Po długim rozbracie z żużlem spowodowanym przeciągającą się zimą, Dawid Stachyra wreszcie wyjechał na tor. - Powiem szczerze, że do końca wyczekiwaliśmy na decyzję, by wybrać się zagranicę. W Polsce nie mamy niestety warunków, by jeździć, a już w najbliższą środę rozpoczynamy jazdy w Anglii. Głupim pomysłem byłoby stanąć pod taśmą bez kontaktu z motocyklem. Wtedy można sobie tylko zrobić krzywdę. W Lonigo, do którego pojechałem, pogoda była bardzo korzystna. Temperatura wynosiła 18 stopni, a tor był świetnie przygotowany przez dwa dni, gdy na nim trenowałem - opowiedział Dawid Stachyra w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Gdyby nie wyjazd do Lonigo, żużlowiec Wybrzeża Gdańsk i Poole Pirates musiałby pojechać w oficjalnych zawodach z marszu. - W Anglii nie ma możliwości swobodnego trenowania ze względu na restrykcyjne przepisy środowiskowe. Podobnie było wcześniej w Ipswich. Sezon rozpoczyna się od Press Day, czyli dnia, podczas którego jest sesja zdjęciowa i przedstawienie drużyny, a także oficjalny trening. Poole Pirates organizuje taki dzień w środę, a już w czwartek i piątek mamy zawody – wytłumaczył Stachyra. - W Lonigo trenowaliśmy indywidualnie, nie było wyjazdów spod taśmy. Chciałem rozgrzać ręce i pogrzać silniki. Było około piętnastu zawodników, w tym Grzegorz Walasek, Roman Povazhny, Dennis Andersson, Pontus Aspgren, a także cała drużyna Olympu Praga z Josefem Francem i Matejem Kusem na czele - przekazał.
Pogoda wciąż nie rozpieszcza żużlowców w Polsce, jednak Stachyra jakoś sobie z tym poradzi. - Na razie nie wiadomo kiedy wyjedziemy na tor w naszym kraju. Ja się jednak nie martwię, bo podobną sytuację mają wszyscy. Ja mam to szczęście i pojeździłem we Włoszech, następnie jadę do Anglii i później znów będę się starał szukać jazdy. Może znów czeka mnie wypad do Włoch, Krsko lub Gorican? Po pierwszych meczach w Anglii nie chcę mieć długiego rozbratu z motocyklem. Wyjazd do Lonigo był trafiony, bo jazda w ciemno byłaby absurdem i nieporozumieniem. Po tej wyprawie poczułem przeciążenie mięśni i zakwasy, gdyż na żużlu uruchamia się te partie mięśni, które nie pracują podczas innych treningów - wytłumaczył żużlowiec Wybrzeża.
Wielu kibiców zastanawiało się, czy przebyta na początku roku operacja i związane z nią osłabienie organizmu nie wpłynęła negatywnie na formę Stachyry. - Naprawdę nie ma żadnych śladów po operacji. Już w pierwszych treningach jeździłem na sto procent i teraz wiem, że w niczym ona nie przeszkodziła. Czuję się na motorze tak samo, jak zawsze i nie ma ani procenta uszczerbku na jeździe. Pokażę to już podczas nowego sezonu - uspokaja Dawid Stachyra.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!