Mariusz Franków: Jest jeszcze kilka meczów do wygrania

Mariusz Franków był jednym z najlepszych zawodników Speedway Równe w wygranym przez jego drużynę spotkaniu z Orłem Łódź. Ukraińska drużyna zwyciężyła 45:44 i zachowała jeszcze minimalne szanse na walkę o pierwszą ligę. W pięciu biegach Franków zdobył jedenaście punktów. Po meczu zdradził tajemnicę udanego występu.

- Przywiozłem jeden nowy silnik, na którym wystartowałem pierwszy raz. Przyjechałem w ciemno, zupełnie na luzie. Zdobyłem 11 punktów, tak więc nie jest źle. Silnik wymaga dopracowania, bo jest jeszcze kilka meczów do wygrania - mówił Franków. Zawodnik od jakiegoś czasu zmagał się z problemami sprzętowymi. Jego zdaniem wszystko idzie jednak w dobrym kierunku. - W Niemczech na turnieju urwał mi się tłok, rozleciał mi się jeden silnik. Już w poprzednim meczu w Równem miałem problemy, nie mogłem wygrać wyścigu. Teraz też nie było tak dobrze, jechałem równo, praktycznie cały czas drugi. Myślę, że jak popracuję jeszcze nad motorami to będzie lepiej.

W meczu z Orłem w Łodzi drużyna z Ukrainy odniosła minimalne zwycięstwo. Zupełnie inaczej było w pierwszej rundzie fazy finałowej, gdzie na własnym torze poniosła wysoką porażkę. Przegrała ze Startem Gniezno aż 31:60. Główną przyczyną przegranej według Frankowa był bardzo nierówny skład. - Tak naprawdę ten mecz w Równem o niczym nie świadczył. To było jedno wielkie nieporozumienie, tam nie było komu jechać. Ja zdobyłem dziesięć punktów, ale też całe zawody męczyłem się ze sprzętem jeszcze gorzej niż na tym meczu. Jechaliśmy tam praktycznie tylko we dwójkę czy trójkę. Zawodnicy Speedway Równe nie tracą jednak nadziei na wygraną w spotkaniu rewanżowym. Franków zaznaczył, że gnieźnianie muszą jeszcze wygrać drugi mecz. Ten wynik 60:31... Niech Gniezno się cieszy, ale jest jeszcze jeden mecz u nich. Jeszcze muszą go wygrać. Wtedy się okaże, że są lepsi. Ostatni mecz w Gnieźnie przegraliśmy na styku, gdzie punkty robiłem tylko ja i Kus. Reszta pojechała różnie, zdobywali po kilka punktów. Teraz jedzie Zbyszek, jedzie "Szumina", ja. Jeśli do tego dojdzie Kus, to nie wiem czy tak łatwo będzie z nami wygrać. Szczególnie w taki sposób, w jaki wygrali w Równem, gdzie jechali w pięciu zawodników przeciwko dwom.

Najważniejszy mecz drużynę z Ukrainy czeka w Miszkolcu. - Tam jest ciężko przez specyfikę ich toru - mówi Franków. - Poprzedni mecz, który przegraliśmy 40:50, to jak na mecz wyjazdowy nie jest wynik, którego można się wstydzić. Drugi mecz powinien pójść lepiej, bo już cokolwiek wiemy o tym torze, jak go przygotowują w tym sezonie. Na pewno nie pojedziemy tam przegrać - zakończył wychowanek Polonii Piła.

Komentarze (0)