po kontuzji, Kus był w Lendavie w szpitalu, a Rafał był chory pozbawił nas punktów. Nie powinniśmy byli tam przegrać. Teraz też będzie ciężko, ale może się uda.
Przed rundą finałową nie było wiadomo czy drużyna Speedway Równe do niej przystąpi. Jaka jest obecnie sytuacja klubu?
- Chcieliśmy tym zwrócić uwagę władz miasta na naszą drużynę. Mer miasta przed sezonem mówiła, że będzie pomoc dla naszego klubu, ale do dzisiaj, na ten dzień, żadnych pieniędzy nie otrzymaliśmy. To był taki krzyk, chciałem, żeby zwrócili uwagę na nasze problemy. Niestety do dzisiaj nikt nam nie pomógł. Mer przychodzi na nasze zawody, kibicuje drużynie, mówi, że bardzo lubi żużel, ale nie stara się nam pomóc. To jest typowe dla Ukrainy - gwizdać, a nie dopomagać. W Polsce nie ma takiej sytuacji.
Jak w związku z tym radzi sobie Wasza drużyna?
- Musimy walczyć sami. Zawsze rozliczamy się z zawodnikami po zawodach. Nie chcemy, żeby były jakieś zadłużenia. Taką przyjęliśmy zasadę na początku i się jej trzymamy.
Co z przyszłym sezonem? Zostajecie w polskiej lidze?
- Tak. Chciałbym, żeby polska druga liga była szansą dla młodych zawodników, którzy rozpoczynają swoją karierę i dla tych, którzy mają problemy z formą albo nie jeździli przez kontuzję. Przykładem jest Zbigniew Czerwiński, Rafał Szombierski czy Mariusz Franków. Oni w tej drugiej lidze mają szansę na rehabilitację i powrót do dawnej formy. Jeśli nasza drużyna nie będzie mogła jeździć w Polsce to będzie to chyba koniec żużla w Równem.