Styczeń jest dla żużlowców okresem wzmożonej pracy zarówno nad skompletowaniem sprzętu, jak i kondycją Tomasz Gapiński również nie oszczędza się i pracuje pełną parą. - Ramy już mam gotowe. Czekam w zasadzie tylko na otrzymanie silników, które są robione. Przygotowuje się również kondycyjnie. Dwa razy dziennie trenuje i ostro działam - zapewnia "Gapa". – W tym roku zmieniłem wszystko o 360 stopni. Mam indywidualnego trenera, z którym pracuję w Gorzowie. Jeżdżę również do Warszawy i myślę, że będę przygotowany najlepiej podczas swojej kariery.
Żużel na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów speedway'a! Kliknij i polub nas.
Aura ostatnio nie jest łaskawa dla zawodników. Gapiński nie ukrywa, że już na początku marca będzie chciał wyjechać na tor. Niewykluczone, że nastąpi to w Gorzowie. - Na początku marca, jeśli nie uda mi się pojechać z kolegami z Gorzowa, to wybiorę się sam potrenować do innego kraju. Biorę oczywiście pod uwagę Krsko i Gorican. Zobaczymy, gdzie akurat będzie dopisywać pogoda. Na dzień dzisiejszy sprecyzowanych planów jeszcze nie mam, ale z biegiem czasu będziemy na pewno o tym wszystkim myśleć. Myślę, że w Gorzowie uda nam się również dość szybko wyjechać na tor. Jest on teraz przykryty i nie wygląda źle. Oby tylko nie padał deszcz, to będzie w porządku - zapewnia jeden z nowych nabytków wicemistrza kraju.
Zespół Piotra Palucha osłabił się w porównaniu z zeszłym sezonem. Srebrnych medalistów opuścili Tomasz Gollob, Matej Zagar i Michael Jepsen Jensen. 30-letni zawodnik uważa, że na razie za wcześnie oceniać rozkład sił w Enea Ekstralidze, a wszystko zweryfikują pierwsze pojedynki o ligowe punkty. - Czy stać nas na wiele, to zobaczymy po pierwszych meczach. Na razie ciężko powiedzieć, kto jest lepszy. Wszyscy się przygotowują i każdy spośród dziesięciu zespołów ma szanse. Na papierze na pewno zespoły z Torunia i Zielonej Góry wyglądają bardzo silnie, ale nazwiska nie jadą. Nie życzę nikomu, ale wiadomo, że jedno potknięcie, czy kontuzja może przekreślić cały sezon. Żużel jest nieprzewidywalny i poczekajmy do pierwszych meczów, kiedy okaże się kto jest silny - kończy Tomasz Gapiński.
Pozdrawiam.
Nie po takim blamażu..