Michał Kowalski: Znamy już skład drużyny na przyszłoroczne rozgrywki. Jest pan z niego zadowolony?
Jerzy Kanclerz: Tak, jesteśmy zadowoleni. Budowę ekipy zaczęliśmy późno i w zasadzie zespół powstał w dwa tygodnie. Myślę, że kibice też mogą czuć satysfakcję. Nazwiskami nie odbiegamy od innych drużyn, może do Torunia czy Zielonej Góry jedynie odrobinę nam brakuje. Jednak twierdzę, iż liga będzie bardzo wyrównana, zarówno walka o złoto, jak i o utrzymanie. Trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że aż trzy zespoły spadną. Teoretycznie mówi się o Wrocławiu jako o tym głównym kandydacie do spadku. Ja osobiście absolutnie nikomu nie odbieram szans na pozostanie w szeregach najlepszych, czy na walkę o medale. Tym bardziej, że doszli do Betardu Batchelor i Suchecki. Troy był także w obrębie naszych zainteresowań, ale jak wiadomo nieco nie pasował KSM-em.
Tak jak pan powiedział, późno zaczęliście budowę drużyny. Nie pojawiały się już jakieś momenty zwątpienia, że może być ciężko o klasowych żużlowców?
- Można powiedzieć, że ja w sporcie działam już 40 lat. Powiem tak, może i ta chwila zwątpienia w pewnym momencie nastąpiła, ale z prezesem Deresińskim tak się dogadujemy, że jeden drugiego po prostu wspierał i mobilizował. Mimo tych trudnych chwil, mieliśmy kilka wariantów i nie poddawaliśmy się. Wypalił ostatecznie wariant "B", bo wiadomo, że ten "A" zakładał Pedersena i Pavlicia. Z nimi się nie udało, ale takie sytuacje są wkalkulowane w życie działacza sportowego. Trzeba być na to przygotowanym, a przede wszystkim odpornym. Sport to biznes, ja gram we wszystkie odmiany kart i można to porównać do tego okresu transferowego. To jest jak poker.
Zakontraktowaliście Hansa Andersena, który w ostatnich latach delikatnie mówiąc nie zachwycał. Liczy pan, że w Bydgoszczy ten zawodnik się odbuduje?
- Wierzę, że w Polonii Hans się odbuduje. Tak samo jak wierzę, że Artiom Łaguta pokaże na co go stać w Tarnowie. Zresztą Marek Cieślak też twierdzi, iż Rosjanin ma papiery na jazdę. Niestety u nas mu nie wyszło, ale takie jest życie. Wracając jednak do Hansa, to przecież zwycięzca czterech rund GP. Żużlowiec dojrzały, w 2013 roku skończy 33 lata. Na pewno nie zapomniał jak się jeździ. Trudno mi powiedzieć, jak będzie punktował. Będę zadowolony, jeśli na wyjeździe zrobi 6-7 punktów na mecz. Jeżeli więcej, to tym lepiej.
Mógłby pan zdradzić, z kim jeszcze prowadzono rozmowy odnośnie startów w Polonii? Podobno blisko byli Nicki Pedersen, Jurica Pavlic czy Troy Batchelor.
- Troy to już pod koniec był brany pod uwagę, chcieliśmy go jako szóstego zawodnika. Rozmawialiśmy z prezesem na ten temat. My nadal mamy zawodników chętnych do roli tego oczekującego w naszym zespole. Natomiast te rozmowy wyglądają już teraz zupełnie inaczej, bo nie mamy takiego ciśnienia. Żużlowiec, którego zakontraktujemy musi zdawać sobie sprawę z tego, że będzie walczył o wejście do składu zespołu. W tej chwili trzech takich jeźdźców rozważamy.
Można więc wywnioskować, że macie w planach zakup jeszcze jednego seniora.
- Jest taki plan, ale nic na siłę. Tak jak powiedziałem, patrzymy na to teraz nieco inaczej, mając wykrystalizowane podstawowe zestawienie drużyny. Pięciu seniorów, dwóch juniorów, a do tego kilku młodych chłopaków. Jednak jak wiadomo, poziom sportowy Woźniaka czy Curyły jest wyższy od Bartka Bietrackiego lub Karola Jóźwika. Czas pokaże, czy ktoś do nas dojdzie, musimy mieć na uwadze to, że zawodnik, który nie będzie jeździł, nie będzie też zarabiał. Wszystko trzeba przeanalizować.
Czy był w ogóle temat Tomasza Golloba w Bydgoszczy?
- Spotkałem się z Tomkiem i rozmawialiśmy. Powiedziałem, żeby jeszcze chwilę poczekał na rozwój sytuacji. Niestety dzień przed wyborem Macieja Kordy na prezesa, Tomek powiedział mi, że jest już za późno. Niemniej jednak, nawet ja sam nie wiedziałem przecież, czy wrócę do klubu. Zdecydowałem się to zrobić, a z jakim skutkiem, to się okaże. Szanuję decyzję Tomasza Golloba.
Ma pan już pomysł na zestawienie par?
- Tak, mam już pomysł. W drugi dzień świąt rozpisałem sobie wszystkie zespoły i pary, jakie trenerzy mogą wystawić. Mam w głowie skład na pierwszy mecz z Rzeszowem, ale na razie nie ma sensu mówić. Będą jeszcze sparingi, które wiele wyjaśnią. Od razu mamy trudne spotkanie na początek, także trzeba się przygotować na ciężki bój.
Co z Wiktorem Kułakowem? Wiązano z nim duże nadzieje.
- Skończył mu się kontrakt. Natomiast w dalszym ciągu jest u nas Morris. Łukasz Wieliński z kolei chce być wypożyczony do Ostrovii, gdzie będzie mógł więcej jeździć. Nie zamykamy jednak furtki przed nikim.
Przez dużą część minionego sezonu Polonię prowadził Robert Sawina. Kto będzie pełnił tę funkcję w nadchodzących rozgrywkach?
- Ja miałem od razu propozycję prowadzenia drużyny. Do spraw związanych z młodzieżą mamy trenera Jacka Woźniaka, który ze swojej roli się dobrze wywiązuje. Przygotowuje teraz kolejnych młodych zawodników do jazdy. Swoją pracę wykonuje więc bardzo dobrze. Ja osobiście już prowadziłem zespół i nie widzę przeszkód, bym czynił to nadal. Natomiast najważniejsze jest przygotowanie zawodników. To są jednak zawodowcy i sami sobie układają cykl. Trzeba powiedzieć sobie jasno, iż dobrze przepracowana zima to podstawa. Nawet juniorzy mają swoje indywidualne toki przygotowań. Szymon Woźniak ma specjalną osobę, która odpowiada za jego rozwój. To sprawdzony wzorzec.
Czy planujecie zimowy obóz w Kołobrzegu, tak jak rok temu?
- Tak, chcemy tam jechać. Myślę, że uda nam się na 3-4 dni tam wyjechać. Jeśli zaś chodzi o treningi na torze, to wszystko zależy oczywiście od pogody. Mam kontakt ze znajomymi w Krsko, to tam można się udać. Czas pokaże jak będzie, na razie mamy w planach tylko Kołobrzeg.