Szczęście na pewno nam nie sprzyja - rozmowa z Januszem Stefańskim

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po zwycięstwie PSŻ-u Poznań nad Lotosem Gdańsk, przed ostrowską drużyną otworzyła się wielka szansa na wyprzedzenie w ligowej tabeli ekipy z Gdańska. Warunkiem było zwycięstwo w spotkaniu z Polonią Bydgoszcz. Niestety, ostrowianie musieli uznać wyższosc swoich rywali i ostatecznie przegrali 47:42. Po zawodach o tym pojedynku i najbliższej przyszłości rozmawialiśmy z Januszem Stefańskim – p.o. prezesa Klubu Motorowego Ostrów.

Jarosław Galewski: Wielki pech w pierwszym wyścigu przekreślił niemal na starcie szanse ostrowskiej drużyny na końcowy sukces...

Janusz Stefański: Prawda jest taka, że wszystkie możliwe nieszczęścia, które można sobie wyobrazić w trakcie prowadzenia klubu, spotkały nas na przestrzeni ostatniego roku. Nie wiem, czy można wyobrazić sobie coś więcej. Od czasu tego nieszczęsnego, jesiennego zdarzenia, które miało i nadal ma swoją wagę, musieliśmy zmagać się z plagą kontuzji. W tej chwili można powiedzieć, że urazów nabawili się już wszyscy zawodnicy i to na dodatek w newralgicznych momentach. Nie należy zapomnieć o padającym w nieodpowiednim momencie deszczu, który pokrzyżował nam plany związane z dwoma najważniejszymi imprezami. Można także znaleźć mnóstwo pomniejszych strat. Szczęście na pewno nam nie sprzyja.

Czy zgodzi się pan, że ostrowski zespół niewiele znaczy bez Adriana Gomólskiego?

- Myślę, że wydarzenie z pierwszego biegu miało bardzo istotny wpływ na losy tego spotkania. Pozostała część zespołu pojechała na zbliżonym poziomie do tego, który oczekiwaliśmy. Na pewno chciałoby się przypisać jednemu czy drugiemu zawodnikowi trzy punkty więcej, ale należy pamiętać, że spotkały się dwa najlepsze zespoły pierwszej ligi. W takim pojedynku każdy zawodnik może być ostatni i równie dobrze pierwszy. Myślę, że gdyby był Gomólski, to spotkanie byłoby równie wyrównane, ale zwycięstwo zostałoby po naszej stronie.

Jak ocenia pan sytuację z pierwszego wyścigu?

- Widziałem całe zajście jedynie przez ułamki sekund. Myślę, że obejrzę na spokojnie retransmisję w telewizji Polsat Sport i przypatrzę się temu ze spokojem. Nie chciałbym wyrokować i wskazywać winowajcy na podstawie tych krótkotrwałych spostrzeżeń. Na pewno obejrzę to zdarzenia klatka po klatce i wtedy z pełną odpowiedzialnością ocenię, kto rzeczywiście zawinił.

Czy jest jeszcze szansa na baraże?

- W sporcie trzeba zawsze podejmować walkę. Już od roku powtarzam, że gdyby każdy z nas nie miał wiary, to pewnie dawno byśmy się poddali. Nie ukrywam jednak, że będzie nam niesłychanie ciężko bez Gomólskiego. Jeżeli Adrian nie będzie mógł jechać, to nasze położenie będzie bardzo trudne.

Atmosfera na trybunach była znakomita. Niestety, emocje kibiców wzięły górę po ataku Emila Sajfutdinowa, który spowodował upadek Adriana Gomólskiego. Później pod parkingiem doszło do niemiłych zajść i Rosjanin musiał bardzo długo czekać z opuszczeniem ostrowskiego stadionu...

- Wolałbym, żeby takie historie nie miały miejsca. Czasami bywa tak, że trudno pogodzić się z porażką, bo po prostu chcielibyśmy, żeby było inaczej. W sporcie należy jednak przyjmować niepowodzenia z honorem. Myślę, że właśnie tak powinniśmy postępować.

W Ostrowie pojawił się kontuzjowany Joonas Kylmaekorpi. Przyzna pan, że Fin zachował się bardzo profesjonalnie...

- Dokładnie tak. Mówiłem już o tym, kiedy otrzymałem informację, że Fin przyjedzie do Ostrowa. Joonas zaprezentował postawę godną prawdziwego sportowca. Chciał być z drużyną, przyjechał i myślę, że pomagał jej najlepiej jak tylko potrafił. Mogę mówić o Kylmaekorpim w samym pozytywach.

Powoli można już gratulować bydgoskiej Polonii awansu do Ekstraligi. Podopieczni Zenona Plecha byli bezsprzecznie najlepszą drużyną na pierwszoligowych torach...

- Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Prawda jest taka, że bydgoszczanie mają najwięcej punktów w ligowej tabeli. Ten zespół potrafił wygrać w Gdańsku i Ostrowie. Jest to chyba dowód, że w tym roku bydgoszczanie byli najlepsi. Myślę, że Polonia zasłużenie wraca do Ekstraligi.

W Bydgoszczy zatrzymano w większości zawodników, którzy spadli z Ekstraligi. Czy przykład Polonii pokazuje różnicę pomiędzy Ekstraligą a pierwszą ligą?

- Być może tak jest. Nie zastanawiałem się nad tym. Bez wątpienia działania drużyny z Bydgoszczy przyniosły spodziewany efekt. Jeżeli jakieś posunięcie się sprawdza, to najprawdopodobniej jest słuszne. Trzeba oceniać po efektach a nie zamierzeniach.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)