Speedway Miszkolc gotowy na awans czy nie?

Speedway Miszkolc cały czas pozostaje najgroźniejszym rywalem Startu w walce o awans do I ligi. Nie zmieniła tego nawet niedzielna porażka Węgrów w Gnieźnie, bowiem oba zespoły czeka jeszcze mecz rewanżowy. Problem w tym, że ciężko stwierdzić, o co tak naprawdę walczą podopieczni Janusza Ślączki...

Od dawna słychać głosy z obozu Węgrów, że w tej chwili nie stać ich na awans do I ligi. Nie chcą popełniać błędu Kolejarza Rawicz, który po wygraniu II-ligowych rozgrywek, w wyższej lidze pełni tylko rolę statysty. W szesnastu dotychczas rozegranych spotkaniach Niedźwiadki nie zdobyły nawet jednego punktu.

Nieśmiałe głosy dochodzące z Miszkolca zdaje się potwierdzać trener tego zespołu, Janusz Ślączka. Po niedzielnej porażce ze Startem w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl przyznał, że celem jego podopiecznych jest jazda... w barażach. - Trudno, było tak jak było. Nie mamy innego wyjścia tylko jechać dalej. Bardziej zależy nam jednak na barażach, gdyż na razie nie stać nas na I ligę.

W tej chwili żużlowcy Speedway Miszkolc mają na swoim koncie tyle samo punktów, co drugi w tabeli Start Gniezno. Są jednak w o tyle uprzywilejowanej sytuacji, że w ostatniej rundzie spotkań podejmą rywali u siebie. Gdyby do tego momentu obie drużyny nie zaliczyły żadnej wpadki, to sprawa awansu rozstrzygnie się właśnie na Węgrzech. Potwierdza to zresztą jeden z liderów tego zespołu, Tomasz Bajerski.

- Gdybyśmy w Gnieźnie jechali w pełnym składzie, to przegralibyśmy mniejszą ilością punktów. Jedziemy do końca, wszystko wyjaśni się u nas, w Miszkolcu. Nadal liczymy na awans z pierwszego miejsca - zapewnia doświadczony żużlowiec, potwierdzając jednocześnie, że jego jak i pewnie pozostałych zawodników interesuje tylko bezpośredni awans do I ligi...

Komentarze (0)