Od dłuższego czasu przyszłość łódzkiego klubu rysuje się w czarnych barwach. Główny sponsor Orła, Witold Skrzydlewski zapowiedział, że nie zamierza kolejny rok w pojedynkę finansować klubu i wygląda na to, że zdania nie zmieni. Nie wiadomo natomiast, co z pozostałymi sponsorami i władzami miasta. Istnieje jednak iskierka nadziei, że łódzki żużel przetrwa, a wiele może wyjaśnić walne zgromadzenie zarządu, które przewidziano na 9 stycznia. W cierpliwość muszą uzbroić się także zawodnicy, którzy wyrazili chęć startów w barwach Orła. W tym gronie znajduje się m.in. Rafał Trojanowski. - Najlepiej czułbym się, startując dalej w Łodzi. Wiem na co można tam liczyć i poznałem pracujących tam ludzi. Jestem człowiekiem, który przyzwyczaja się do danego miejsca. Aczkolwiek zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądało. Na chwile obecną nie wiem nic więcej, niż pewnie reszta osób. Z tego, co słyszałem, to obrady zarządu nie odbędą się 5-ego stycznia, a później. Nie wiem, czy w tym tygodniu czegokolwiek się dowiemy. Mam nadzieję, że za tydzień będziemy wiedzieć więcej - podkreśla wychowanek Stali Rzeszów w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Żużel na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów speedway'a! Kliknij i polub nas.
"Trojan" zdradza, że w jego przypadku w grę wchodzą starty w trzech zespołach. Wszystko uzależnia jednak od tego, jak potoczą się losy łódzkiego klubu. - Na konkrety jeszcze za wcześnie. Mam trzy opcje do wyboru. Zobaczymy, jak potoczy się sytuacja. W Polsce nie mam jeszcze drużyny, z którą mogę powiedzieć, że jestem bliski podpisania kontraktu. Czekam do końca i chce wiedzieć, co będzie z moją ostatnią drużyną i wtedy będzie mi łatwiej podejmować decyzje. Podpisałem teraz kontrakt w lidze czeskiej, więc będę miał dwie drużyny zagraniczne. Będę miał większą możliwość startów, niż w poprzednich latach. Pod tym względem sytuacja jest lepsza - podkreśla doświadczony zawodnik.
Na przełomie ostatnich kilku lat główny sponsor klubu niejednokrotnie zapowiadał, że definitywnie pożegna się z Orłem. Za każdym razem zmieniał jednak zdanie. Trojanowski liczy, że uda się znaleźć wyjście z sytuacji, choć zdaje sobie sprawę ile Skrzydlewskiego kosztuje sponsorowanie żużla. - Bez pomocy firmy Skrzydlewska nie sądzę, by klub z Łodzi mógł startować dalej w pierwszej lidze. Znam szefa drugi rok i wiem, że na pewno nie jest mu łatwo prowadzić samemu drużynę żużlową. Wiadomo, że to drogi sport i trzeba mieć pewien określony budżet, aby odjechać sezon. Wszystko będzie też zależało od tego, w jakiej mierze miasto będzie wspierać klub i czy obecni sponsorzy pozostaną dalej w klubie. To wszystko się dopiero rozstrzygnie, ale widzę, że panu Skrzydlewskiemu jest coraz ciężej finansować sport żużlowy. Mamy kryzys w kraju i każdy ma problemy finansowe. Szkoda, że nie włączają się w to inne firmy. Wszystko zależy od jednej firmy w pewien sposób. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo jedna firma nie podoła utrzymać całej drużyny. Liczę na to, że pan Skrzydlewski ma dojścia do pewnych firm i ludzi i uda mu się jednak utrzymać klub - dodaje Trojanowski.
Były zawodnik drużyn m.in. z Poznania i Krosna podkreśla, że brak przynależności klubowej wpływa na jego przygotowania do kolejnego sezonu. Najbardziej widoczne jest to w kompletowaniu zaplecza sprzętowego. - Jeśli chodzi o przygotowania kondycyjne, to wszystko jest zgodnie z planem. To w niczym nie przeszkadza. Ze sprzętem wszystko stoi w miejscu póki co. Muszę wiedzieć jaki będę miał budżet i jakimi środkami będę dysponował w przyszłym sezonie. Na razie żadnych zakupów sprzętowych nie robię. Muszę najpierw wiedzieć na jakich warunkach będę startował - kończy Rafał Trojanowski.