Okres od października do końca marca to w świecie żużla tak zwany "off-season". Na kontynencie nie odbywają się żadne zawody ze względu na porę roku, jedynie Australia i Argentyna przyciągają do siebie zawodników chcących uczestniczyć w kilku meczach. W tym czasie żużlowcy zbroją się sprzętowo i przygotowują fizycznie do kolejnego sezonu startów. Poszczególni sportowcy wybierają różne metody i programy treningowe. W tym roku wielu zdecydowało się na wyjazd do Hiszpanii. Czym skusiła ich Katalonia?
Pod koniec grudnia do Hiszpanii postanowił przeprowadzić się Joonas Kylmaekorpi. Fin trenował w okolicach Girony już poprzedniej zimy i tak mu się tu spodobało, że na trzy miesiące to właśnie Katalonię postanowił nazwać swoim tymczasowym domem. Tory motocrossowe, a także klinikę Rihuma pokazał mu Mika Ahola - wielokrotny mistrz świata w rajdach enduro. Rok temu Finowie planowali trenować razem, niestety nie zdążyli. Mika - prawdziwa legendo sportu, spoczywaj w pokoju.
Podczas gdy w Szwecji i Polsce prószył śnieg, a temperatura na dobre ulokowała się poniżej zera, w Hiszpanii było dość wiosennie. Najchłodniejszym miesiącem w tym rejonie jest luty. Oznacza to jednak mniej więcej tyle, że czasami popada deszcz, noce mogę być mroźne, a za dnia na termometrze doliczyć się można ośmiu kresek. Takich dni było jednak zaledwie kilka. Normalnie zaś słońce świeci intensywnie, a temperatura oscyluje w okolicach piętnastu stopni. Na plusie oczywiście. Czasami grzeje mocniej i jedyny słuszny strój to koszulka z krótkim rękawkiem i szorty.
Po paru tygodniach intensywnego treningu do Joonasa zadzwonił Dariusz Śledź. Ktoś widział wpisy na twitterze, ktoś inny zdjęcia na portalach. Polskim żużlowcom znudziły się treningi na siłowni w mroźnej Polsce i postanowili wyruszyć w podróż do Hiszpanii. Jako pierwszy do Girony zawitał rzeszowski duet: Dawid Lampart i Grzegorz Walasek. - W drogę ruszyliśmy zaraz po oficjalnej prezentacji naszej drużyny. Na trasie z Rzeszowa mieliśmy parę przystanków, aby zapakować motocykle pozostałych chłopaków, którzy mieli do nas wkrótce dołączyć. W niedzielę o poranku wyjechaliśmy z Polski, a w poniedziałek o świcie dotarliśmy do Girony. Nie chcąc tracić dnia, pomimo wielkiego zmęczenia, rozpakowaliśmy sprzęt z busa i zaczęła się zabawa, która trwała trzy tygodnie - komentuje Lampart.
Grzesiek i Dawid zasmakowali hiszpańskiego słońca i codziennie udawali się w podróż na coraz to inne tory motocrossowe. Niewątpliwym plusem Girony jest fakt, że w niedalekiej odległości mieści się wiele różnych obiektów, na których trenują setki zawodników. Można tu spotkać zarówno amatorów, dla których jazda na crossie jest po prostu hobby, jak również profesjonalistów i prawdziwe gwiazdy. Na torze braci Puidgemont, gdzie żużlowcy mieli swoją bazę, trenowali m.in. Jorge Lorenzo (aktualny mistrz świata w wyścigach Moto GP), Juha Salminen (enduro - trzynastokrotny mistrz świata), David Knight (enduro - trzykrotny mistrz świata). Katalonię jak własną kieszeń zna także polska duma - Tadeusz Błażusiak, który na co dzień mieszka w Andorze. Taddy, który już za tydzień we Francji sięgnie po kolejny tytuł najlepszego zawodnika globu w dyscyplinie superenduro, to osoba niezwykle sympatyczna i charyzmatyczna. Na swoim koncie ma więcej sukcesów niż jakikolwiek inny polski zawodnik rywalizujący w sportach motorowych. Na świecie jest wielką gwiazdą, jako pierwszy w historii pięciokrotnie wygrał zawody enduro w Erzbergrodeo - uznawane za jedne z najtrudniejszych na świecie.
[nextpage]
Do Joonasa, Grzegorza i Dawida wkrótce dołączyli inni żużlowcy: Maciej Janowski, Jarek Hampel, Kacper Gomólski i Grzegorz Zengota. Polacy zakwaterowali się w tym samym hotelu i razem wyruszali na treningi. - Większość naszych dni w Katalonii wyglądała tak samo. Nie chcieliśmy tracić słonecznej pogody więc w przeciągu trzech tygodni nie siedzieliśmy na motocyklu zaledwie cztery dni, które to poświęciliśmy na przygotowanie sprzętu do kolejnych treningów. Jesteśmy paczką fajnych znajomych, przyjaciół, więc bawiliśmy się przy tym bardzo dobrze. Całą zimę ciężko pracuje się na wynik w sezonie, więc każdy przykładał się do swoich zajęć - opowiada Lampart. Polscy żużlowcy dzień zaczynali od sześciokilometrowego biegu, później cross, a na koniec znów przebieżka. - Sam fakt, że w ciągu zimy udało mi się zrzucić 8 kg, a w samej Hiszpanii 3, może świadczyć o tym, że się nie obijaliśmy - dodaje Dawid. Po dobrze przepracowanym dniu jest czas na odpoczynek - wspólne grillowanie, dowcipy i żarty. Na hiszpańskich torach motocrossowych każdy jest sobie równy. Przyjeżdża tu bowiem tylu mistrzów świata, że na próżno się licytować, kto jest najlepszy. O tak przyjacielską atmosferę trudno w trakcie sezonu, gdy każdy skupia się na tym, aby zdobywać jak najwięcej punktów.
Girona to miasto położone 100 km od Barcelony, 210 od Andory i pół godziny jazdy od wybrzeża Costa Brava. Gorące plaże i zaśnieżone stoki narciarskie - czego chcieć więcej? Do Hiszpanii można przyjechać z pełnym ekwipunkiem jak polscy zawodnicy lub też jedynie z kaskiem, ochraniaczami i strojem crossowym jak Fredrik Lindgren. Na miejscu jest bowiem możliwość wypożyczenia motocykli do motocrossu lub enduro. Hampel, Kylmakorpi i popularny "Fast Freddie" kilometry pokonywali również na rowerze. W okolice Girony co roku przyjeżdża wielu kolarzy, bo tutejszy klimat stwarza im niepowtarzalne warunki treningowe.
Taki sam sposób pracy nad kondycją wybrał również Przemek Pawlicki, który do Katalonii przyjechał na zabiegi w klinice Rihuma. To właśnie Ricard Huelamo i jego ekipa roku temu przywróciła do zdrowia kontuzjowane ramię Joonasa Kylmakorpi. Fizjoterapeuta zdecydowanie wie co robi, bo w swojej karierze współpracował z takimi gwiazdami sportu jak Zinedine Zidane, Juan Pablo Montoya, Toni Elias, Toni Bou, a stałym gościem kliniki jest również Tadek Błażusiak. Po zgrupowaniu kadry narodowej w Zakopanem do Hiszpanii przylecieli już obaj bracia Pawliccy, których właściciel Rihumy wspomina z ogromnym uśmiechem. - Tacy niepozorni, młodzi, sympatyczni - opisuje Ricard. Nie wszystkim było jednak do śmiechu, gdy zdecydowali się na masaż w klinice. W szczególności Walasek, który trafił w ręce Estelli przezywanej przez współpracowników "żelazne dłonie", zaciskał zęby z bólu. Wszystko po to, aby następnego dnia obudzić się bez zmęczenia i zakwasów po treningu crossowym.
Co sprawiło, że sportowcy tak chętnie opuścili Polskę i udali się w podróż do Katalonii? - Trening na motocyklu crossowym jest bardzo fajnym dopełnieniem cyklu przygotowawczego i rozrywką w nudne zimowe miesiące. To zupełnie coś innego niż godziny spędzone na sali gimnastycznej, siłowni czy basenie - komentuje Lampart. Dla żużlowców w treningu motocrossowym nie są najważniejsze wysokie i długie skoki, technika i czasy przejazdów. Istotą treningu jest kontakt z motocyklem, praca nad wytrzymałością, przyzwyczajenie organizmu do wysiłku. Oswajają się także z odciskami na dłoniach, które nie schodzą przez cały sezon, bólem rąk i nóg, z który budzą się niemalże codziennie. Wiadomo, że w Hiszpanii na motocrossie trenowali także inni żużlowcy. Gollob, Zmarzlik i Hlib również upodobali sobie tutejsze tory. Speedway jest w Katalonii dyscypliną nieznaną. Mało kto wie, jak wyglądają zawody, podczas których sportowcy ścigają się na motocyklach bez hamulców. Wystarczy jednak krótka pogawędka i parę filmów z Internetu, aby sympatycy sportów motorowych otworzyli oczy ze zdumienia. W kuluarach sportowcy żartują, że jedyne czego im w Hiszpanii brakuje to tor żużlowy. Kto wie, co zastaną tu za rok?