Ostrów w przyszłym sezonie? Nie mówię nie - rozmowa z Davidem Ruudem, zawodnikiem Intaru Lazur Ostrów

David Ruud startował w minionym sezonie w barwach Stali Gorzów i wywalczył z tą drużyną awans do Ekstraligi. Teraz Szwed próbuje dokonać podobnej sztuki z Intarem Lazur Ostrów. Od połowy sezonu Ruud pojawia się systematycznie w składzie klubu z Ostrowa i notuje lepsze i gorsze występy.

Jarosław Galewski: Jak ocenisz swój występ w spotkaniu z PSŻ-em Poznań?

David Ruud: Jestem całkiem zadowolony. Warto powiedzieć, że pierwszy raz startowałem na poznańskim torze. Punktowałem bardzo dobrze na początku zawodów. Niestety, później przytrafił mi się słabszy bieg, w którym nie zdobyłem żadnego punktu. W ostatnim wyścigu wyszedłem dobrze spod taśmy, ale dałem się wyprzedzić Adamowi Skórnickiemu. Myślę jednak, że nie przynosi mi to wstydu, ponieważ to bardzo dobry zawodnik. Właściwie to najlepszy żużlowiec w Polsce (śmiech).

Czy trudno było dopasować się do poznańskiego toru?

- Powiem szczerze, że ten tor jest odrobinę specyficzny. Trzeba posiadać bardzo dobre silniki, żeby tutaj wygrywać. To przyczepna nawierzchnia i dlatego motocykle muszą mieć dużo mocy. Można powiedzieć, że od początku zawodów trafiłem z przełożeniami i jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Rozmawiałem także o tutejszym torze z moimi kolegami z zespołu. Z resztą, robimy to zawsze. Wymieniamy się poglądami na temat sposobu ustawienia motocykli. Staramy się pomagać sobie nawzajem.

Najbliższe dwa spotkania będą niesłychanie ważne dla twojej polskiej drużyny. Te pojedynki mogą mieć bardzo istotny wpływ na końcowy układ pierwszoligowej tabeli. Zwycięstwa mogą bardzo przybliżyć was do jazdy w barażach...

- Rzeczywiście, tak właśnie będzie. Z drugiej jednak strony można powiedzieć, że każde spotkanie jest niesłychanie ważne. Te dwa pojedynki z Gdańskiem i Bydgoszczą mają jednak szczególną wagę dla naszego zespołu. Na pewno będziemy próbować i zrobimy wszystko, żeby zainkasować komplet punktów. Nie planuję żadnych specjalnych przygotowań przed tymi meczami. Wszystko będzie odbywać się w normalnym rytmie. Nie mogę przecież zapominać o Szwecji, ponieważ w tej lidze mam do odjechania również niesłychanie istotne pojedynki. Muszę dawać z siebie wszystko w obu ligach.

W rundzie zasadniczej Ostrów przegrał trzy spotkania. Której porażki żałujesz najbardziej?

- Ciężko powiedzieć, ale wydaję mi się, że szkoda porażki na torze w Grudziądzu. To nie był zbyt udany dzień dla naszego zespołu, ale czasami właśnie tak bywa. Taki jest po prostu żużel.

W rundzie zasadniczej twoje występy na ostrowskim torze były znacznie lepsze od wyników na wyjazdach. Oczywiście, spotkanie w Rawiczu jest odstępstwem od tej reguły. Z czego wynikały takie wahania twojej formy?

- Nie wiem. Naprawdę ciężko powiedzieć, dlaczego tak było. Być może wynika to z faktu, że miałem okazję do treningów na ostrowskim torze i dzięki temu poznałem dobrze specyfikę tej nawierzchni. Cieszę się z ostatniego spotkania w Rawiczu i występu w Poznaniu. Mam nadzieję, że to dobry znak na przyszłość.

Obserwując twoją jazdę, można dojść do wniosku, że jesteś typowym startowcem. Bardzo często po przegranym starcie miałeś problemy z mijaniem swoich rywali. To prawda?

- Jest w tym trochę prawdy. Cały czas ciężko nad tym pracuję. Być może to nadal efekt kontuzji, której nabawiłem się dwa lata temu podczas startów w Gorzowie. Czuję jednak, że wracam do zdecydowanie lepszej formy. Teraz już znacznie częściej potrafię wyprzedzać swoich rywali. Wierzę, że z czasem pod tym względem będzie jeszcze lepiej.

Polonia Bydgoszcz jest zdecydowanym liderem pierwszoligowej tabeli. Można już powoli gratulować tej drużynie awansu do Ekstraligi?

- Można powiedzieć, że tak. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby zająć drugą pozycję w ligowej tabeli. Wtedy wystartujemy w spotkaniach barażowych. Nie wiem dokładnie, kto byłby naszym rywalem w tych pojedynkach. Na pewno nie bylibyśmy bez szans.

W pierwszej połowie sezonu praktycznie nie startowałeś w polskiej lidze. Czy miałeś poważne obawy o występy w naszym kraju?

- Oczywiście, że tak. To normalne, ponieważ każdy zawodnik chce jeździć jak najwięcej. Kiedy powróciłem do składu ostrowskiej drużyny, zanotowałem dobre występy i trener oraz władze klubu postanowiły dać mi kolejne szanse. Na pewno moją sytuację w zespole ustawiło w pewnym sensie spotkanie z Kolejarzem Rawicz na inaugurację rozgrywek. Miałem wtedy naprawdę zły dzień. Borykałem się z problemami, które były związane z pracą moich silników. Myślę, że spisałbym się znacznie lepiej, gdybym otrzymał kolejną szansę. Wybór trenera był jednak inny.

Ale chyba nie żałujesz podpisania kontraktu w Ostrowie?

- Oczywiście, że nie. Jest bardzo miło. To świetny klub ze znakomitą organizacją. Mamy także niesamowitych kibiców. To wszystko sprawia, że czuję się tutaj doskonale. Na pewno chciałbym zostać w Ostrowie, ale wiele zależy od tego, jak ułożą się pewne sprawy. Duży wpływ będzie miał z pewnością końcowy wynik i to, czy awansujemy do Ekstraligi. Bardzo lubię ten klub, więc nie mówię nie.

A jak wygląda atmosfera w zespole złożonym głównie z obcokrajowców? Czy nie brakuje trochę krajowych jeźdźców?

- Czasami tak to właśnie wygląda w żużlu. Nie da się ukryć, że być może w zespole powinno być więcej polskich zawodników. W końcu to polski klub. Może byłoby trochę lepiej, gdyby działacze zakontraktowali o dwóch lub trzech Polaków więcej. Z drugiej jednak strony należy powiedzieć, że bardzo trudno znaleźć wysokiej klasy zawodników.

Komentarze (0)