Michał Gałęzewski: Jak wspominasz starty w Gdańsku?
Marvyn Cox: Przede wszystkim chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców Wybrzeża. To wielki zaszczyt powrócić do Gdańska na tak wyjątkowy turniej, jak ten który odbędzie się w niedzielę. Czasy, w których startowałem w Gdańsku były wspaniałe i dla mnie i dla klubu.
Mimo, że w Gdańsku jeździli między innymi Tony Rickardsson, czy Nicki Pedersen jesteś uważany za najlepszego obcokrajowca Wybrzeża Gdańsk w historii. Co o tym sądzisz?
- Zawsze czułem się dobrze w Gdańsku, byłem tu dobrze witany przez kibiców a jeśli naprawdę uważają mnie za najlepszego obcokrajowca w historii, to jestem z tego bardzo dumny.
W meczu z Motorem Lublin w 1994 roku miał podobno miejsce zakład z Zenonem Plechem o to, czy przejedziesz cały wyścig na tej ilości paliwa, którą masz. Zabrakło ci paliwa na ostatnim wirażu. Pamiętasz tamto zdarzenie? Co o nim możesz powiedzieć?
- Przepraszam, ale nie pamiętam tego. Nie mogę uwierzyć w to, że mógłbym być tak głupi, aby zrobić coś takiego. Na pewno zapytam o to zdarzenie Zenona przy najbliższej okazji.
W 1993 roku jadąc w 9 meczach Wybrzeża wygrałeś wszystkie biegi. Jak dotąd nikt nie powtórzył tego osiągnięcia.
- Właśnie przez ten sezon przybył mi przydomek Mr Maximum. Uważam, że jeżeli to osiągnięcie nie powtórzyło się do dnia dzisiejszego, to może utrzymać się na wieczność!
W Gdańsku jeździłeś między innymi ze Stevem Schofieldem i Johnem Davisem tworząc słynne brytyjskie trio Wybrzeża. Jak to wspominasz? Utrzymujesz jakieś kontakty z tymi zawodnikami?
- Dzięki spotkaniu z Johnem i współpracy z nim bardzo wiele się nauczyłem w kwestii profesjonalnego podejścia do sportu. Steve również był znakomitym kumplem, z którym dobrze mi się podróżowało i spędzało czas. Widziałem Johna Davisa prawie dwa lata temu, ze Stevem nie mam jednak kontaktu od 5-6 lat.
Kibice pamiętają twoje znakomite pojedynki z Tomaszem Gollobem. Pamiętasz mecz w 1994 roku, w którym dwukrotnie go objechałeś i mecz w 1992 roku, gdy równo wjechaliście na metę i dostaliście po 2,5 punktu?
- Pamiętam wiele naszych wspólnych biegów, szczególnie w ważnych spotkaniach. Z Tomkiem mieliśmy trochę ciekawych pojedynków, a właśnie szczególnie pamiętam nasz bieg w 1992 roku, w Anglii nazywamy takie biegi "the dead heat".
Pojedynki z którymi z zawodników wspominasz najbardziej?
- Najbardziej sobie cenię pojedynki z takimi zawodnikami, jak Leigh Adams, Jimmy Nilsen, Hans Nielsen, Sam Ermolenko i oczywiście Todd Wiltshire, z którym pracowałem przez wiele lat po tym, jak zakończyłem swoją karierę.
Pamiętasz baraż w Rybniku w 1991 roku, w którym zdobyłeś 18 punktów i wprowadziłeś Wybrzeże do Ekstraklasy?
- Tak, oczywiście pamiętam tamto spotkanie i awans Wybrzeża do I ligi. Z tego co sobie przypominam pobiłem wtedy nawet rekord toru.
Gdy byłeś w doskonałej formie pod koniec 1994 roku na turnieju w Bydgoszczy przytrafiła ci się poważna kontuzja ręki, po której nie widzieliśmy już takiego Marvyna Coxa jak wcześniej. Czy to był główny powód tego, że nie osiągnąłeś na arenie międzynarodowej tego, co mogłeś osiągnąć?
- Ten upadek był podczas pojedynku z Gollobem i "Sudden Samem" (Sam Ermolenko, dop.red.). Był to jeden z pierwszych wyścigów na tamtym turnieju. Miałem wiele upadków podczas mojej kariery i nie ma się co dziwić, że spowolniły rozwój mojej kariery, spowolniłyby rozwój kariery każdego.
Wielu kibiców Wybrzeża pamięta ciebie też z tego, jak podczas jazdy w Gdańsku holowałeś młodego gdańszczanina, Marka Derę do mety. Pamiętasz tego żużlowca?
- Tak, pamiętam tego żużlowca i jego jazdę. Widziałem się z nim jak ostatnio byłem w Gdańsku.
Dlaczego po sezonie 1996 przestałeś jeździć w Gdańsku?
- Moja forma zaczęła spadać i gdańscy działacze wymienili mnie na innych zawodników. Taki jest jednak sport - chcesz startować, musisz wygrywać!