Nie potrafiłbym zabić karpia - rozmowa z Jarosławem Dymkiem, menadżerem Włókniarza Częstochowa

Jarosław Dymek opowiedział nam, jak spędza zbliżające się święta Bożego Narodzenia. W wywiadzie dyskutowaliśmy również na temat Sylwestra i witania nowego roku.

Mateusz Makuch: Co dla ciebie znaczą święta Bożego Narodzenia?

Jarosław Dymek: Bardzo lubię okres przygotowań do świąt i same święta oraz cały klimat i towarzyszącą im otoczkę. Jest to też moment wytchnienia od codzienności, aczkolwiek są to tylko dwa dni. 26 grudnia wieczorem jest mi zawsze smutno, że to już po wszystkim i znowu trzeba czekać 12 miesięcy. Moje święta nie wyróżniają się czymś szczególnym. W weekend ubieraliśmy choinkę, którą kupiłem wcześniej i oczekiwała na przystrojenie na tarasie.

Żywa?

- Jak najbardziej! I to tak dosyć fest żywa, gdyż musiałem ją gonić po placu, bo uciekała (śmiech).

Jak wygląda Wigilia w twoim domu?

- Przygotowaniem karpia zajmuje się mój tata, bo on robi to po mistrzowsku. Ja niestety na pewno bym karpia nie zatłukł, bo nie przeżyłbym chwili, kiedy musiałbym go walnąć z karata w głowę. Taką mamy tradycję, aczkolwiek nie powiem, bo dobry karp nie jest zły. Ogólnie w wigilię wszystko smakuje inaczej. Karpia mogę zjeść w każdym innym miesiącu, czy dniu, będzie smaczny, ale to właśnie podczas wigilijnej kolacji smakuje szczególnie. Tak samo jak zupa grzybowa, czy inne potrawy.

A ty uczestniczysz w przygotowaniu potraw na wigilijną kolację, czy tylko kosztujesz to, co zostanie przyrządzone?

- Ja staram się pomagać w inny sposób. Mianowicie zajmuję się przygotowaniem miejsc, sprzątaniem, nakryciem stołu. Po kolacji natomiast również sprzątam, czy zmywam i przyznam, że bardzo lubię to robić. Nie robię tego na siłę, tylko z pełną satysfakcją. Co do jedzenia, to ogólnie lubię gotować, ale rzeczy, w których się specjalizuję, raczej nie nadają się na wigilię. Sądzę, że dziwnie na wigilijnym stole wyglądałyby krewetki w maśle czosnkowym, chociaż myślę, że ktoś mógłby się na to skusić. Ja właśnie lubię takie wynalazki. Ponadto bardzo przepadam za kanapkami z jabłkiem i cebulą (śmiech). Taka kompozycja jest rajem dla podniebienia. Liczę, że pod choinką znajdę mnóstwo jabłek i cebuli na te smakowe kanapki.

Tego ci życzę. Swoją drogą musisz kiedyś mnie nimi poczęstować. A powiedz w jakim gronie spotykasz się podczas świąt?

- U mnie tradycyjnie są dwie wigilie. Najpierw spożywamy z moimi rodzicami, a następnie jedziemy do moich teściów. Spotykam się ze swoimi szwagrami. Na tym polegają święta. W pierwszy dzień świąt jest podobnie. Obiad jemy na przemian, raz u jednych rodziców, raz u drugich. Ten czas spędzamy razem…

I brzuch rośnie…

- Absolutnie nie! Trzeba się kontrolować i zawsze zachowywać umiar. Generalnie nie obawiam się przytycia. Jak już kiedyś mówiłem, jestem w stanie zrzucić 30 kilogramów, dlatego myślę, że spalenie dwóch, czy trzech, które ewentualnie mogłyby się po świętach pojawić, nie sprawiłoby mi kłopotu. Mimo wszystko raczej nie dopuszczę do sytuacji, aby się przejeść, aczkolwiek wszystko jest tak smaczne, że trudno sobie odmówić.

W czasie świąt masz spokój od żużla?

- Tak jak już powiedziałem, jest to okres szczególny, ale tematów żużlowych zabraknąć nie może. Po prostu nie może być inaczej. Mogę się spodziewać życzeń związanych z żużlem, tym bardziej, że w mojej rodzinie jest wielu zapalonych kibiców. Jestem przekonany, że rozmowy będą toczyły się na temat tego sportu.

Święta z reguły mijają szybko. Niedługo po nich przychodzi czas wielkiej zabawy związanej z witaniem nowego roku. Masz jakieś plany na Sylwestra?

- Na razie moje plany to brak planów. Mam już tak w zwyczaju, że Sylwestra z moją żoną Anią spędzamy często spontanicznie. Na zasadzie takiej, że albo gdzieś w ostatniej chwili wyskoczymy, albo zaprosimy kogoś do swojego domu. Raczej nie lubimy hucznych imprez. O wiele lepiej czujemy się w kameralnym gronie, w towarzystwie powiedzmy dwóch, czy trzech par. Wtedy jest fajnie, miło, sympatycznie. Teraz nie jestem w stanie powiedzieć, jak w tym roku spędzę Sylwestra.

A jak podsumujesz ten kończący się rok?

- Był na pewno o wiele lepszy niż poprzedni. Moja córka chowa mi się dobrze, pod tym kątem wszystko jest OK. Natomiast pod kątem sportowym, bo przecież o tym też trzeba powiedzieć, uważam, że rok również był bardziej udany. Udało nam się uniknąć stresowych baraży. Teraz pełni optymizmu spoglądamy w przyszłość, aby ten nadchodzący nowy rok przyniósł same pozytywy.

Finiszując - byłeś zaskoczony, że zapowiadany na miniony piątek koniec świata nie nastąpił?

- Powiem ci, że bardzo byłem zdziwiony. Ja na tę ewentualność odpowiednio się przygotowałem. Wiesz, pod garażem postanowiłem stworzyć sobie bunkier, taki na 14 metrów pod ziemią. Wziąłem sobie laptopa, ale wifi mi już tam nie sięgało. Zostały mi tylko filmy, oglądałem sobie i czekałem aż coś się stanie, a tu nic (śmiech). Niestety, jeszcze ci żużlowcy i kibice będą musieli się ze mną troszeczkę pomęczyć. A tak korzystając z okazji, w związku ze zbliżającymi się świętami chciałbym złożyć życzenia dla wszystkich fanów speedway'a oraz gorąco ich pozdrowić. Życzę wszystkim, bez wyjątku, wszelkiej pomyślności, radości oraz uśmiechu przy wigilijnym stole i udanego powitania nowego roku.

Źródło artykułu: